𝓟𝓸𝓿. 𝓜𝓲𝓻𝓪𝓫𝓮𝓵
Krążyłam po moim starym pokoju. Na łóżku siedzieli Pedro i Camilo. Z nimi zawsze miałam najlepszy kontakt bo najbliżej byłam do nich wiekiem. Pedro był trzy lata starszy, a Camilo trzy lata młodszy.
- Dlaczego mama nie powiedziała ojcu, że przyjadę?
- Byliśmy pewni, że wie - powiedział Pedro.
- I dziwiliśmy się, no chyba głównie ja, że tak spokojnie to przyjmuje - odezwał się Camilo. - Nie chcę cię stresować, ale był na ciebie ostro wkurwiony.
- Słownictwo! - krzyknęliśmy w tym samym czasie z Pedrem.
- Dobra, dobra. W każdym razie, wogóle nie pozwalał nam, znaczy mnie i Sofí się z tobą kontaktować. On się boi, że i jej namieszasz w głowie i też będzie chciała wyjechać.
- Ona ma 10 lat! Pozatym to moja decyzja i jeśli ona będzie też chciała to ma do tego prawo!
- My to wiemy. On nie. - Camilo spojrzał się na mnie. - Ledwo pozwolił mi mieszkać w internacie.
- Nienawidzę go.
- Mira, spokojnie - Pedro wstał z łóżka i do mnie podszedł. - Wcale nie musi być aż tak źle. Kolację przeżyjemy, bo będzie tam Sofía i będzie musiał się pilnować
- Ta wiem. Najwyżej potem ucieknę i szybko wrócę do Kanady.
- Obiecałaś Sofí, że nas nie zostawisz. - Przypomniał mi Camilo.
- Jesteś już dorosły, możesz mieć kontakt z kim chcesz. Nie może ci już zakazać kontaktowania się ze mną, więc będziesz mógł pomagać w tym jej.
- Mira, nie zakładaj najgorszego. Będzie dobrze. On się uspokoi, a ty będziesz do nas przyjeżdżać. - Pedro położył mi rękę na ramieniu.
Chciałam mu coś na to odpowiedzieć, ale w tym momencie otworzyły się drzwi i stanęła w nich Sofía. W jednej ręce trzymała kubek z kredkami, a w drugiej kolorowankę, którą jej przywiozłam jako prezent.
- Mira pokolorujesz ze mną?
- Tak, jasne. - Byłam trochę zaskoczona jej pojawieniem się. - Chodź tutaj. - Ale nigdy nie umiałam jej odmówić.
I kiedy weszła do pokoju i rozłożyła swoje rzeczy na moim biurku, chłopaki stwierdzili, że wyjdą i zostawią nas same.
- Zawołam was kiedy będzie trzeba - powiedział jeszcze Pedro i zamknął drzwi.
Następną godzina minęła mi na kolorowaniu księżniczek i wróżek. Oczywiście według mojej siostry każda z nich poiwnna być ciemnoskóra tak samo jak ona czy ja.
W tym czasie nie mogłam jeszcze bardziej roztrząsać nadchodzącego spotkania z tatą, co chyba wyszło mi na plus, bo zaczynałam dostawać jakaś paranoję na ten temat. Poprostu nie chciałam się z nim kłócić, jeśli już mama mnie przeprosiła, rodzeństwo było szczęśliwe, że z nimi jestem, nie chciałam, żeby on to zepsuł.
Po półtorej godzinie Pedro zawołał nas na kolację. Posłałam Sofíę przodem, mówiąc, że zaraz też przyjdę. I tak było. Przyszłam z dwie minuty później. Weszłam do salonu gdzie przy dużym stole już wszyscy siedzieli. Mój ojciec też, u szczytu stołu i patrzył się prosto na mnie.
- Cześć tato. - powiedziałam sztywno i usiadłam do stołu.
- Wróciłaś. - To jedno słowo, to był cały jego komentarz. Przez cały czas w którym jedliśmy nie powiedział już nic więcej.
Zamiast niego odzywali się Juan i Pedro opowiadając o siatkówce, treningach i ich życiu. Potem zaczął dodawać coś Camilo na temat swojego liceum i przyszłych studiów, do których już się szykuje. Sofía powiedziała coś o wróżkach, a wszyscy pokiwaliśmy głowami na znak, że wierzymy. Żadne z naszych rodziców się nie odezwało. Dopiero wtedy gdy zaczęliśmy jeść lody, będące deserem mama zapytała się mnie o to jak mi się żyje w Kanadzie. Nie zdążyłam jednak nic odpowiedzieć.
CZYTASZ
𝓖𝓸𝓸𝓭 𝓞𝓻 𝓑𝓪𝓭
Fanfiction꧁Dlaczego nigdy nie wiem co jest dla mnie dobre a co złe꧂ 𝓒𝓱𝓪𝓻𝓵𝓮𝓼 𝓛𝓮𝓬𝓵𝓮𝓻𝓬 𝓯𝓪𝓷𝓯𝓲𝓬𝓽𝓲𝓸𝓷