🕸 33 🕷Więzienie

267 29 31
                                    

Dawno mnie nie było, wiem. Nie mam nic na swoje wytłumaczenie. "Życie, życie jest nobelon" jak śpiewałam za dzieciaka, kiedy słyszałam czołówkę Klanu, a książka nie dokończy się sama. Nie wiem co ja tu pierdziele, ale mam nadzieję, że jeszcze jesteście.

Enjoy!

-----

Obudziłem się z cichym jękiem. Szumiało mi w uszach i czułem, jak głowa mi pulsuje, zupełnie jakby zaraz miała pęknąć mi na pół. W tamtej chwili nie miałbym nic przeciwko, jeśli tylko oznaczałoby to koniec tego nieznośnego łupania. Nagle usłyszałem moje imię wypowiedziane cichym głosem, zupełnie jakby ktoś nie dowierzał, że żyję i dopiero kiedy poczułem dłoń, przeczesującą moje włosy, zorientowałem się, że moja głowa leży na czymś wyjątkowo miękkim i ciepłym. Poderwałem się gwałtownie, kiedy napłynęły do mnie wszystkie wspomnienia z alejki i natychmiast tego pożałowałem. Mimo że nie zdążyłem się rozejrzeć, znowu zamknąłem oczy, czując gwałtowne zawroty głowy. Wymacałem ścianę i zgiąłem się w pół, próbując powstrzymać odruch wymiotny.

— Spokojnie — powiedział znowu mężczyzna, a ja wziąłem jeszcze parę głębokich oddechów, po czym otworzyłem ostrożnie oczy, patrząc na niego w szoku. Przede mną siedział sam pan Stark. Żywy. Co prawda poobijany i krwawiący, ale żywy. Przetarłem oczy i uszczypnąłem się ukradkiem, żeby sprawdzić, czy to nie sen, ale mężczyzna nie zniknął, dalej wpatrując się we mnie niepewnym wzrokiem. Miałem ochotę rozpłakać się z ulgi.

— Pan Stark? — zapytałem drżącym głosem. Bardzo chciałem uwierzyć w to, co widziałem, ale musiałem się upewnić. Bałem się, że zaraz zniknie, a wszystko okaże się tylko iluzją mojego zmęczonego umysłu.

— To ja Pete — potwierdził, uśmiechając się do mnie smutno. Poczułem jak zalewa mnie fala ulgi, a łzy napłynęły mi do oczu, kiedy usłyszałem, jak mnie nazwał. Byłem pewny, że zrobił to przypadkowo, ale poczułem się niemal jak parę miesięcy temu, kiedy jeszcze się o mnie troszczył. — Jak się tu znalazłeś?

— Chciałem pana znaleźć — szepnąłem, spuszczając wzrok. Usłyszałem westchnięcie Starka, które jedynie upewniło mnie w przekonaniu, że jest mną zawiedziony.

— Ktoś wie, że tu jesteś? — zapytał spokojnie.

Pokręciłem głową w odpowiedzi. Bałem się spojrzeć mu w oczy i zobaczyć w nich jedynie zawód. Wiedziałem, że źle zrobiłem, ale było już za późno, żeby cokolwiek zmienić. Teraz mogłem jedynie cieszyć się, że widzę go żywego.

— To było głupie — skomentował cicho, a ja zacisnąłem usta i zamrugałem gwałtownie, starając się odgonić napływające do oczu łzy. — Głupie, ale cholernie odważne — dodał, a ja zaskoczony poderwałem głowę i spojrzałem na niego zszokowany. — Nie patrz tak na mnie dzieciaku, skaranie boskie z wami — marudził pod nosem. Tym razem to on unikał mojego wzroku. — Nie jest ci zimno?

Od razu pokręciłem głową nieco zaskoczony. Nie byłem pewny czy pytał serio, czy tylko chciał zmienić temat.

— Na pewno ci jest zimno, powinniśmy się trzymać razem, żeby nie tracić ciepła — burknął, rozkładając ramiona.

Dalej gapiłem się na niego, coraz bardziej zszokowany. Czy on chciał, żebym się do niego przytulił? Niepewnie kiwnąłem głową i usiadłem obok niego, nieśmiało przysuwając się bliżej. Natychmiast poczułem ogarniające mnie ciepło, kiedy przygarnął mnie do siebie, obejmując mnie ramionami. Mimo że wcześniej wcale nie było mi zimno, nie zamierzałem o tym wspominać za żadne skarby.

— Faktycznie chłodno — mruknąłem z lekkim uśmiechem, wtulając się w niego bardziej i odetchnąłem głęboko, zaciągając się jego zapachem. Od razu lekko się skrzywiłem, czując, jak śmierdzi. To nie było nic nadzwyczajnego, w końcu siedział tu już około doby, ale wcześniej zupełnie o tym nie pomyślałem, pochłonięty innymi myślami. — Gdzie jesteśmy?

Oblivio | Irondad |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz