𝓒𝓱𝓪𝓹𝓽𝓮𝓻 𝓣𝓱𝓲𝓻𝓽𝔂 𝓣𝓱𝓻𝓮𝓮

175 12 0
                                    

𝓟𝓸𝓿. 𝓜𝓲𝓻𝓪𝓫𝓮𝓵

Charles został u mnie aż do soboty. Co prawda musiałam zacząć chodzić normalnie do pracy. Nie przeszkadzało nam to jednak w spędzaniu czasu razem. Wieczorami chodziliśmy na spacery w mój ulubiony sposób - udając, że jesteśmy najzwyklejszą parą, a nie jedną z bardziej rozpoznawalnych na Twitterze.

W czasie gdy ja byłam w pracy Charles najczęściej spędzał czas z moimi braćmi, którzy po zakończeniu sezonu mieli chwilę przerwy na odpoczynek. Wiedziałam, że chodzili razem biegać, raz czy dwa byli na siłowni. I kochali mnie obgadywać. Szlag mnie trafiał, bo Juan zna dużo historyjek o mnie gdy byłam albo irytującym dzieckiem albo przypałową nastolatką. I gdy któryś raz Charles przyznał się, że coś z tego usłyszała, zrobiłam mojemu bratu pół godzinny wykład pt. Dlaczego jest takim debilem. Pozatym wszystkim było naprawdę fajnie.

W sobotę odprowadziłam Charles'a na lotnisko, gdzie niestety nasze udawanie "normal couple" trochę nie wyszło. Zostaliśmy rozpoznani. W ruch poszło dawanie autografów i robienie sobie zdjęć. Nie przeszkadzało mi to, gdybym ja spotkała swojego idola też bym pewniej poprosiła o autograf. Jednak gdyby ten idol miał dziewczynę, która stoi obok nie robiła bym do niego maślanych oczu. Byłam bliska od skomentowania tego jakoś, finalnie jednak nic nie zrobiłam.

Byłam z Charles'em tak długo jak mogłam czyli do odprawy bagażu. Dalej już nie mogłam iść. Przytuliłam go życząc mu powodzenia i obiecując, że będę wszytsko oglądać na żywo. Uśmiechnął się, pocałował mnie i zniknął w tłumie.

Zaczęłam sama przedzierać się do wyjścia i ku mojemu zaskoczeniu nawet bez chłopaka u boku niektórzy wiedzieli kim jestem. Było to nadzwyczaj stresujące, kilka razy musiałam zasłonić się ręką. Wiedziałam, że są fani Charles'a którzy całkiem mnie lubią, tych również lubiłam. Byli tacy co mieli totalnie gdzieś to z kim się spotyka ich ulubiony kierowca, tych również lubiłam, nie wtrącali się. I na końcu byli też tacy, którzy serdecznie mnie nienawidzili, były to głównie laski, które jedyne o czym marzyły to przespanie się z kimś sławnym i zabranie mu karty kredytowej, tych nienawidziłam z wzajemnością.

Wydostałam się z lotniska i już w większym spokoju wróciłam do domu. Dzisiaj nie miałam co robić, weekendy miałam w większości wolne. Mimo tego zdarzało mi się z własnej woli w nie pracować, żeby móc bardziej przesuwać swój grafik. Szczególnie, że planowałam wziąć wolne na cały weekend w Abu Dhabi i jeszcze dzień na powrót. Dlatego teraz postanowiłam zabrać się za robienie rzeczy na przyszłość. Nigdy nie narzekałam na swoją pracę, czy to na tą która mam teraz, czy na wszystkie poprzednie. Nawet wtedy gdy łapałam się wszytskiego czego się dało. Liczyło się, że zarabiałam i miałam za co żyć, nie musząc prosić ludzi o pieniądze na "dobry start".

Resztę popołudnia spędziłam trochę na pracy, trochę na nic nie robieniu.

Następny tydzień wyglądał bardzo podobnie. Chodziłam rano do pracy, wracałam wieczorem. Raz na jakiś czas któryś z moich braci wpadał do mnie, żeby pogadać. Codziennie przed pójściem spać pisałam z Charles'em, który opisywał mi jak jest w Brazylii. Było to dużo bardziej ciekawsze, niż moje opisy spędzonych dni, ale chłopak zawsze ich wysłuchiwał i w razie potrzeby odpowiadał.

Nie narzekałam na taki stan rzeczy. Jedyne co bym zmieniła to, to żeby Charles był ze mną. Wiedziałam jednak, że to nie możliwe. Cieszyłam się, że wogóle mamy czas na wieczorne rozmowy.

W piątek niestety obejrzałam tylko jeden trening. Pierwszego nie mogłam, bo byłam w pracy a nie chciałam irytować wszystkich na około puszczając transmisje z telefonu. Na drugi już udało mi się być w domu i w spokoju go obejrzeć.

𝓖𝓸𝓸𝓭 𝓞𝓻 𝓑𝓪𝓭 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz