Miałem dość.
Naprawdę byłem już tym wszystkim zmęczony. Nie dość, że Tony stracił pamięć i zachowywał się wobec mnie jak dupek, to jeszcze nagle magicznie zjawia się ten cały Harley, a on proponuje mu zamieszkanie w moim pokoju. Moim pokoju! Jedynym miejscu, w którym mógłbym się teraz czuć bezpiecznie!
Czy ten dzień mógł być jeszcze gorszy?
— Peter! — Usłyszałem wołanie z tyłu. — Wszędzie cię szukam! Czemu nie byłeś wczoraj u Bruce'a z tą raną?
Przymknąłem oczy i westchnąłem ciężko, zatrzymując się. Oczywiście, że mógł być gorszy. Po co w ogóle pytałem?
— Zapomniałem — odpowiedziałem, odwracając się i zerkając w stronę Pepper. Wyraźnie chciała coś powiedzieć, ale zawahała się, widząc moją minę. Mimo to chwyciła mnie za zdrowie ramię i zaczęła prowadzić w stronę skrzydła szpitalnego, nie zważając na moje protesty.
— W takim razie pójdziesz tam ze mną — powiedziała, zaciskając nerwowo usta.
— Chcę iść do domu — zaprotestowałem stanowczo, wyrywając się z jej uścisku. Nie miała najmniejszych szans w starciu z moją siłą. Parsknęła zirytowana.
— Peter nie możesz sobie chodzić z raną i twierdzić, że nic ci nie jest — zaprotestowała, kręcąc głową z niedowierzaniem i tupiąc niespokojnie nogą.
— W dupie mam tę ranę i tak nikogo ona nie obchodzi — wymamrotałem nerwowo, próbując nie wybuchnąć.
— Mnie obchodzi — powiedziała dobitnie, a jej spokojny ton sprawił, że nieco ochłonąłem i poczułem lekkie poczucie winy. Zachowywałem się jak naburmuszony pięciolatek. — Widzę, że jesteś czymś zdenerwowany. Co się stało? — zapytała łagodnie.
— A ty co, czytałaś książki o wychowywaniu dzieci bez przemocy? — próbowałem zażartować, żeby wymigać się od odpowiedzi.
— Może — przyznała, a ja spojrzałem na nią w szoku, sam już nie wiedząc, czy żartuje, czy mówi poważnie. — To jak? Powiesz mi, co się stało?
— Harley się stał — odpowiedziałem niechętnie, spuszczając wzrok. Doskonale wiedziałem, że brzmię teraz, jakbym był zazdrosny, ale w sumie czy to nie była prawda? Byłem zazdrosny.
— Harley? — zapytała zdziwiona, marszcząc brwi. — A dokładniej?
— Przyjechał. Ma tu zostać, a Tony zaproponował mu mój pokój — doprecyzowałem z goryczą.
— Och.
— Właśnie — skwitowałem, patrząc na nią smutno. — Ja już naprawdę nie wiem co mam robić Pepper — dodałem żałośnie. — Jak sprawić, żeby chociaż trochę mnie polubił?
— Mogę z nim porozmawiać i...
— Nie! — natychmiast zaprotestowałem, gwałtownie kręcąc głową. — Nie chcę, żeby myślał, że próbuję się kimś wyręczyć. Nie, dziękuję. Poradzę sobie.
— Pete... — zaczęła, przygryzając wargę.
— Nie — powiedziałem stanowczo, a Pepper westchnęła i spojrzała na mnie zmartwiona. — Poradzę sobie — powtórzyłem. — Poza tym musimy porozmawiać o wypadku Tony'ego, wydaje mi się...
— Mówiłam ci, że masz się do tego nie mieszać — przerwała mi od razu, natychmiast zakładając ręce na piersi i prostując się.
— Ale nie rozumiesz! — zaprotestowałem. — Odkryłem, że...
— Ani słowa więcej — powiedziała ostro. — Masz trzymać się od tej sprawy z daleka i nie bawić się w detektywa, zrozumiałeś?
Spojrzałem na nią z niezrozumieniem. Czyli jednak wszystko będę musiał robić sam. Jak zawsze. A już myślałem, że mogę jej zaufać i powiedzieć o tej dziwnej organizacji, która przeniknęła do wieży. Zacisnąłem usta i doskonale wiedząc, że tak nie zrobię, kiwnąłem głową, zgadzając się do tego nie mieszać.
CZYTASZ
Oblivio | Irondad |
FanficWszystko wydaje się układać idealnie, do czasu kiedy Tony dowiaduje się, że ktoś włamał się do bazy SHIELD. Musi działać szybko, bo znajdują się tam nie tylko tajne akta, ale tez informacja o tym, że chłopak którego traktuje jak syna, jest Spider-Ma...