𝓒𝓱𝓪𝓹𝓽𝓮𝓻 𝓣𝔀𝓮𝓷𝓽𝔂 𝓔𝓲𝓰𝓱𝓽

192 16 0
                                    

𝓟𝓸𝓿. 𝓜𝓲𝓻𝓪𝓫𝓮𝓵

- Jeśli nie chcesz nie musisz jechać.

- Ale chcę. Charles naprawdę, wszystko jest w porządku.

- Nie chcę żebyś się źle czuła.

- I nie będę. - Podeszłam do niego. - Przecież będę z tobą. To nie jest mój pierwszy wyścig.

- Pierwszy na którym oficjalnie będziemy razem. - Złapał mnie za ręce.

- To chyba dobrze, prawda?

- Bardzo dobrze. Chodzi mi głównie o to, że już dużo się działo w mediach jeśli chodzi o ciebie i nie chciałbym żeby znowu coś takiego się powtórzyło.

- Gdybyś uważniej przeglądał Instagrama zauważył byś dużą ilość naszych zdjęć. Naprawdę nic się nie dzieje. Tym razem jest to coś innego, w taki sposób mogę być znana. - Zaśmiałam się.

Faktycznie byłam już dosyć rozpoznawalna przez część fanów. Jednak od ogłoszenia zakończonia rozprawy i przegranej Lance'a, więcej ludzi chyba zaczęło mnie lubić. W każdym razie stare posty o tym jaka to ja nie jestem okropną poszły w zapomnienie i chwilowo pojawiały się nowe o tym jak świetną parę tworzymy z Charles'em. Było to nawet urocze, mimo że zaczęło się dużo wcześniej niż nasz związek. Ale kiedy w to wszystko wchodziłam zdawałam sobie sprawę, że tak właśnie może się to skończyć. Rozumiałam obawy Charles'a ale w tym momencie były one nie potrzebne. Wszystko było w porządku.

- Chodźmy już, bo pewnie Pierre już na nas czeka. - Pocałowałam go krótko. - Musisz nauczyć się punktualności.

- Jestem punktualny - odpowiedział mi ale zaraz się poprawił gdy zauważył moje spojrzenie. - Czasami jestem punktualny.

Wyszliśmy z pokoju, Charles miał na sobie team'ową koszulkę, czapeczkę ze swoim numerem i zwykłe dżinsy. Ja też miałam na sobie merch Ferrari - koszulkę z numerem 16. Wiedziałam, że inne dziewczyny kierowców ubierają się jak najładniej na wyścigi, byle dobrze się pokazać. Ja jakoś jednak nie potrafiłam tak, dobrze czułam się w tym czym byłam, mimo że nie było to coś powalającego. Może jednak komuś podobało się to jak wyglądam.

Zjechaliśmy windą na parter gdzie przy wyjściu czekali na nas Pierre i Rosali. Odrazu ich zauważyłam, a mój wzrok zatrzymał się na dziewczynie z którą nie rozmawiałam ani razu od naszej wspaniałej imprezy jeśli mogę to tak wogóle nazwać. Tak naprawdę nie rozmawiałam z żadną z dziewczyn, poza krótką rozmową przez telefon z Camillą gdzie podziękowałam jej i przeprosiłam za jednym razem. Teoretycznie to nie było tak, że nie chciałam się z nimi widzieć, poprostu... Chyba jednak nie chciałam. Wczoraj cały dzień byłam zajęta i to była moja wymówka. Nie było mnie na torze, tylko siedziałam na hotelowym tarasie i pracowałam.

Teraz jednak wypadło by się odezwać. Cały czas z tył głowy miałam myśl, że to są przyjaciele Charles'a, więc fajnie by było mieć z nimi dobre relacje.

- Salut (Cześć). - odezwał się Pierre. Domyśliłam się, że znaczy to poprostu "cześć" mimo że francuskiego nie znałam wogóle, ale to słowo zbyt mocno kojarzyło mi się z salud (zdrowie) co było trochę nie po drodze.

Charles też się przywitał. Rosali zaczęła coś do niego mówić. A ja stałam jak idiotka nie rozumiejąc niczego. Dopiero po chwili zebrałam się, żeby powiedzieć zwykłe "hej".

- Mirabel, to ty nie mówisz po francusku? - zapytał się Pierre jakby to było coś całkowicie niespotykanego.

- Niestety nie. Tylko hiszpański i angielski.

𝓖𝓸𝓸𝓭 𝓞𝓻 𝓑𝓪𝓭 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz