𝓒𝓱𝓪𝓹𝓽𝓮𝓻 𝓣𝔀𝓮𝓷𝓽𝔂 𝓢𝓮𝓿𝓮𝓷

188 15 0
                                    

𝓟𝓸𝓿. 𝓒𝓱𝓪𝓻𝓵𝓮𝓼

Wróciłem do pokoju zaraz po konferencji. Myślałem, że zastam Mirabel w środku. Nie było jej jednak, co znaczyło, że poszła do Rosali. Nie pisała do mnie, więc założyłem, że mimo wszystko dobrze się bawi. Nie chciałem jej przeszkadzać, więc też się nie odzywałem. Rzadko gdzieś z kimś się spotykała, więc jeśli tylko wszystko było bezpiecznie nie miałem nic przeciwko, żeby tam była.

Siedziałem w pokoju nie robiąc nic szczególnego. Trochę przeglądałem social media, trochę sobie oglądałem film. Zszedłem na kolację do hotelowej restauracji. Zjadłem w towarzystwie Pierre'a, który tak jak obiecał swojej dziewczynie nie wrócił jeszcze do swojego pokoju. Siedzieliśmy razem w restauracji pijąc drinka. Tylko jednego, żeby przez noc całkowicie pozbyć się alkoholu z organizmu. Nie działo się nic niezwykłego.

Dopiero około dziewiątej zadzwonił mój telefon. Byłem pewny, że to Mirabel. Wróciła do pokoju i pewnie zastanawia się gdzie jestem. Jednak gdy spojrzałem na wyświetlacz nie była to moja dziewczyna. Dzwoniła do mnie Camilla. Odebrałem.

- Halo? Camilla? Co się stało?

- Charles? Jesteś w hotelu?

- Tak. W restauracji, a co?

- Przyjdź do pokoju Pierre'a i Rosali, 830. Chodzi o Mirabel. - Zabrzmiała poważnie, a ja w głowie miałem już najgorsze scenariusze.

- Co z nią?! - Wstałem od stołu i zostawiając Pierre'a bez żadnych wyjaśnień ruszyłem prawie biegnąc do windy.

- Upiła się. I to tak mocno. Musisz pomóc mi ją ogarnąć, bo nie chce przestać pić.

- Już idę. Zabiorę ją do pokoju. Zaraz będę. - Rozłączyłem się.

Gdy winda zatrzymała się na naszym piętrze pobiegłem do pokoju 830. Drzwi były zamknięte, więc zacząłem w nie głośno pukać. Po chwili otworzyła mi Camilla. Odrazu usłyszałem muzykę oraz poczułem zapach alkoholu. Wszedłem do środka.

- Mirabel? - Dziewczyna odwróciła się do mnie razem z Rosali i jeszcze jedną dziewczyną, której nie poznawałem. Zauważyłem, że była bez koszulki co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło.

- Ohh Charles! - Podeszła do mnie z kieliszkiem w ręku. - Napijesz się? - Uśmiechnęła się ale widać było, że jest całkowicie upita. Do tego pachniała mocnym alkoholem.

- Nie. - Wyciągnąłem jej z rąk kieliszek i odstawiłem na stół. Nie chciałem wyjść na nie miłego, ale trzeba było mówić ostro, żeby przemówić do niej. - Chodź, idziemy stąd.

- Nieee. - Lekko zatoczyła się na bok.

- Mirabel, idziemy. - Złapałem ją za rękę zanim odeszła odemnie. Przestała się uśmiechać i zrobiła obrażoną minę. Spodziewałem się, że nie będzie zadowolona, ale musiałem ją stąd zabrać. Pociągnąłem ją lekko w stronę wyjścia.

Niechętnie zaczęła iść za mną jednak wogóle nie szło jej chodzenie prosto. Zataczała się na boki dopóki nie potknęła się. Zdążyłem złapać ją zanim upadła. Nie mogłem pozwolić jej iść w takim stanie. Prędzej zabiła by się zanim doszła by do naszego pokoju. Dlatego wziąłem ją na ręce i bez słowa wyszedłem z pokoju. Dziewczyna wtuliła twarz w moją koszulkę i gdyby nie była kompletnie pijana uznałbym to za naprawdę urocze. Zaniosłem ją do naszego pokoju.

W środku położyłem ją delikatnie na łóżku. Zaczęła minimalnie się trząść, prawdopodobnie przez brak koszulki było jej zimno. Znalazłem koc i przykryłem ją nim. Usiadłem na skraju łóżka. Miała zamknięte oczy i powoli zasypiała. Złapałem ją za rękę nie byłem zły, było mi przykro i się o nią martwiłem. Siedziałem tak dopóki nie zasnęła.

𝓖𝓸𝓸𝓭 𝓞𝓻 𝓑𝓪𝓭 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz