Zgodnie z obietnicą, jest wtorek - jest rozdział <3
Tak tylko od razu mówię, że nie utożsamiam się z poglądami Starka odnośnie terapii XD
---
— Co pan czuje? — zapytał rozpostarty na fotelu mężczyzna, gładząc swoją kozią bródkę.
Obrzuciłem go niezadowolonym spojrzeniem, obserwując, jak splata dłonie na swoim wystającym brzuchu, świdrując mnie spojrzeniem wściekle błękitnych oczu. Już po paru minutach przebywania w tym pomieszczeniu miałem ochotę wyrzucić go przez okno, razem z tym jego cholernym notatnikiem, w którym co chwila coś notował, mamrocząc pod nosem.
— Irytację — odpowiedziałem zgodnie z prawdą, krzywiąc się.
Irytowało mnie tutaj dosłownie wszystko. Od niego – sympatycznego z wyglądu grubaska z czołem zroszonym potem, które musiał co jakiś czas przecierać chusteczką – aż po wystrój pokoju. Mimo że było to jedno z pomieszczeń wieży, to jak na mój gust, było tu zdecydowanie zbyt jasno i przytulnie, a beżowo brązowe ściany zdawały się tylko pogłębiać ten efekt. Gdzieniegdzie stały donice z kwiatami, jakby ktoś chciał tu na siłę wprowadzić swojski klimat, choć musiałem przyznać, że robiło to robotę, a to wzbudzało we mnie jeszcze większą niechęć. Przez wszystkie te zabiegi czułem się, jakbym wcale nie był w domu, a w jakimś gabinecie na peryferiach miasta. Jakby tego było mało to sam fakt, że nie chciałem tu być, wystarczył, żebym znienawidził wszystko w zasięgu mojego wzroku.
— Jak pan sądzi, co jest powodem pana zirytowania? — zapytał łagodnie, znowu przecierając czoło chusteczką. Gdybyś nie był taki gruby, nie byłoby ci tak gorąco – pomyślałem, patrząc na niego z nienawiścią.
— Ty — odpowiedziałem krótko, nie siląc się na żadne grzecznościowe formułki.
— Ciekawe, ciekawe — mruczał pod nosem, znowu coś zapisując.
Miałem ochotę wyrwać mu ten notatnik i podrzeć na strzępy. Co on tam do cholery pisał, skoro nic mu nie powiedziałem?
— Jak pan myśli, czemu moja osoba wzbudza w panu taką irytację? — zapytał zupełnie niezrażony moją wcześniejszą odpowiedzią. — Jest coś konkretnego, czego pan we mnie nie lubi? — ciągnął dalej swobodnym tonem, pstrykając długopisem.
Byłem w stanie przysiąc, że jeszcze nikt nigdy nie wyprowadzał mnie z równowagi w takim stopniu. Zacząłem się zastanawiać czy cały ten cyrk warty jest tego, co chcę osiągnąć. Czy naprawdę poświęcałem się tak tylko po to, żeby kolejny przedszkolak mógł mi się kręcić po moim warsztacie? Co było ze mną nie tak?
— Wszystko — wycedziłem przez zęby, dochodząc do wniosku, że po prostu muszę to odbębnić i będę miał spokój. Z jakiegoś powodu ta dziewczyna mnie intrygowała, a już zwłaszcza fakt, że jej ojciec tak bardzo nie chciał, żeby przyszła do mnie na staż. Stwierdzenie, że za nim nie przepadam, było lekkim niedopowiedzeniem, więc nie miałem nic przeciwko, żeby utrzeć mu trochę nosa i z czystej złośliwości zmusić go, żeby pozwolił jej do mnie przychodzić. Jemu będzie się wydawało, że wygrał, a ja posiedzę tutaj godzinkę, udając, że jakkolwiek się staram. I tak doskonale wiedziałem, że ta wizyta zupełnie nic mi nie da. Nigdy nie wierzyłem w te terapeutyczne bzdury.
— Rozumiem, rozumiem — mruknął, znowu coś zapisując.
Zerknąłem nerwowo w jego stronę.
— Przecież nic konkretnego nie powiedziałem. Co ty tam do cholery piszesz? — wypaliłem, w końcu nie wytrzymując.
— To tylko notatki dla mnie panie Stark, nic wartego pana uwagi — odpowiedział mi z tym swoim dobrotliwym uśmieszkiem. Niby co takiego wywnioskował po tym, jak ciągle milczałem, albo odpowiadałem mu półsłówkami?
CZYTASZ
Oblivio | Irondad |
FanfictionWszystko wydaje się układać idealnie, do czasu kiedy Tony dowiaduje się, że ktoś włamał się do bazy SHIELD. Musi działać szybko, bo znajdują się tam nie tylko tajne akta, ale tez informacja o tym, że chłopak którego traktuje jak syna, jest Spider-Ma...