𝓟𝓸𝓿. 𝓜𝓲𝓻𝓪𝓫𝓮𝓵
Po skończonym wyścigu i reszcie tej całej tradycji powyścigowej. Zebraliśmy się wszyscy przy wyjściu z padoku. Przez wszyscy mam na myśli mnie z Aną, Charles, Carlosa z Lando i Geogre'a z Camillą. Mieliśmy razem iść do klubu. Zero rozmów o pracy czy czymkolwiek z nią związanych tylko zabawa. Chyba każdy z nas tego potrzebował. Zresztą gdy idzie się że znajomymi do klubu nie ma się jakiś większych przemyśleń, człowiek poprostu chcę się zabawić.
Dojechaliśmy na miejsce dwoma samochodami, jednak żadne z nas nie było kierowcą, bo każdy chciał się chociaż trochę napić. Czasami sława chłopaków do czegoś się przydawała.
Mieliśmy zarezerwowane miejsce w loży na piętrze. Po drodze w tamtą stronę, Carlos i Lando poszli po drinki dla nas.
Zajęliśmy swoje miejsca, a po chwili wrócili chłopaki z napojami dla każdego. Usiadłam na wygodniej kanapie i sięgnęłam po alkohol. Narazie nie byłam w nastroju do tańczenia. Liczyłam, że zmieni się to po drinku czy dwóch.
W przeciwieństwie do mnie Ana i Camilla były w bardzo tanecznym nastroju. Nie czekając na nikogo zaczęły się razem bujać w rytm muzyki.
- Cam! Znowu mnie zostawiasz - krzyknął Geogre
- Tak skarbie, robię to co wieczór. - Dziewczyna podeszła do niego i go pocałowała - Możesz zatańczyć ze mną, ale jak widzę wolisz towarzystwo chłopaków.
- Nigdy. - Chłopak natychmiast wstał i dopijając swojego drinka poszedł tańczy z Camillą.
- Zostałam osamotniona - Ana usiadła obok mnie, opierając się o mnie.
- Może ktoś jeszcze z tobą zatańczy.
- Ooo tak. Ty. Chodź.
- Co? Nie, nie. Ja nie tańczę.
- Baila Mira! (Zatańcz Mira!)
- Baila con mi Carlos (Zatańcz ze mną Carlos) - uśmiechnęłam się do niego. Jeśli mamy udupić mnie, to przynajmniej nie będę sama.
Hiszpan uśmiechnął się szeroko, wstał i podał mi rękę próbując zachować przy tym powagę. Zaśmiałam się poczym złapałam go za rękę i dałam się poprowadzić do tańca.
- Lando nie będzie zazdrosny? - zapytałam gdy chłopak położył ręce na mojej talii.
- Nie. Wie, że to tylko zabawa.
- Kochani jesteście.
- Dzięki. A ty? - zapytał i obrócił mnie.
- Ja co? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Podobasz się... Komuś.
- O czym ty mówisz?
- Chyba zaraz zrozumiesz.
- Nie wydaje mi się. - Znowu zostałam obrócona, ale kiedy spojrzałam na swojego partnera okazało się, że nie jest już nim Carlos. Przede mną trzymając mnie za rękę stał Charles. - O... Hey. To jakieś zasady europejskiego tańca?
- Można tak powiedzieć. Nazywają się Ana Tevis. - zaśmiałam się.
- Nie mów, że to ona cię tutaj wepchnęła.
- Nie mówię, ale możesz się domyśleć.
- Uduszę ją kiedyś.
Zaczęłam tańczyć z Charles'em, mogę powiedzieć, że było to dużo przyjemniejsze niż taniec z kimkolwiek innym. W domu bardzo dużo tańczyliśmy, taka tradycja, więc kiedy już to robię spowrotem oddaje się tam dość mocno. Budzą się wspomnienia, których nie zagłuszam. Poprostu robię to co czuję.
Dlatego nie poczułam kiedy puściłam Charles'a i sama zaczęłam tańczyć w rytm piosenki, która własnie leciała i która bardzo przypominała jedną z moich domowych melodii.
Zatrzymałam się dopiero, kiedy muzyka się zmieniła. Zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam i poczułam jak zaczynam się rumienić.
- Ładnie tańczysz.
- Dzięki. Pójdę się napić. - powiedziałam i szybko uciekłam w stronę stolika.
Usiadłam obok Any i odrazu wypiłam pół kieliszka.
- To był bardzo, bardzo głupi pomysł.
- Dlaczego? Widziałam jak tańczyliście.
- To było głupie.
- Głupie to jest raczej to, że obydwoje na siebie patrzycie, a żadne z was tyłka nie ruszy!
- Charles to jest mój przyjaciel!
- W tą drugą stronę to chyba jest trochę inaczej.
- Co masz na myśli? - Dokończyłam picie drinka i sięgnęłam po następnego.
- Sama z nim porozmawiaj.
- Ale-
- No idź do niego. Poszedł po coś do picia jest na dole.
Powoli wstałam z kanapy. Nie byłam pewna czy chcę z nim o tym porozmawiać. Tak naprawdę wiedziałam, że nie jestem gotowa na żadną głębszą relację jak na razie. Bałam się tego co od niego usłyszę.
Zeszłam po schodach. Możliwe było też, że Ana tylko mnie wkręcała i wogóle o nic nie chodzi. I kiedy już podeszłam do baru gdzie stał Charles i miałam się odezwać wszyscy usłyszeliśmy olbrzymi huk.
Rozejrzałam się i zobaczyłam tylko spanikowanych ludzi. Charles natychmiast stanął tuż przy mnie.
- Co się stało? - zapytałam.
- Nie mam pojęcia, ale musimy znaleźć resztę.
Zaczęliśmy przedzierać się przez tłum ludzi w stronę schodów. W połowie drogi poczułam, że chłopak złapał mnie za rękę, żebyśmy nie zgubili siebie nawzajem. Szliśmy teraz tuż obok siebie gdy znowu dało się słyszeć hałas. Tym razem był dużo bliżej i brzmiał bardziej jak wybuch i seria wystrzałów.
Ktoś na mnie wpadł przewracając na ziemię. Upadając puściłam rękę Charles'a. Teraz zapanował jeszcze większy chaos. Wszyscy zaczęli pchać się do wyjść, a ja nie widziałam nikogo kogo znałam. Nie mając wyboru szłam razem z tłumem, nie rozumiejąc co właśnie się tutaj wydarzyło. Dopiero po chwili zdałam sobie z tego sprawę. Było to zbyt znajome, tak mocno kojarzące się z domem, że aż zapomniałam, że takie sytuacje dzieją się też w innych krajach na świecie. Ataki terrorystyczne na miejsca publiczne.
Teraz mają jedną nadzieją był fakt, że wydostać się na zewnątrz i znaleźć resztę. Pierwszą część udało mi się wykonać. Stanęłam przed klubem na ulicy, wśród tłumie ludzi. Radiowozy policyjne stały na ulicy, a policjanci zaganiali ludzi, próbując odsunąć ich od miejsca ataku.
Zaczęłam krzyczeć imiona Any, Charles'a, Carlosa i reszty. Liczyłam, że któreś z nich mnie usłyszy. Przedzierałam się przez tłum szukając ich twarz. Byłam popychana i przewracana na ziemię. Musiałam ich znaleźć.
I nagle zobaczyłam Camillę, George'a i Charles'a. Stali bardziej z boku już bezpieczni, a dzieliło mnie od nich kilku funkcjonariuszy. Na początku myślałam, że oni tak jak reszta, próbują zapanować nad tłumem. Zdałam sobie sprawę co tak naprawdę robią, kiedy już wbiegłam między nich chcąc dostać się do przyjaciół.
- Charles! - krzyknęłam w stronę chłopaka, gdy jeden z policjantów złapał mnie za rękę. - Charles! - zaczęłam się szarpać. - Puść mnie! Chcę tylko dostać się do przyjaciela!
- Jesteś zatrzymana za próbę napaści na klub miejski. - Po minucie dotarło do mnie, że to było skierowane w moją stronę.
- Niczego nie zrobiłam! Jestem nie winna!
- Pójdziesz z nami i wyjaśnimy to w areszcie.
- Proszę mnie puścić!
Nie zrobili tego, zamiast tego zostałam mocniej złapana i zaciągnięta w stronę jednego z ich samochodów. Zobaczyłam jeszcze, jak Charles kłóci się o coś z policjantem pokazując w moją stronę. Jednak w żaden sposób mi to nie pomogło. Zostałam zatrzymana jako podejrzany sprawca i wiedziałam, że to wszystko wina tego, że byłam ciemnoskóra.
CZYTASZ
𝓖𝓸𝓸𝓭 𝓞𝓻 𝓑𝓪𝓭
Fanfiction꧁Dlaczego nigdy nie wiem co jest dla mnie dobre a co złe꧂ 𝓒𝓱𝓪𝓻𝓵𝓮𝓼 𝓛𝓮𝓬𝓵𝓮𝓻𝓬 𝓯𝓪𝓷𝓯𝓲𝓬𝓽𝓲𝓸𝓷