Witam, znowu ożyłam, zaskoczyłam Was?
Zapraszam do czytania, dzisiaj bardzo długi rozdział, dedykowany calkiem-inne która regularnie molestowała mnie o nowy rozdział <3
---
Nie mogłem rozgryźć tego chłopaka. Zaczynałem się zastanawiać, czy może faktycznie nie oceniłem go zbyt szybko. Z trudem musiałem przyznać, że myliłem się co do jego umiejętności, więc może źle oceniłem także jego charakter? Z jakiegoś powodu przecież trzymałem go blisko siebie przed moją amnezją, a nie mogłem aż tak bardzo się zmienić. Z pewnością nie przychodził tutaj dlatego, że uwielbiałem dzieci, bo o tym jak ich nie lubiłem, krążyły już niemal legendy.
Jak właściwie wyglądała nasza relacja przed wypadkiem? Wszyscy twierdzili, że byliśmy ze sobą bardzo blisko, ale jaki to miało sens, skoro był tylko moim stażystą? Na początku sądziłem, że objął to stanowisko z powodu mojej wcześniejszej sympatii do niego, ale jego umiejętności temu zaprzeczały. Wszystko wskazywało więc na to, że polubiłem go już podczas stażu, więc dlaczego teraz nie działo się podobnie? Dlaczego sam jego widok tak bardzo mnie irytował, że za każdym razem zaczynała mnie boleć głowa? To było zupełnie bez sensu.
— Gotowy? — zapytała Pepper, wchodząc do pokoju. Jak zawsze była ubrana elegancko, jednak coś w niej sprawiało, że wyglądała niezwykle zjawiskowo. Sam nie potrafiłem stwierdzić, o co chodziło, może to była kwestia postawy, upięcia włosów, a może niezwykle obcisłej garsonki, która przylegała do jej ciała, podkreślając jej figurę i maskując nieliczne mankamenty w miejscach, gdzie była taka potrzeba.
— Prawie — odpowiedziałem, nadal lustrując ją wzrokiem, co z całą pewnością zauważyła, bo z lekkim uśmiechem podeszła do mnie, poprawiając kołnierz mojej koszuli. Natychmiast omiótł mnie zapach jej perfum, który z przyjemnością wciągnąłem do płuc. Kwiatowej woni towarzyszył inny cięższy, ale jednocześnie uwodzicielski zapach. Nie potrafiłem go z niczym skojarzyć, ale nie przeszkadzało mi to, żeby odczuwać pragnienie przyciągnięcia jej bliżej i zanurzenia się w tych doznaniach. — Ładne perfumy — mruknąłem zamiast tego, kiedy nasze oczy się spotkały i spojrzałem przelotnie na jej lekko rozchylone usta. W tej chwili wystarczył jeden jej gest, żeby zniknął cały mój upór, każący trzymać mi się od niej z daleka, jednak minęła ona bezpowrotnie, kiedy lekko odchrząknęła i odsunęła się o krok.
— Prezent — odpowiedziała z lekkim uśmieszkiem. — Od ciebie.
— Mam dobry gust — zażartowałem, domyślając się, że wybierała je sama i rozpiąłem górny guzik koszuli, czując się o wiele swobodniej. Uśmiechnęła się znowu z rozbawieniem, kręcąc lekko głową. — Wszystko już gotowe, a goście przyjdą lada chwila — poinformowała. — Rhodney też czeka już w jadalni.
— Wolałbym spotkać się z nimi w jakiejś restauracji — mruknąłem z grymasem.
— Dobrze wiesz, że nie powinieneś się na razie nigdzie publicznie pokazywać — powiedziała, wzdychając ciężko. — Poza tym tak jest łatwiej, niemal wszyscy jesteśmy na miejscu.
— Tak, wiem — mruknąłem niezadowolony i wyminąłem ją, idąc w stronę jadalni. Faktycznie wszystko czekało już tylko na przybycie gości, ale jak mógłbym w to wątpić, skoro za organizację odpowiadała Pepper? Zawsze była niezawodna.
— Tony nie zapomnij o lekach — upomniała mnie, idąc za mną, na co przewróciłem ostentacyjnie oczami i upewniając się, że na mnie patrzy, zażyłem tabletkę, popijając ją wodą. Pepper Potts – jak zawsze odpowiedzialna i niezawodna opiekunka.
Zauważyłem, że chciała zareagować na moje zachowanie, jednak przerwał jej dźwięk przybywającej windy. Rzuciła mi tylko ostrzegawcze spojrzenie i pospieszyła przywitać gości. Westchnąłem cicho i usiadłem na swoim miejscu, obok Rhodneya. Cyrk czas zacząć.
CZYTASZ
Oblivio | Irondad |
FanfictionWszystko wydaje się układać idealnie, do czasu kiedy Tony dowiaduje się, że ktoś włamał się do bazy SHIELD. Musi działać szybko, bo znajdują się tam nie tylko tajne akta, ale tez informacja o tym, że chłopak którego traktuje jak syna, jest Spider-Ma...