𝓟𝓸𝓿. 𝓜𝓲𝓻𝓪𝓫𝓮𝓵
Po trzech dniach udało mi się dotrzeć do Monako. Charles przyjechał po mnie na lotnisko, a ja byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Nie byłam tylko pewna czy powinnam reagować aż tak wielkim entuzjazmem. Chyba nie, ale nie dbałam o to.
Gdy wysiadłam z samochodu na podjeździe widok jego domu trochę mnie przytłoczył. Był naprawdę duży i widać było, że poszło na niego dużo pieniędzy. Oczywiście był też bardzo ładny, ale nie byłam przezwyzajona do takich widoków. A tutaj w Monako większość domów była właśnie taka.
- Wszystko w porządku? - zapytał Charles gdy stanął obok mnie.
- Duży dom - Tylko to udało mi się wykrztusić.
- Zależy do czego porównujesz.
- Do miejsc gdzie mieszkałam. - Złapałam mocniej za rączkę walizki.
- Ou... No tak. Wejdziemy?
- Prowadź. - Poszłam za nim.
Zaprowadził mnie do środka i pokazał co mniej więcej gdzie się znajduje. Na końcu otworzył mi drzwi do sypialni, w której miałam spać.
- Rozgość się, cała szafa jest pusta dla ciebie, a drzwi z boku są do twojej łazienki.
- Dzięki... - Stałam trochę wmurowana. Miałam własną łazienkę. Może dla niektórych nie było to coś nadzwyczajnego, ale dla mnie jak najbardziej.
- Będę na dole w salonie, jak będziesz gotowa to zejdź, chciałbym cię gdzieś zabrać. - Spojrzał się na mnie i się uśmiechnął.
- Mnie?... Gdzie?... Mam się jakoś specjalnie ubrać czy coś? - Zaczęłam trochę panikować.
- Ubierz się tak jak chcesz i nie bój się. Będzie fajnie.
- Mam nadzieję - powiedziałam cicho, a chłopak zostawił mnie idąc zapewne jak zapowiedział do salonu, który swoją drogą też był olbrzymi.
Weszłam do pokoju i otworzyłam walizkę. Zaczęłam się zastanawiać w co się ubrać. Nigdy nie miałam z tym większego problemu, ale tym razem chciałam wyglądać naprawdę dobrze. Po pierwsze nie wiedziałam gdzie idziemy i jaka jest definicja Charles'a "będzie fajnie". Po drugie byłam w Monako, tutaj chyba trzeba się jakoś dobrze prezentować. Po trzecie co chyba najciężej przychodziło mi przyznać, chciałam dobrze wyglądać dla niego.
W końcu wybrałam sobie ciemnozieloną lekką sukienkę do kolan. Uznałam, że nie jest zbyt wyszukana ale ładniejsza niż t-shirt i dżinsy, które miałam na sobie. Na szybko rozczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Byłam z siebie zadowolona. Wzięłam jeszcze małą czarną torebkę gdzie wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy.
Zeszłam na dół i weszłam do salonu, gdzie czekał na mnie Charles siedząc na kanapie i pijąc sok ze szklanki.
- Jestem gotowa - oznajmiłam gdy stanęłam w wejściu.
- Okej-... - Spojrzał się na mnie i przez chwilę nic nie mówił. - Wyglądasz ślicznie.
- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się. - Chociaż nadal nie wiem czy tak jest odpowiednio dobrze jak na tutejsze standardy.
- Jest idealnie. - Zapewnił mnie wstając. - Nie będzie to problem jeśli się przejdziemy?
- Najmnijeszy. - Byłam zadowolona, że pozostałam w swoich trampkach.
Poszłam za nim do wyjścia i gdy upewnił się, że wszystko jest dobrze zamknięte wyszliśmy na ulicę.
Zaczęliśmy iść chodnikiem, a ja podziwiałam tutejsze domy. Miasto było bardzo zadbane, do tego było przyjemnie ciepło. Jedynym minusem, który widziałam to wszech obecny przepych. Naprawdę rzucało się w oczy, że mieszkają tu bogaci ludzie. Starałam się zachowywać tak jakby to było dla mnie zwyczajne, chociaż czasami zakłóło uczucie zazdrości.
CZYTASZ
𝓖𝓸𝓸𝓭 𝓞𝓻 𝓑𝓪𝓭
Fanfiction꧁Dlaczego nigdy nie wiem co jest dla mnie dobre a co złe꧂ 𝓒𝓱𝓪𝓻𝓵𝓮𝓼 𝓛𝓮𝓬𝓵𝓮𝓻𝓬 𝓯𝓪𝓷𝓯𝓲𝓬𝓽𝓲𝓸𝓷