𝓒𝓱𝓪𝓹𝓽𝓮𝓻 𝓔𝓲𝓰𝓱𝓽

448 23 0
                                    

𝓟𝓸𝓿. 𝓜𝓲𝓻𝓪𝓫𝓮𝓵

Minęły kolejne dwa tygodnie od pogodzenia i odnowienia kontaktów z Aną. Od tamtej pory dużo się zmieniło.

Po pierwsze polepszyło mi się samopoczucie. Już nie czułam się taka samotna i bezwartościowa.

Po drugie udało mi się skontaktować z Juanem i Pedrem i wszystko im wytłumaczyć. Ze zdziwieniem mogę stwierdzić, że równie szybko mi uwierzyli. Chyba widać kiedy mówię szczerą prawdę. Teraz rozmawiamy codziennie jak nie z obydwójką to chociaż jednym z nich.

Kolejną zmianą był fakt, że zaczęłam rozmawiać z Charles'em, Carlosem i Lando. Przestałam już ignorować ich wiadomości oraz ich odblokowałam. Coraz częściej zdarza mi się z nimi pisać o totalnych głupotach, a codzienne wysyłanie sobie memów już stało się tradycją.

Z Aną widuje się praktycznie codziennie. Zdarza się, że potrafi wogóle nie wychodzić z mojego mieszkania. Dostała w pracy kilka zleceń, na pisanie artykułów, które nie wymagają wyjazdów oraz jednoczenie wszyscy pomagamy jej pisać artykuły, które mają pomóc jej zostać dziennikarzem Formuły 1. Tak, dziewczyna interesuje dużo dłużej odemnie. Dlatego też razem oglądamy wyścigi i mamy w planach pojechanie na najbliższy. Oficjalnym powodem są pierwsze praktyki Any, które mają pokazać czy nadaje się do tego, jednak nieoficjalnie poprostu chcemy się spotkać ze znajomymi. Bo zapomniałam dodać, że wyciągnęłam Anę w moje znajomości z kierowcami i ona też bierze udział w naszych często głupich życiowych rozkminach i rozmowach.

Nigdy nie myślałam, że może aż tak dobrze mi się w życiu układać. Po tym wszystkim co się wydarzyło. Było naprawdę cudownie. Bałam się, że zaraz coś się popsuje. Nigdy nie może być zbyt długo dobrze i to mnie przerażało.

꧁꧂

Weszłam razem z Aną na teren padoku. Dostałam wejściówkę jako jej osoba towarzysząca, chociaż plan był taki, że Ana zajmije się swoimi praktykami, a ja w tym czasie posiedze razem z chłopakami w garażu Ferrari, żeby na koniec po wszystkim iść razem na imprezę. Miało być idealnie. Marzenie, które już po 10 minutach zostało zniszczone.

Ana zdążyła się już ze mną pożegnać i pobiegła do swojego szefa by pokazać jak bardzo punktualna i odpowiedzialna jest. Dlatego ja powoli zaczęłam sobie iść w umówione miejsce, gdzie miałam spotkać się z Charles'em i resztą. Nie spodziewałam się, że zostanę zaatakowana przez dziennikarkę. Ja. Zwykła, nic nie znacząca w tym świecie Mirabel. Jednak jak się okazało, po mediach rozeszło się już o moim rozstaniu z Lance'm i jak się dowiedziałam było w tych newsach pełno kłamstw na mój temat. Domyśliłam się kto mógł w tym maczać palce. Wkurzyłam się. Rozumiem, że social media żyją takimi skandalami, ale chociaż zachowajmy w prawdzie, która strona związku zdradziła i okazała się być pizdą.

- Vete a la mierda (Odpierdol się) - krzyknęłam do kobiety, która cały czas próbowała wyciągnąć ze mnie informacje.

Trochę ją wcięło na moment, co pozwoliło mi uciec od niej. Pobiegłam jak najszybciej pod garaż Ferrari. Z daleka już zobaczyłam Charles'a a razem z nim naszą ukochaną parę - Carlosa i Lando.

- Hey, przed kim uciekamy? - zapytał Lando gdy omal na nich nie wpadłam, nie wyrabiając w hamowaniu.

- Muszę się schować. Wejdźmy do budynku.

- Ale co-

- Proszę...

Charles zaprowadził nas do swojego pokoju, który teoretycznie miał służyć tylko jemu w kwestii odpoczynku.

Usiadłam na kanapie i w końcu mogłam odetchnąć.

- Aż się boję zapytać. - Carlos spojrzał na mnie.

- Putos medios y periodistas. A la mierda las noticias falsas. Soy bien, no hagamos un monstruo de mí. (Jebane media i dziennikarze. Jebać fake newsy. Jestem dobra, nie róbcie ze mnie potwora.)

- Mirabel... Pierwsza zasada: media mamy w dupie.

- Łatwo ci mówić Carlos! Nie z ciebie zrobili 'niewierną sukę'. I dobrze wiemy czyja to wina!

- Zatłuke gnoja. - Charles wydawał się bardzo wkurzony. - Co jeszcze przeczytałaś?

- Głównie to, że to moja wina... ale też przyczepili się do mojego pochodzenia...

- Co?!

- Nie udawaj zdziwionego. Jesteście biali, do was nikt nie ma problemu i nie nazwa terrorystą tylko dlatego, że macie taki, a nie inny odcień skóry.

- Ja to aż tak biały nie jestem-

- Nie pomagasz Carlos. - Lando złapał swojego chłopaka za rękę. - Mira, spróbujemy to naprostować. Narazie jednak się tym nie przejmuj, okay? Ludzie gadają i będą gadali.

- Dzięki

- Nie ma sprawy. W końcu od tego są przyjaciele. - Po tych słowach zrobiło mi się jeszcze milej. Oni naprawdę chcieli mi pomóc, w końcu znalazłam kogoś dobrego dla mnie. - Aaa teraz muszę się spieszyć, bo zaraz zaczną mnie szukać. Wrogi zespół i te sprawy. - Zanim pobiegł do siebie, pocałował jeszcze Carlosa i już go nie było.

- Uroczo.

- Zamknij się. - Odezwał się Carlos, ale uśmiechnął się. - Też lepiej już pójdę. Do zobaczenia.

- Czeeść!

Gdy Carlos wyszedł zdałam sobie sprawę, że zostałam sama z Charles'em, który nie odzywał się od jakiegoś czasu. Odwróciłam się do niego.

- Wszystko w porządku? - zapytałam. - Mam sobie iść? - Wstałam, bo pomyślałam, że może mu przeszkadzam.

- Nie! Znaczy nie musisz. Zostań jeśli chcesz. Tutaj nie będziesz musiała unikać ludzi z mediów.

- Okay, dzięki.

- Przepraszam, że tak mało robię. - Trochę zaskoczyła mnie ta wypowiedź.

- Mało?... Charles tobie powinnam dziękować najbardziej. Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego miałam... Może nie wspominaj o tym Anie.

- Ale-

- Nie zaprzeczaj mi tu. To ty pomogłeś mi pozbierać się we Francji, a potem pomogłeś zebrać się w garść w domu. Gdyby nie ty pewnie nie stałabym tutaj w takim stanie. Bardzo mi pomogłeś i jestem ci wdzięczna za to.

- Mirabel? - odezwał się po chwili ciszy.

- Tak?

- Mogę... Mogę cię przytulić?

- T-tak, jasne...

Poczułam jak mnie obejmuje i przytula do siebie. Wtuliłam twarz w jego koszulkę i też go przytuliłam. Był to najlepszy przytulas w moim życiu. Czułam jego ciepło i to mnie uspokajało. Pojawiła mi się nawet taka bardzo głupia myśl, że mogłam tak częściej.

- Chcę ci cały czas pomagać. Żebyś dobrze się czuła.

- Charles, nie musisz przecież.

- Ale chcę.

W tym momencie automatycznie zaczęłam się rumienić. Jak dobrze, że nie musiałam na niego patrzeć, tylko mogłam schować twarz całkowicie w jego ramieniu.

𝓖𝓸𝓸𝓭 𝓞𝓻 𝓑𝓪𝓭 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz