Rozdział 66. Blair, przepraszam.

45 4 1
                                    

Tego dnia słońce nawet na ułamek sekundy nie wychyliło się zza ciemnych, deszczowych chmur. Było ciemno. Wiatr szarpał liśćmi i pozbawiał z nich drzewa, które sterczały obok siebie. Wszystko robiło się brzydkie. Deszcz cały czas padał, wprowadzając jeszcze bardziej depresyjny nastrój w Glasgow.

Stałam na placu naprzeciw wielkiego, murowanego kościoła. Przez okna ozdobione kolorowymi witrażami sączyło się ciepłe, żółte światło. Oglądałam ogromne drewniane drzwi, przez które co chwila przechodzili jacyś ludzie, trzaskając nimi, a ten upiorny dźwięk docierał do moich uszu.

Wpatrywałam się tępo w kościół, pozwalając, by ludzie niosący białe róże, przepychali się i trącali mnie. Duże krople deszczu spadały na moją głowę i kurtkę, mocząc je. Kałuża, w której stałam, z każdym kolejnym momentem stawała się coraz większa i głębsza.

Ostatnim razem byłam tutaj dwa lata temu. Zupełnie nie chciałam tu wracać. Tyle że nie robiłam tego dla siebie, a dla niego. Tylko i wyłącznie dla Douglasa.

Mocniej zacisnęłam palce na białej róży, a jej kolce wbiły się boleśnie w moją skórę, rozcinając naskórek, spod którego wypłynęła kropla krwi.

Kiedy po raz kolejny zostałam potrącona - tym razem przez grupę osób, w wieku około dwudziestu lat. Odwrócili się i spojrzeli na mnie spod byka. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że stałam niemalże w wejściu na plac.

Zmusiłam swoje ociężałe nogi do wykonania kilku kroków. Potrzebowałam znaleźć kogoś znajomego, ponieważ musiałam z kimś porozmawiać. W przeciwnym razie wkrótce zamieniłabym się w kamień od tego sterczenia.

W duchu dziękowałam wszystkim bóstwom za dobroć mojej mamy, która podwiozła mnie pod kaplicę. Nie musiałam prosić nikogo z moich przyjaciół o podwózkę ani nie musiałam sterczeć na przystanku. Stary czerwony Opel Corsa okazał się moim wybawieniem.

Z boku kaplicy o mur opierali się Basil, Veronica i Peter. Naprzeciwo nich stał zgarbiony Douglas, na którego plecach znajdował się futerał z gitarą. W momencie, kiedy obserwowałam ich z daleka, dostrzegła mnie Butler. Z niewielkim uśmiechem na ustach, pomachała w moją stronę, zachęcając mnie do podejścia bliżej.

– Jak się trzymasz, kochana? – Zapytała czule, kiedy ustałam obok nich.

– Wszystko w porządku – pokiwałam głową, tak jakbym sama chciała się do tego przekonać.

Wcale nie czułam się w porządku.

Czułam się okropnie, wypompowana ze wszelkich sił i emocji. Jakiś ciężar leżał mi na sercu, powodując moją bezsilność.

Cały wczorajszy dzień snułam się po szkole, chodząc od klasy do klasy. Kiedy wróciłam do domu, Douglasa już nie było. Łóżko było posłane, ubrania, które mu pożyczyłam, złożone w kostkę na biurku. Wracając do domu, miałam nadzieję, że on wciąż tam będzie na mnie czekał. Liczyłam, że razem po prostu posiedzimy w ciszy, może coś zjemy, a potem znów zaczniemy smutno wspominać człowieka, który w pewnym stopniu przyczynił się do naszego beznadziejnego życia.

Przed wieczorem do domu wróciła mama. Uśmiechnięta i wypoczęta. Nie chciałam od razu zrzucać na nią tę bombę. Dopiero po wspólnie zjedzonej kolacji, opowiedziałam jej, co się stało. Nie wiedziałam, że przekazywanie tej informacji po raz kolejny w ciągu dwudziestu czterech godzin będzie tak obciążające. Wtedy też wydarzyło się coś rzadko spotykanego - matka podeszła do mnie i mnie objęła. Potarła moje ramiona, szepcząc, że jej przykro i zawsze mogę z nią o tym porozmawiać. Nie chciałam rozmawiać o nim, skoro starałam się zamknąć rozdział z nim związany. Po prostu bez słowa poszłam do siebie do pokoju, zakopując się pod stertą poduszek, szczelnie zawijając się w kołdrę. Przesiąkły one zapachem chłopaka, który był nimi opatulony jeszcze kilka godzin wcześniej. Delikatny zapach przypraw, karmelu i alkoholu wdzierał mi się do nosa. Nie był on przesadny i ciężki, jak wtedy, kiedy stało się zaraz obok niego. Był przyjemny, wręcz kojący.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 03 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Go away with Our Song [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz