𝓒𝓱𝓪𝓹𝓽𝓮𝓻 𝓕𝓲𝓿𝓮

516 21 14
                                    

𝓟𝓸𝓿. 𝓜𝓲𝓻𝓪𝓫𝓮𝓵

Byłam we Francji. Lance zabrał mnie na kolejny wyścig. Mogłam też powiedzieć, że bardzo dobrze nam się układało przez te dwa tygodnie. Spędzałam czas tylko z nim albo sama. Czasami mnie gdzieś zabierał. Mieliśmy kilka cute wieczorów z filmami które wybrał do oglądania. Mogło tak być. Tak mi się wydawało, że było naprawdę dobrze.

Nie odbierałam wiadomości od nikogo innego. Kontakty z Charles'em, Carlosem i Lando zablokowałam po pierwszych otrzymanych wiadomościach, a konwersacje z braćmi wyciszyłam i nie wchodziłam w nie.

Szłam właśnie przez padok robiąc jakieś zdjęcia, bo czasami zdarzało mi się wrzucić coś na prywatnego instagrama.

I wtedy usłyszałam głos, ten głos którego wcale nie chciałam słuchać więcej.

— Mirabel! — Charles podbiegł do mnie.

— Czego chcesz?

— Co się stało?

— Ty się stanołeś.

— Ale-

— Nie mam ochoty z tobą gadać. Ani z żadnym z was. Jeśli macie mi wmawiać jakieś gówna. Nie chcę was znać.

— Mirabel to wszystko nie tak, chcemy ci pomóc.

— Ale nie macie w czym! Wszystko jest w jak najlepszym porządku! I jeśli jeszcze raz usłyszę, że mam zerwać z Lance'm to nie ręczę za siebie!

— Mira proszę...

— Nie nazywaj mnie tak. Muszę już iść.

— Daj sobie wszystko wytłumaczyć.

— Nie ma czego tłumaczyć! Lance jest najlepszym chłopakiem na świecie! Więc odpierdolcie się!

Naprawdę nie miałam siły już z nim rozmawiać. Irytowało mnie, że uważali, że wiedzą lepiej ode mnie co jest dla mnie dobre a co złe. Sama umiałam sobie poradzić. I szło mi w tym bardzo dobrze. Spojrzałam jeszcze na niego ale zobaczyłam idących w naszą stronę Carlosa z Landem i już wiedziałam, że muszę się wynosić. Wkurzali mnie i musiałam przyznać Lance'owi rację — Geje są dziwni i nie powinno się z nimi zadawać. Dlatego też odwróciłam się na pięcie i bez słowa poszłam w stronę garażu Aston Martina. Słyszałam, że Charles mówi coś do mnie ale puściłam to mimo uszu. Znaleźli się znajomi, wcale ich nie potrzebowałam, ani ich ani ich głupi rad. Umiem wybierać między dobrem a złem.

Znalezienie Lance'a nie zajęło mi dużo czasu.

— Gdzie byłaś? — Odrazu na przywitanie dostałam pytanie.

— Robiłam zdjęcia. I nie martw się nagadałam Charlesowi w tym i reszcie, że mają mnie zostawić w spokoju.

— W końcu poszłaś po rozum do głowy. Nie byli dla ciebie dobrzy.

— Wiem, pomogłeś mi to zrozumieć.

— Właśnie, ja pomogłem — powiedział i pocałował mnie w czoło. — Muszę iść, czekają na mnie.

— Jasne, będę oglądać wyścig tutaj.

— Trzymaj kciuki.

— Zawsze to robię. O... i po wyścigu mam dla ciebie niespodziankę! Napewno się ucieszysz!

— Nie wątpię. — Uśmiechnęłam się jeszcze do niego i poszłam usiąść na krzesła z których miałam oglądać przebieg wyścigu.

꧁꧂

Lance ukończył wyścig w pierwszej dziesiątce. Widać było po nim jak bardzo się z tego cieszy. Jak tylko mu pozwolono przybiegł do mnie i pocałował mnie odkręcając jednocześnie.

𝓖𝓸𝓸𝓭 𝓞𝓻 𝓑𝓪𝓭 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz