🕸 29 🕷 Przyjaciele w niebezpieczeństwie

362 43 106
                                    

Długo mnie nie było, ale mam nadzieję, że jeszcze tu jesteście.

---

— Peter wstawaj!

Poderwałem się z łóżka, rozglądając się dookoła w panice. Co się stało? Dopiero kiedy napotkałem wzrok, próbującego stłumić śmiech blondyna, zorientowałem się, że jestem w swoim pokoju. Zmierzyłem go morderczym wzrokiem i podrapałem się po głowie, próbując dojść do siebie.

— Czego? — warknąłem, nieco zbyt agresywnie jak na mnie. Nienawidziłem, kiedy ktoś mnie budził w środku drzemki. Byłem wtedy nie do wytrzymania.

— Spóźnisz się — powiedział spokojnie, zupełnie jakby nie przejął się moim wybuchem. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, o czym on mówi. Spóźnię się? Na co? Zerknąłem na zegarek wiszący na ścianie i zamarłem. Staż miał rozpocząć się za pięć minut, a pan Stark wyraził się bardzo jasno – jeszcze jedno spóźnienie i wylecę. Teraz nie miałem nawet jak się wytłumaczyć. Mieszkałem przecież w tym samym budynku, a do pracowni miałem jakieś pięć minut.

— Wypad! — warknąłem w stronę Harleya, wyładowując nieco swoją złość. Wzruszył ramionami, ale wyszedł z pokoju bez dalszych dyskusji.

Dlaczego takie rzeczy zawsze musiały przydarzać się właśnie mi? Szybko przebrałem przepoconą koszulkę i psiknąłem się dezodorantem. Spóźnienie było nieuniknione, ale starałem się robić wszystko, żeby było jak najmniejsze. Kiedy doprowadziłem się do porządku, zerknąłem znowu na godzinę i jęknąłem sfrustrowany. Zostały mi tylko dwie minuty, a musiałem jeszcze zrobić kawę panu Starkowi. Nawet bez tego bym nie zdążył, ale z nią mogłem mieć nadzieję, że przynajmniej nie wykopie mnie z wieży. Na uczestnictwo w stażu nie miałem już co liczyć. Nie zwlekając ani chwili pobiegłem do kuchni i dopadłem do ekspresu, starając się jak najszybciej zrobić dobrą kawę.

— Gdzie się tak spieszysz?

Odwróciłem się zaskoczony, słysząc głos za moimi plecami.

— Na staż — odpowiedziałem nieco speszony, siedzącemu przy stole panu Bannerowi.

— Tony wziął cię na staż? — zapytał z podziwem w głosie. — Albo cię bardzo lubi, albo jesteś naprawdę genialny.

— Albo jedno i drugie — dodała Natasza, stając w drzwiach.

— To nie tak — wymamrotałem, lekko się czerwieniąc. Nie miałem ochoty im tłumaczyć, że wcześniej dostałem się dzięki znajomości, a teraz pan Stark pozwolił mi na niego chodzić tylko dlatego, że został do tego niemal zmuszony. — Muszę lecieć, jestem już spóźniony — dodałem, kończąc robienie kawy i chwyciłem kubek, wychodząc z kuchni, zanim ktokolwiek zdążył mnie zatrzymać.

Stanąłem dopiero pod drzwiami warsztatu, czując, jak moje serce bije jak szalone, bynajmniej nie przez mój szaleńczy bieg. Byłem pewny, że na mnie nakrzyczy, a potem mnie wyrzuci. Wiedziałem jednak, że jeśli nie spróbuję, to będę tego żałował. Od tego, czy Stark pozwoli mi zostać w wieży, zależało przede wszystkim bezpieczeństwo May. Nie miałem wyboru. Wślizgnąłem się do środka najciszej, jak mogłem i podszedłem do jego biurka ze wzrokiem utkwionym w kubku. Położyłem go przed nim i zerknąłem szybko na zegar. Było już pięć po czwartej. Wbiłem wzrok w podłogę i lekko się wzdrygnąłem, wyobrażając sobie, jak patrzy na mnie z mieszaniną pogardy i rozczarowania. Wiedziałem, że mogłem się już pożegnać ze stażem i psychicznie przygotowywałem się na jego krzyk. Przygryzłem wargę, słysząc, jak odstawia kubek.

— No, na co czekasz? — zapytał zdziwiony. — Bierz się do roboty. Ostatnio nie skończyłeś — rzucił, znowu popijając kawę, a ja w szoku aż podniosłem głowę, patrząc na niego z niedowierzaniem. W jego oczach nie widziałem oznak złości, której tak się obawiałem, wydawał się wręcz zrelaksowany. Czy to był jakiś podstęp? Czy zaraz okaże się, że tylko udawał? A może ktoś go podmienił? Stałem tak jeszcze chwilę niezdecydowany, aż nie zauważyłem oznak niecierpliwości na jego twarzy. Szybko otrząsnąłem się z tych absurdalnych myśli i nie chcąc mu podpaść jeszcze bardziej, zająłem miejsce obok Harleya. Otworzyłem laptopa, co jakiś czas zerkając ukradkiem na pana Starka, tak jakbym spodziewał się, że zaraz krzyknie, że żartował i każe mi opuścić pracownie. Nic takiego się jednak nie stało.

Oblivio | Irondad |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz