Dawno mnie nie było, wiem. Nie mam nic na swoje wytłumaczenie. "Życie, życie jest nobelon" jak śpiewałam za dzieciaka, kiedy słyszałam czołówkę Klanu, a książka nie dokończy się sama. Nie wiem co ja tu pierdziele, ale mam nadzieję, że jeszcze jesteście.
Enjoy!
-----
Obudziłem się z cichym jękiem. Szumiało mi w uszach i czułem, jak głowa mi pulsuje, zupełnie jakby zaraz miała pęknąć mi na pół. W tamtej chwili nie miałbym nic przeciwko, jeśli tylko oznaczałoby to koniec tego nieznośnego łupania. Nagle usłyszałem moje imię wypowiedziane cichym głosem, zupełnie jakby ktoś nie dowierzał, że żyję i dopiero kiedy poczułem dłoń, przeczesującą moje włosy, zorientowałem się, że moja głowa leży na czymś wyjątkowo miękkim i ciepłym. Poderwałem się gwałtownie, kiedy napłynęły do mnie wszystkie wspomnienia z alejki i natychmiast tego pożałowałem. Mimo że nie zdążyłem się rozejrzeć, znowu zamknąłem oczy, czując gwałtowne zawroty głowy. Wymacałem ścianę i zgiąłem się w pół, próbując powstrzymać odruch wymiotny.
— Spokojnie — powiedział znowu mężczyzna, a ja wziąłem jeszcze parę głębokich oddechów, po czym otworzyłem ostrożnie oczy, patrząc na niego w szoku. Przede mną siedział sam pan Stark. Żywy. Co prawda poobijany i krwawiący, ale żywy. Przetarłem oczy i uszczypnąłem się ukradkiem, żeby sprawdzić, czy to nie sen, ale mężczyzna nie zniknął, dalej wpatrując się we mnie niepewnym wzrokiem. Miałem ochotę rozpłakać się z ulgi.
— Pan Stark? — zapytałem drżącym głosem. Bardzo chciałem uwierzyć w to, co widziałem, ale musiałem się upewnić. Bałem się, że zaraz zniknie, a wszystko okaże się tylko iluzją mojego zmęczonego umysłu.
— To ja Pete — potwierdził, uśmiechając się do mnie smutno. Poczułem jak zalewa mnie fala ulgi, a łzy napłynęły mi do oczu, kiedy usłyszałem, jak mnie nazwał. Byłem pewny, że zrobił to przypadkowo, ale poczułem się niemal jak parę miesięcy temu, kiedy jeszcze się o mnie troszczył. — Jak się tu znalazłeś?
— Chciałem pana znaleźć — szepnąłem, spuszczając wzrok. Usłyszałem westchnięcie Starka, które jedynie upewniło mnie w przekonaniu, że jest mną zawiedziony.
— Ktoś wie, że tu jesteś? — zapytał spokojnie.
Pokręciłem głową w odpowiedzi. Bałem się spojrzeć mu w oczy i zobaczyć w nich jedynie zawód. Wiedziałem, że źle zrobiłem, ale było już za późno, żeby cokolwiek zmienić. Teraz mogłem jedynie cieszyć się, że widzę go żywego.
— To było głupie — skomentował cicho, a ja zacisnąłem usta i zamrugałem gwałtownie, starając się odgonić napływające do oczu łzy. — Głupie, ale cholernie odważne — dodał, a ja zaskoczony poderwałem głowę i spojrzałem na niego zszokowany. — Nie patrz tak na mnie dzieciaku, skaranie boskie z wami — marudził pod nosem. Tym razem to on unikał mojego wzroku. — Nie jest ci zimno?
Od razu pokręciłem głową nieco zaskoczony. Nie byłem pewny czy pytał serio, czy tylko chciał zmienić temat.
— Na pewno ci jest zimno, powinniśmy się trzymać razem, żeby nie tracić ciepła — burknął, rozkładając ramiona.
Dalej gapiłem się na niego, coraz bardziej zszokowany. Czy on chciał, żebym się do niego przytulił? Niepewnie kiwnąłem głową i usiadłem obok niego, nieśmiało przysuwając się bliżej. Natychmiast poczułem ogarniające mnie ciepło, kiedy przygarnął mnie do siebie, obejmując mnie ramionami. Mimo że wcześniej wcale nie było mi zimno, nie zamierzałem o tym wspominać za żadne skarby.
— Faktycznie chłodno — mruknąłem z lekkim uśmiechem, wtulając się w niego bardziej i odetchnąłem głęboko, zaciągając się jego zapachem. Od razu lekko się skrzywiłem, czując, jak śmierdzi. To nie było nic nadzwyczajnego, w końcu siedział tu już około doby, ale wcześniej zupełnie o tym nie pomyślałem, pochłonięty innymi myślami. — Gdzie jesteśmy?
CZYTASZ
Oblivio | Irondad |
FanfictionWszystko wydaje się układać idealnie, do czasu kiedy Tony dowiaduje się, że ktoś włamał się do bazy SHIELD. Musi działać szybko, bo znajdują się tam nie tylko tajne akta, ale tez informacja o tym, że chłopak którego traktuje jak syna, jest Spider-Ma...