Deszcz już od dobrych trzydziestu minut bębnił w dach oraz okna. Chociaż zazwyczaj ten dźwięk mnie relaksował, to w momencie, kiedy próbowałam stworzyć w miarę przystępny komplet ubrań pasujący na moją "randkę", strasznie mnie denerwował i rozpraszał. Nie potrafiłam skupić swoich myśli na niczym konkretnym, prócz hałasu oraz głosu w mojej głowie, który powtarzał cały czas "Kompletnie nie masz się w co ubrać, Blair.". Choć wiedziałam, że to wierutne kłamstwo, a moja szafa dosłownie nie domykała się przez ilość ubrań, moje ciało ogarniała panika. Być może było to spowodowane tym, że nie chciałam ani za bardzo się odwalić, ani wyglądać przy chłopaku jak menel. Musiałam znaleźć złoty środek.
Ze sporej sterty ubrań, które wylądowały na mojej podłodze w momencie, kiedy złapał mnie jakiś kryzys, wyciągnęłam czarne jeansy z rozszerzanymi nogawkami oraz lekko za duży sweter w poprzeczne paski w różnych odcieniach brązu. Szybko przebrałam się w nie i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
Właśnie osiągnęłam efekt, którego za wszelką cenę chciałam uniknąć - wyglądałam jak jakaś bezdomna.
Znając Grahama, ten odwali się w jeden z tych swoich zasranych czarnych golfów albo t-shirtów z logiem jakiegoś rockowego zespołu. Do tego dołoży skórzaną kurtkę i przez tę prostotę będzie wyglądać zajebiście.
A ja w tamtym momencie wyglądałam, jakbym dorabiała jako szkolna bibliotekarka.
Sfrustrowana zrzuciłam z siebie ubrania i cisnęłam je na łóżko. Wróciłam do wysypiska ciuchów przy szafie. Udało mi się wygrzebać czarną, przylegającą bluzkę na długi rękaw, czerwoną sukienkę przed kolano z bliżej nieokreślonymi mi wzorkami, które przypominały te, które znajdowały się na dywanach w domu dziadków.
Przebierając się w te ubrania, pomyślałam, że dobrym pomysłem będzie dołożenie do tej stylizacji czarnych kabaretek oraz tego samego koloru skórzanej kurtki.
Ponownie spojrzałam w lustro i po raz kolejny nie osiągnęłam tego, czego chciałam.
A co, jeśli akurat dzisiaj Douglasa najdzie na to, by założyć coś luźniejszego zamiast wciskania się w kolorowe koszule? – Zastanowiłam się chwilę, po czym w akcie złości zaczęłam nerwowo zdejmować z siebie kieckę oraz rajstopy, uważając, by ich nie porwać.
W samej bieliźnie usiadłam po turecku na środku pokoju, uparcie wpatrując się w stosy ubrań.
W myślach przeklinałam nie tylko siebie, ale i Grahama. Mogliśmy spotkać się od razu po szkole, oboje ubrani w mundurki. Wtedy nie obawiałabym się, że przesadziłam - lub też zupełnie odwrotnie - z ubiorem. Dou wpadł na "genialny" pomysł spotkania się dwie godziny później.
– Co powiesz na to, żebyśmy spotkali się o szesnastej? Nie chciałbym wychodzić na miasto w mundurku, który nosiłem cały dzień. Dodatkowo jestem po dwóch godzinach wuefu. Wolałbym się umyć – powiedział, kiedy staliśmy na schodach, które prowadziły na szkolny dziedziniec.
– W porządku – zgodziłam się, naciągając na głowę kaptur. – Może do tego czasu przestanie lać.
Z perspektywy czasu wolałabym spędzać czas ze śmierdzącym potem Douglasem, będąc zupełnie przemoknięta niż siedzieć w pokoju już piętnastą minutę i zastanawiać się, czy dana kombinacja odzieży będzie odpowiednia.
– Vera wiedziałaby, jak się ubrać. Zawsze świetnie wygląda – westchnęłam, odchylając się do tyłu, by upaść na dywanik położony przy łóżku.
No właśnie, Veronica wiedziałaby w co się ubrać.
Automatycznie klepnęłam się w czoło. No przecież.
CZYTASZ
Go away with Our Song [wolno pisane]
Novela JuvenilBlair Ferguson zapragnęła spełniać swoje marzenia. Chciała udowodnić sobie oraz innym, że jest warta więcej, niż mogłoby się wydawać. Nic nie mogło jej zniechęcić a tym bardziej powstrzymać. Była nawet w stanie zmanipulować i zawrzeć układ z chłopak...