𝓒𝓱𝓪𝓹𝓽𝓮𝓻 𝓣𝓱𝓲𝓻𝓽𝔂 𝓕𝓸𝓾𝓻

165 14 0
                                    

𝓟𝓸𝓿. 𝓜𝓲𝓻𝓪𝓫𝓮𝓵

Siedziałam w samolocie lecącym do Abu Dhabi. Była to długa podróż, ale tym razem mi to nie przeszkadzało. Na miejscu czekał na mnie Charles. Była tam też Ana. Chciałam się już z nimi spotkać.

Wszystko co dowiedziałam się od Any przekazałam Charles'owi, który podobno uciął sobie bardzo miłą pogawędkę z niejaką Margaret i jej chłopakiem. Jak na razie chyba to podziałało, bo nie dostałam żadnej wiadomości z ich strony.

Większość lotu przespałam, dlatego gdy wylądowałam na lotnisku wyglądałam jak strach na wróble. Na tak długi lot nie przejmowałam się wyglądem tylko wygodą. Teraz jednak musiałam zacząć się przejmować i jednym i drugim. Wiedziałam, że Charles przyjechał po mnie, a jeśli on tu jest są również aparaty. Paparazzi nigdy nie przegapią okazji by zrobić zdjęcie. W sieci hula już za dużo moich brzydkich zdjęć, ale to nie moja wina, że po każdej podróży tak wyglądam. Dlatego zanim poszłam się z nim spotkać po odebraniu bagażu, weszłam na chwilę do łazienki. Rozczesałam włosy i umyłam twarz, to powinno wystarczyć.

Weszłam do hali przylotów popychając walizkę i szukając wzrokiem Charles'a. Po chwili go zauważyłam, stał trochę bardziej z boku, wciąż jednak otoczony przez ludzi. Też mnie zauważył. Podbiegłam do niego i przytuliłam się. Odrazu mnie objął i wtulił w siebie.

- Tęskniłam.

- Ja za tobą też. - Pocałował mnie w czoło.

- Strasznie dużo tu ludzi. - Spojrzałam się na niego.

- Chcesz iść już, prawda?

- Widzisz jak wyglądam? Jak najszybciej.

- Wyglądasz ślicznie.

- Zawsze tak mówisz. - Wziął moją walizkę.

- Bo to zawsze prawda.

Poszliśmy na parking, gdzie stał jego tymczasowy samochód, oczywiście nie inny niż Ferrari. Wsiadłam odrazu do środka na miejsce pasażera. Już po chwili Charles znalazł się na miejscu kierowcy i ruszyliśmy do hotelu. Jedyne co o nim wiedziałam, to, to że znajdował się w centrum miasta i podobno był bardzo wypasiony. Trochę mnie to onieśmielało, chociaż próbowałam nad tym pracować.

Gdy zaparkowaliśmy pod hotelem ludzi nie było wcale mniej. Wysiadłam z samochodu i już nauczona nie patrzyłam się wogóle na nich, nic nie mówiłam tylko szłam do przodu zasłaniając się ręką.

Odetchnęłam dopiero w środku. Charles zaprowadził mnie do naszego pokoju. I tam w końcu mogłam odpocząć.

Otworzyłam walizkę, wyjęłam z niej nowy t-shirt i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, bo chciałam zmyć z siebie brud podróży. Dlatego spędziłam w środku dość dużo czasu. Wyszłam ubrana w sam podkoszulek. Usiadłam na kanapie.

- Nalałem ci soku. - Charles podał mi szklankę.

- Dzięki. - Wzięłam ją i wypiłam wszystko odrazu. - Jadłeś już kolację?

- Nie. Muszę iść na dół do restauracji, inni też tam będą. Mogę ci zamówić coś do pokoju.

- Oh... Nie róbmy problemu zejdę tam z tobą, tylko poczekaj założę jakieś spodnie.

Odstawiłam szklankę na stolik i poszłam poszukać jakiś spodni. Teoretycznie poiwnnam cały czas prezentować się jak najlepiej, ale szczerze nie miałam na to dzisiaj siły. Oversize'owa koszulka i podarte dżinsy musiały wystarczyć. Ubrałam się i związałam włosy w koka.

- Możemy iść. Chyba nie będzie nikomu przeszkadzało to jak wyglądam?

- Absolutnie. Od ciebie tego nie wymagają.

𝓖𝓸𝓸𝓭 𝓞𝓻 𝓑𝓪𝓭 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz