Rozdział 2.

112 9 29
                                    


— Jestem w ciąży! — zawołała Ewelina z rozpaczą i zaskoczeniem w głosie.

Popatrzyła na swoją o siedem lat starszą siostrę Paulinę. Po chwili wilgoć gromadząca się w kącikach oczu spłynęła jej po policzkach. — To jest niemożliwe! To nie może być prawda! Jezu, co ja teraz zrobię?!

— Uspokój się! Jakoś sobie poradzimy — oznajmiła Paulina zaskoczona. — Najpierw musimy udać się do lekarza. Może to jest pomyłka.

— Sprawdziłam trzy razy! To nie może być pomyłka! — wrzasnęła Ewelina Ryż, wstając, łapiąc się za głowę i znów siadając. — To jest tragedia?! Dlaczego ja?!

— Bo jesteś głupią idiotką! — Nie wytrzymała Paulina i naskoczyła na młodszą siostrę. — Nie umiesz pić, to nie pij! W ogóle to jak można zrobić to z obcym facetem! Nawet nie znasz jego imienia! Potrafisz się tylko nad sobą użalać i nic więcej! Dziewczyno, weź się w garść.

— Przestań! Przestań! — kwiliła Ewelina, szlochając rozdzierająco. — Wiem, że jestem głupia i beznadziejna. Tylko ktoś taki mógł znaleźć się w tak beznadziejniej sytuacji! Nie musisz mnie jeszcze bardziej dołować!

Wybiegła zapłakana z łazienki a następnie z domu. Błąkała się długimi godzinami po mieście, próbując pogodzić się z tym, co ją spotkało. Uspokoić rozkołatane nerwy i myśli. Usilnie usiłowała sobie przypomnieć, co robiła i z kim. Usiadła na ławce i ukryła twarz w dłoniach. Zachodzące pomarańczowe słońce było jedynym świadkiem cierpienia młodej, ciemnowłosej kobiety.

Wreszcie kiedy zabrakło łez, a oddech stał się urywany, oderwała ręce od twarzy. W głowie zamajaczył zamazany obraz, a w uszach rozbrzmiało echo męskiego głosu.

Ciemny klub, spojrzenia i uśmiechy posyłane wzajemnie. Ze zniekształconych i zamazanych obrazów nie mogła jednak nic wyczytać. Poza tym wciąż trwała w silnym szoku, a przewołane wspomnienia pogorszyły stan w jakim obecnie się znajdowała. Pod oczami zgromadziły się świeże łzy, by spłynąć po policzkach.

Nienawidziła siebie, świata i tego przeklętego czegoś rozwijającego się w niej.

Spojrzała gniewnie w gasnące niebo i wyrzuciła wszystkie swoje żale do Boga na wysokościach. Przecież miała iść na studia, po tym rozpocząć karierę jako księgowa w jakiejś prestiżowej, międzynarodowej firmie. Na miłość, rodzinę i pieluchy przyszedłby czas. Miała dopiero dziewiętnaście lat. Przed nią było jeszcze całe życie. A teraz przez to czekał ją koniec wszystkiego, koniec marzeń.

Kipiała gniewem, żalem i młodzieńczym buntem.

— Ewelina! — Podniosła głowę. Zobaczyła biegnącą Paulinę. Na twarzy starszej siostry dostrzegła ulgę. Gdy Paulina stanęła przy dziewczynie, przykucnęła i spojrzała jej w oczy. — Przepraszam za to, co powiedziałam. Nie powinnam krzyczeć — oznajmiła z wyrzutem i żalem. — Chodź, moja kochana. — Przygarnęła płaczącą siostrę i przez krótką chwilę tkwiły tak. — Och, przemarzłaś na kość. Zabrałam twoją kurtkę z domu. Jesień jest w tym roku chłodna.

Ewelina wstała, poczuła dreszcz. Faktycznie chłodno się zrobiło, a ona siedziała tam dłuższy czas. Z ochotą wsadziła ręce w rękawy i zapięła się pod szyję.

— W twoim stanie to było nierozważne, młoda — ostrzegła ją Paulina. — Idziemy do domu, zrobię ci ciepłej herbaty z miodem. A jutro pojedziemy do rodziców.

Siostry szły przez chwilę w milczeniu.

— Jak myślisz, jak oni to przyjmą?

— Pewnie będą w szoku, ale pogodzą się z tym i razem ci pomożemy, nie zostawimy cię — zapewniła gorliwie. Objęła ją ramieniem. — Jesteś moją ukochaną siostrą, która kiedyś pomoże mi w otwarciu pensjonatu w Sopocie. Nie wyobrażam sobie innej wspólniczki niż ty, młoda.

Życzenie. (ZAKOŃCZONE).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz