Witam, rozdział z poślizgiem.
---
Kolejne dni były dla mnie pełne sprzeczności. Z jednej strony miałem szlaban, a MJ dalej mnie ignorowała, ale z drugiej na stażu szło mi zadziwiająco dobrze, a co zaskoczyło mnie jeszcze bardziej, pan Stark powoli zaczynał być dla mnie całkiem miły. Sam nie wiedziałem, czy to dobrze, czy źle, bo byłem przyzwyczajony, że jeśli wszystko zaczynało się układać, to znaczyło, że zaraz stanie się coś złego. Przez to siedziałem jak na szpilkach, mimo że nie wszystko układało się idealnie, bo nadal razem ze mną u Starka uczyli się też ten dupek i dziewczyna ze studni. Starałem się jednak trzymać emocję na wodzy, bo ostatnie czego chciałem to, żeby wiedziała, jak bardzo jestem o nią zazdrosny. Oczyma wyobraźni widziałem już złośliwy uśmieszek pojawiający się na jej twarzy, gdyby się zorientowała.
Jakby tego było mało, to Harley cały czas kręcił się koło MJ, co sprawiało, że ilekroć zobaczyłem ich razem, miałem ochotę cisnąć w niego tym, co akurat trzymałem w rękach. Nie mogłem patrzeć na to, jak się do niej przymila i zachodziłem w głowę, jak ona mogła to znosić. Do tego wszystkiego Flash cały czas posyłał mi groźne spojrzenia, zupełnie jakby chciał przypomnieć mi o swojej groźbie i chyba tylko dzięki mojemu nadzwyczajnemu słuchowi jakoś udawało mi się unikać go przez te parę dni, dzięki czemu nie dorobiłem się kolejnych siniaków.
— Stary, serio pogadaj z nią — marudził mi jak zwykle Ned, kiedy ja uparcie wpatrywałem się w plecy MJ, siedzącej parę stolików od nas na szkolnej stołówce. — Nie odzywacie się już do siebie parę dni. To niezdrowe. Po prostu ją przeproś i będziesz miał to z głowy.
— I niby co jej powiem? — zapytałem, cicho wzdychając. — Że nie uważam go za dupka? No to mamy problem, bo nadal tak myślę — burknąłem, przenosząc wzrok na blondyna.
— Nie możesz po prostu go jakoś tolerować? Dla dobra waszej relacji...?
— Nie cierpię go — zacząłem marudzić, marszcząc brwi i wydymając policzki.
— Daj spokój Peter, idź z nią pogadać. Teraz tylko oboje się męczycie.
W pierwszym odruchu chciałem zaprzeczyć, ale doskonale wiedziałem, że przynajmniej z mojego punktu widzenia to całkowita prawda. Mimo że zaczęliśmy trzymać się bliżej dosyć niedawno, to teraz brakowało mi jej niemal tak bardzo, jak w analogicznej sytuacji brakowałoby mi Neda. Poza tym, że byłem w niej niezaprzeczalnie zakochany, to okazała się naprawdę dobrą i lojalną przyjaciółką. Niestety nie lubiła owijać w bawełnę, a ja nie potrafiłem przyjąć do siebie krytyki i mimo że część mnie uważała, że ma rację, to nie chciałem się do tego przyznać. Cholernie za nią tęskniłem i chyba tylko dlatego postanowiłem przynajmniej ten jeden raz być mądrzejszy i pierwszy wyciągnąć rękę na zgodę.
Wstałem, przełykając dumę i przewróciłem oczami, słysząc, jak Ned wydał z siebie westchnięcie ulgi, kiedy zobaczył, że idę w stronę stolika MJ. Pierwszy zauważył mnie Harley i spojrzał na mnie z takim szokiem, jakbym właśnie mu powiedział, że przed szkołą wylądowało UFO.
— Hej — powiedziałem, uparcie wgapiając się w MJ, która nawet nie podniosła na mnie wzroku znad swojej tacki z jedzeniem. Harley wodził wzrokiem to na mnie to na nią, najwyraźniej nie do końca ogarniając, co tutaj robię. — Nie ignoruj mnie, proszę — mruknąłem, tracąc szczątkową pewność siebie i zacząłem nerwowo wykręcać palce.
— Słyszałeś coś Harls? — zapytała, nadal mnie ignorując, a ja lekko się skrzywiłem. Harls? Od kiedy są tak blisko, żeby używała takich zdrobnień? Udało mi się jednak powstrzymać od komentarza, bo doskonale wiedziałem, że będzie próbowała wyprowadzić mnie z równowagi, a przecież nie po to tu przyszedłem. Moim celem było pogodzenie się z nią, a nie następna kłótnia.
CZYTASZ
Oblivio | Irondad |
FanfictionWszystko wydaje się układać idealnie, do czasu kiedy Tony dowiaduje się, że ktoś włamał się do bazy SHIELD. Musi działać szybko, bo znajdują się tam nie tylko tajne akta, ale tez informacja o tym, że chłopak którego traktuje jak syna, jest Spider-Ma...