𝓟𝓸𝓿. 𝓒𝓱𝓪𝓻𝓵𝓮𝓼
Źle zareagowałem zdałem sobie sprawę kiedy Mira uciekła. Powinienem przemyśleć najpierw to co do mnie mówiła. Starałam się to zrozumieć. Nie chciałem wyjść na ignoranta, chciałem ją zrozumieć, wiedzieć co się dzieje. Ale żeby to wszystko zrozumieć potrzebowałam jeszcze z nią porozmawiać przy okazji wyjaśnić wszystko co w tym momencie czułem.
Poszedłem za nią. Nie chciałem jej wystraszyć, więc powoli wszedłem na balkon. Stała tyłem do mnie oparta o barierkę. Ciągle miała na sobie moją bluzę i wyglądała w niej uroczo.
- Mira? - Podszedłem do niej i też oparłem się o barierkę. - Nie musisz za nic przepraszać, to ja powinienem.
- Mogłam odrazu ci powiedzieć... - Odwróciła się w moją stronę. Zauważyłem, że miała ślady łez na policzkach i to było najgorsze. Nie chciałem, żeby przezemnie płakała. Wogóle nie chciałem żeby tego nie robiła.
- Płakałaś?
- Nie.
- Widzę przecież. - Delikatnie dotknąłem jej policzka. - Przepraszam. Źle zareagowałem.
- Bardzo normalnie. - Spuściła wzrok na ziemię.
- Ale nie chciałem. Chcę zrozumieć ciebie i to co czujesz. Jeśli czegoś nie chcesz nie będziemy nic robić. Teraz już to wiem.
- Ale pewnie będziesz chciał...
- Nie zrobię nic wbrew tobie. Nie czujesz się z tym dobrze? Nie będę nic robił. I nie musisz bać się mówić mi o takich rzeczach, dobrze?
- Mhm...
- Może czasami nie będę wiedział co zrobić ale będę się starał.
- Dziękuję. - Przytuliła się do mnie, objąłem ją. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. - Pocałowałam ją w czubek głowy. - Pamiętaj zawsze możemy porozmawiać o wszystkim.
Pokiwała tylko głową ale nie odsunęła się odemnie. Staliśmy tak przytulając się na balkonie. Pod nami znajdowało się miasto i tysiące ludzi, ale w tym momencie byliśmy tylko my, a raczej tylko ona. Ruszyliśmy się dopiero wtedy, kiedy poczułem, że zaczyna się trochę trząść.
- Zimno ci?
- Trochę.
- Wejdźmy do środka. Chyba obydwoje poiwnniśmy odpocząć.
Tak zrobiliśmy. Zamknąłem drzwi balkonowe, a Mirabel poszła odrazu do sypialni. Usłyszałem jak wyciąga ubrania z szafy, więc postawiłem poczekać chwilę zanim tam wejdę. Nie wiedziałem na ile czuła by się komfortowo przebierając przy mnie, szczególnie po ostatniej rozmowie.
Nie wchodziłem do środka, dopiero minęliśmy się w drzwiach gdy dziewczyna szła do łazienki. Zdążyłem sam się przebrać zanim wróciła. Odrazu położyła się na łóżku.
Po krótkiej wizycie w łazience zrobiłem to samo. Leżeliśmy przez chwilę w ciszy i w bezruchu. Nie wiedziałem co zrobić i czy wogóle coś robić. Nie zdążyłem się oto zapytać bo mnie wyprzedziła.
- Mogę się przytulić? - zapytała spoglądając na mnie.
- Oczywiście.
I już po chwili leżała wtulona we mnie. Objąłem ją ramieniem. Chciałem jeszcze o coś zapytać albo po prostu porozmawiać ale zanim cokolwiek zrobiłem poczułem jak zwolnił jej oddech i jak się rozluźniła. Zasnęła praktycznie odrazu, a nie chciałem jej budzić. Porozmawiamy kiedy indziej, niech się wyśpi.
- Buenas noches (Dobranoc) - powiedziałem cicho.
꧁꧂
Następnego dnia obudził mnie budzik. Mój budzik. Chciałem odrazu podnieść się i go wyłączyć, ale poczułem ciężar. To była Mirabel. Całą noc przespała przytulona do mnie i dopiero teraz się powoli budziła. Najdelikatniej jak mogłem podniosłem się na tyle żeby sięgnąć ręką po telefon i wyłączyć dzwonienie.
Gdy to zrobiłem odwróciłem się do dziewczyny, była już rozbudzona i siedziała na łóżku. Była bez makijażu w za dużej koszulce i dresach w potarganych włosach, ale dla mnie i tak wygadała najładniej na świecie. Mogłem jej się tak przyglądać cały czas i zakochiwać się coraz mocniej.
- Buenos días (Dzień dobry) - powiedziała jeszcze trochę zaspanym głosem.
- Buenos días. - Mój hiszpański nie był na jakimś znakomitym poziomie ale starałem się coś mówić. - Przepraszam, że cię obudziłem, ale muszę być na torze o odpowiedniej godzinie.
- Rozumiem. I spokojnie nic się nie stało. - Opadła głową na poduszkę. - Ale jeszcze chwilę poleżę.
- Dobrze - Usmichnąłem się. - Pójdę się ogranąć. - Pocałowałem ją w głowę i wstałem. Najchętniej zostałbym w łóżku, ale nie było wyjścia. Tym razem go nie miałem.
Poszedłem się umyć i przebrać. Gdy wszedłem z łazienki poprosiłem o śniadanie do pokoju. Wiedziałem, że narazie Mirabel nie chciała pokazywać się razem częściej niż było to konieczne. Pozatym nadal nie wstała z łóżka i żal było by mi ją z niego wyciągać. Dlatego po kilkunastu minutach wszedłem do sypialni z tacą ze śniadaniem w rękach.
- Śniadanie przyszło
- Hmm?... - mruknęła pod nosem otwierając oczy. - Dziękuję.
- Nie ma za co. - Poczekałem aż usiądzie i podałem jej tacę. Sam też usiadłem na łóżku i zacząłem jeść.
- El desayuno (śniadanie) - odezwała się w połowie jedzenia tostów z jajkiem. Od jakiegoś czasu rzucała mi słowami po hiszpańsku, a ja starałem się je zapamiętywać.
- Śniadanie?
- Tak. Kiedyś nauczę cię mówić po hiszpańsku.
- To jest twój cel?
- A nie chciałbyś się nauczyć?
- W zasadzie dlaczego nie.
- Mogłabym przedstawić ci moją rodzinę. Było by ci łatwiej.
- Chciałabyś mnie przedstawić? - Zaskoczyło mnie to trochę.
- No tak... Bo jeśli już mówię ci wszystko... - Zapatrzyła się na swój kubek kawy. - Chcę się przeprowadzić.
- Gdzie? Do Kolumbii?
- Nie, nie. Do Kalifornii. Moi bracia tam mieszkają, a chciałabym spędzać z nimi więcej czasu. Chociaż wiem, że w Kanadzie mam ułożone życie i jest tam Ana... Jednak za dużo rzeczy tam przypomina mu o Lance'ie. Trochę też boję się, że nagle się pojawi gdzieś gdzie i ja będę, a nie będę się tego spodziewać.
- Jeśli poczujesz się przez to lepiej, będę cię wspierać.
- Dziękuję... Będę mogła zacząć trochę od nowa. Nowy dom i inny kraj, ale jednak będą tam moi bliscy. Chyba jestem na to gotowa. Do tego dostałam propozycję współpracy przy produkcji nowego filmu pełnometrażowego i wtedy była bym na miejscu.
- Jestem z ciebie dumny. - Odstawiłem swój talerz na szafkę i przytuliłem ją. Cieszyłem się, że jest gotowa na podejmowanie ważnych kroków w swoim życiu. Chciałem jej pomagać w tym i cieszyłem się że mi o tym wszystkim mówi.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - Pocałowałem ją.
- A teraz już koniec rozmów o mnie - powiedziała gdy skończyliśmy się całować. - Masz wyścig do wygrania.
- I wygram go dla ciebie. - Uśmiechnęła się. - A co do twojej przeprowadzki...
- Nie. Ten temat wróci dopiero po dzisiejszym wyścigu. Muszę jeszcze wrócić do Kanady i zakończyć kilka spraw. Potem będziemy realnie coś robić.
- Dobrze skarbie. Zrobimy tak.
- A teraz już idź, bo się spóźnisz. Przyjadę na tor za jakiś czas.
CZYTASZ
𝓖𝓸𝓸𝓭 𝓞𝓻 𝓑𝓪𝓭
Fanfiction꧁Dlaczego nigdy nie wiem co jest dla mnie dobre a co złe꧂ 𝓒𝓱𝓪𝓻𝓵𝓮𝓼 𝓛𝓮𝓬𝓵𝓮𝓻𝓬 𝓯𝓪𝓷𝓯𝓲𝓬𝓽𝓲𝓸𝓷