Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Jęknąłem głucho i natychmiast zmrużyłem oczy, żeby ostre światło tak mnie nie oślepiało. Ten mały ruch wystarczył, żebym miał ochotę zwrócić całą zawartość żołądka. Odetchnąłem parę razy głęboko i zmusiłem się do rozchylenia oczu, żeby rozejrzeć się dookoła. Powoli usiadłem z ukłuciem niepokoju, nie rozpoznając otoczenia. Gdzie ja się do cholery znalazłem? I co równie ważne, jak?
Sięgnąłem po butelkę wody, stojącą przy łóżku i wypiłem duszkiem niemal połowę, zupełnie nie myśląc, skąd się tam wzięła. A gdyby była zatruta? – pomyślałem z niepokojem. Ta myśl nieco mnie rozbudziła i zacząłem baczniej przyglądać się pomieszczaniu.
Pokój, w którym się znajdowałem, nie wyróżniał się niczym specjalnym, ot zwykła klitka, w której oprócz kanapy, na której leżałem (swoją drogą bardzo niewygodnej), stał stary, rozklekotany stolik, szafa pamiętająca chyba lata dwudzieste i niepasujący do reszty, wyglądający na całkiem wygodny bujany fotel. Mimo tak biednego umeblowania było tu całkiem czysto i schludnie. Na ścianach nie wisiały żadne ozdoby ani zdjęcia, zupełnie jakby od dawna nikt tutaj nie mieszkał.
Przejechałem ręką po twarzy, próbując się dobudzić i lekko się wyprostowałem, kiedy usłyszałem zbliżający się stukot obcasów. Drzwi uchyliły się, a ja zmarszczyłem brwi, przyglądając się badawczo wchodzącej do środka blondynce. Dopiero po chwili zamajaczyły mi wspomnienia z wczoraj i rozpoznałem w niej kobietę, z którą wyszedłem z baru. Wszystko wydawało się mgliste i miałem wrażenie, że musiałem wczoraj naprawdę nieźle odwalać.
— Czego ode mnie chcecie? — wychrypiałem, nieco zaskoczony brzmieniem własnego głosu.
— Dzisiaj już nie próbujesz się do mnie przystawiać? — zapytała ironicznie, podnosząc brew i rozsiadała się wygodnie na fotelu, zakładając nogę na nogę. — Co ci strzeliło do łba, żeby upijać się do takiego stopnia, że zacząłeś mnie podrywać? — dodała, patrząc na mnie z niedowierzaniem, a ja zupełnie nie wiedziałem, o co jej chodzi. Dlaczego miałbym tego nie robić?
— Jesteś całkiem w moim typie — powiedziałem, wzruszając ramionami, a ona spojrzała na mnie badawczo. — Czemu miałbym nie chcieć cię przelecieć? — zapytałem z zaskoczeniem i zacząłem rozglądać się dookoła, próbując wymyślić jakiś plan ucieczki. Skoro pilnowała mnie tylko ta kobieta, to swoje szanse na powodzenie oceniałem bardzo wysoko, nawet pomimo mojego aktualnego stanu. — W innych okolicznościach może mogłabyś liczyć na jakieś upojne chwile, ale trochę się spieszę — powiedziałem z lekkim uśmieszkiem, wstając i skierowałem się w stronę drzwi.
— Gdzie idziesz? — spytała, marszcząc brwi i wstała, idąc za mną.
— Wychodzę — wyjaśniłem krótko, sięgając do klamki.
— No chyba sobie żartujesz — powiedziała i szarpnęła mnie za ramię. Zatoczyłem się lekko, nie spodziewając się po niej takiej siły, jednak szybko chwyciłem jej dłoń, chcąc ją odtrącić. Niestety nie dała mi na to szansy i sam nie wiedząc, jak to się stało, chwilę później leżałem na podłodze przyciskany do ziemi jej kolanem. Jęknąłem głucho, czując, jak wszystkie moje wnętrzności kotłują się w proteście. To zdecydowanie nie było na moją skacowaną głowę. Ani żołądek.
Niemal w tym samym momencie usłyszałem kroki, drzwi znowu się otworzyły, a przed moją twarzą pojawiły się dwie pary męskich butów. Wspaniale. Nie dość, że trafiłem na jakiegoś cholernego kobiecego asasyna, to jeszcze ma dwójkę mężczyzn do pomocy. Byłem ugotowany. Dosłownie. Musiałem coś szybko wymyślić.
— Co ty robisz?! — krzyknął jeden z nich. — Puść go!
— Coś jest nie tak — odpowiedziała. — Zachowuje się, jakby nie wiedział, kim jestem. Chciał uciec.
CZYTASZ
Oblivio | Irondad |
FanfictionWszystko wydaje się układać idealnie, do czasu kiedy Tony dowiaduje się, że ktoś włamał się do bazy SHIELD. Musi działać szybko, bo znajdują się tam nie tylko tajne akta, ale tez informacja o tym, że chłopak którego traktuje jak syna, jest Spider-Ma...