🕸 17 🕷 Sekrety

437 42 77
                                    

Miałem dość.

Naprawdę byłem już tym wszystkim zmęczony. Nie dość, że Tony stracił pamięć i zachowywał się wobec mnie jak dupek, to jeszcze nagle magicznie zjawia się ten cały Harley, a on proponuje mu zamieszkanie w moim pokoju. Moim pokoju! Jedynym miejscu, w którym mógłbym się teraz czuć bezpiecznie!

Czy ten dzień mógł być jeszcze gorszy?

— Peter! — Usłyszałem wołanie z tyłu. — Wszędzie cię szukam! Czemu nie byłeś wczoraj u Bruce'a z tą raną?

Przymknąłem oczy i westchnąłem ciężko, zatrzymując się. Oczywiście, że mógł być gorszy. Po co w ogóle pytałem?

— Zapomniałem — odpowiedziałem, odwracając się i zerkając w stronę Pepper. Wyraźnie chciała coś powiedzieć, ale zawahała się, widząc moją minę. Mimo to chwyciła mnie za zdrowie ramię i zaczęła prowadzić w stronę skrzydła szpitalnego, nie zważając na moje protesty.

— W takim razie pójdziesz tam ze mną — powiedziała, zaciskając nerwowo usta.

— Chcę iść do domu — zaprotestowałem stanowczo, wyrywając się z jej uścisku. Nie miała najmniejszych szans w starciu z moją siłą. Parsknęła zirytowana.

— Peter nie możesz sobie chodzić z raną i twierdzić, że nic ci nie jest — zaprotestowała, kręcąc głową z niedowierzaniem i tupiąc niespokojnie nogą.

— W dupie mam tę ranę i tak nikogo ona nie obchodzi — wymamrotałem nerwowo, próbując nie wybuchnąć.

— Mnie obchodzi — powiedziała dobitnie, a jej spokojny ton sprawił, że nieco ochłonąłem i poczułem lekkie poczucie winy. Zachowywałem się jak naburmuszony pięciolatek. — Widzę, że jesteś czymś zdenerwowany. Co się stało? — zapytała łagodnie.

— A ty co, czytałaś książki o wychowywaniu dzieci bez przemocy? — próbowałem zażartować, żeby wymigać się od odpowiedzi.

— Może — przyznała, a ja spojrzałem na nią w szoku, sam już nie wiedząc, czy żartuje, czy mówi poważnie. — To jak? Powiesz mi, co się stało?

— Harley się stał — odpowiedziałem niechętnie, spuszczając wzrok. Doskonale wiedziałem, że brzmię teraz, jakbym był zazdrosny, ale w sumie czy to nie była prawda? Byłem zazdrosny.

— Harley? — zapytała zdziwiona, marszcząc brwi. — A dokładniej?

— Przyjechał. Ma tu zostać, a Tony zaproponował mu mój pokój — doprecyzowałem z goryczą.

— Och.

— Właśnie — skwitowałem, patrząc na nią smutno. — Ja już naprawdę nie wiem co mam robić Pepper — dodałem żałośnie. — Jak sprawić, żeby chociaż trochę mnie polubił?

— Mogę z nim porozmawiać i...

— Nie! — natychmiast zaprotestowałem, gwałtownie kręcąc głową. — Nie chcę, żeby myślał, że próbuję się kimś wyręczyć. Nie, dziękuję. Poradzę sobie.

— Pete... — zaczęła, przygryzając wargę.

— Nie — powiedziałem stanowczo, a Pepper westchnęła i spojrzała na mnie zmartwiona. — Poradzę sobie — powtórzyłem. — Poza tym musimy porozmawiać o wypadku Tony'ego, wydaje mi się...

— Mówiłam ci, że masz się do tego nie mieszać — przerwała mi od razu, natychmiast zakładając ręce na piersi i prostując się.

— Ale nie rozumiesz! — zaprotestowałem. — Odkryłem, że...

— Ani słowa więcej — powiedziała ostro. — Masz trzymać się od tej sprawy z daleka i nie bawić się w detektywa, zrozumiałeś?

Spojrzałem na nią z niezrozumieniem. Czyli jednak wszystko będę musiał robić sam. Jak zawsze. A już myślałem, że mogę jej zaufać i powiedzieć o tej dziwnej organizacji, która przeniknęła do wieży. Zacisnąłem usta i doskonale wiedząc, że tak nie zrobię, kiwnąłem głową, zgadzając się do tego nie mieszać.

Oblivio | Irondad |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz