Rozdział 17.

20 4 3
                                    

Od kilku dni Renata nie widziała Jacka. Od czasu ogniska minął prawie tydzień. Często złapała się namyśleniu o Jacku. Sama się sobie dziwiła, bo odkąd cztery lata temu rzucił ją chłopak, w którym była zakochana. No w każdym razie nie myślała, że jest już gotowa na nowy związek. Często przychodziła do pustego mieszkania i od razu siadała przy komputerze, by tylko zobaczyć kolejne zdjęcie swojego byłego. Przestała, kiedy niecałe trzy tygodnie temu ujrzała na jego profilu Naszej Klasy informację o ślubie. Wtedy poczuła jak serce ponownie rozpada się na kwałaki. Do tej pory myślała, że się z niego wyleczyła, ale wyszło na to, że jednak nie. Załamała się wtedy i przez kilka dni nie wychodziła z mieszkania. W pracy wzięła kilka dni wolnego. Zdała sobie sprawę, że nie była w stanie pracować.
Renata siedziała w domu. Za oknem padał przyjemny letni deszcz. Nie potrafiła się od pędzić od natrętnych myśli o Jacku. Zastanawiała się czemu nie przychodzi. Może wyjechał?
— A może jednak cię nie chce? — zastanawiała się na głos w posępnym nastroju.
Kobieta westchnęła. Po chwili wstała i usiadła przy biurka. Otworzyła laptopa i załogo wała się na portal społecznościowy. Miała nadzieję, że Jacek miał konto na jednym z nich. Wystukała imię i nazwisko. Po czy z zadowoleniem odkryła, że miał swoje konto. Niestety było to konto publiczne, oficjalne.
Na profilu znajdywały się posty o tematyce sportowej, a w galerii z zdjęcia i filmiki z treningów lub zawodów. Nie mogła przestać patrzeć na te rzeczy i nie uśmiechnąć się promiennie. W sercu zima się skończyła, by przywitać wiosnę. Musiała przyznać przed sobą, że Jacek należał do przystojnych facetów. W jej typie. Lubiła wysokich i wysportowanych.
Dostrzegła także kilka zdjęć z fanami.
Nigdzie jednak nie dostrzegła jego numeru telefonu. Jedynie widniał kontakt to jego menadżera. Nie zamierzała z niego korzystać.
Cóż, pozostało jej tylko czekać. Jak Jackowi zależy na utrzymaniu z nią kontaktu.
Sam się odezwie.

Ewelina od kilku dni nie była w najlepszym nastroju. Z ulgą przyjęła fakt wymeldowania
się i wyjazdu Jacka z miasta. Nigdy nie spodziewałaby się, iż przeszłość do niej wróci. Miała nadzieję, że już nigdy go w życiu nie zobaczy.
— Ewelina, przygotowałaś wszystkie potrzebne dokumenty dla inwestora? — zapytała
Paulina wsadzając głowę do gabinetu.
— Tak, wszystko jest gotowe — odpowiedziała młodsza siostra. – O której ma się pojawić?
— O trzynastej — odpowiedziała Paulina.
— Czyli za dwadzieścia minut — stwierdziła Ewelina.
— Czekam na ciebie w moim gabinecie — zarządziła starsza siostra.
— Zaraz przyjdę — odpowiedziała Ewelina zabierając laptopa i dwa segregatory.

Po nudnym, godzinnym spotkaniu obie siostry wyszły z gabinetu wraz ze starszym panem w garniturze.
— W takim razie do zobaczenia — oznajmił tubalnym, lekko zachrypniętym głosem. Po tych słowach uścisnął najpierw dłoń Eweliny, a po tym Pauliny.
Obie poczekały aż mężczyzna wyjdzie. Gdy zniknął w drzwiach, wróciły do gabinetu Pauliny.
—Chce odejść — oświadczyła niespodziewanie Ewelina.
— Co? Dlaczego? — zapytała zaskoczona Paulina. – Dobrze wiesz, że jesteś mi tutaj potrzebna.
— A ja czuję, że już tutaj nie pasuję — stwierdziła rzeczowo młodsza.
— Chodzi o tego inwestora? — zapytała Paulina przeszywając siostrę spojrzeniem.
— Powiem szczerze, od dawna myślałam nad odejściem — stwierdziła powoli kobieta.
— Czuję, że utknęłam w tym miejscu. To jest twoje marzenie, a nie moje.
— A jakie jest twoje? — zapytała paulina siadając w okrągłym fotelu.
— Chciałabym pracować w dużej firmie — przyznała się Ewelina. — Powoli rozsyłam CV.
— Rozumiem — powiedziała powoli Paulina.
Przez kilka chwil zapadła cisza. W powietrzu czuć było napięcie.
— Kiedy znajdę coś odpowiedniego, wtedy odejdę — oznajmiła Ewelina.
— Powiedź mi lepiej, czy odchodzisz, bo ostatnich decyzji nie konsultowałam z tobą? — zapytała Paulina z dystansem.
— Powiedzmy, że chciałabym ruszyć naprzód — oznajmiła Ewelina wstając z krzesła.
— Ewelina, przemyśl to jeszcze — poprosiła siostrę Paulina.
— W porządku — obiecała jej kobieta. — Wracam do pracy.

Po szesnastej Ewelina podjechała pod dom rodziców. Zmęczona wysiadła z samochodu i skierowała się w stronę domu. Kierując się głośnymi hałasami poszła do ogrodu na tyłach domu. Stanęła i obserwowała jak Ewa bawi się z Piratem. Rzucała szczeniakowi piłki i krzyczała do niego „aport". Czasami usłuchał od razu, a niekiedy dziewczynka musiała powtórzyć komendę kilkakrotnie. Po usłuchaniu polecenia piesek otrzymywał smakołyk.
— Cześć, kochanie! — zawołała do córki.
Oboje – pies i dziewczynka odwrócili się w stronę głosu. I obydwoje w ułamku sekundy pognało w stronę kobiety. Przy czym Pirat okazał się szybszy. Rzucił się do nóg Eweliny podskakując i merdając radośnie ogonem.
— Cześć, mamo — powiedziała Ewa mocno przytulając się do matki. — Tęskniłam za tobą dzisiaj.
— Ja też kochanie — odpowiedziała odwzajemniając uścisk córki. — Dziadkowe w domu?
— Tak, babcia zrobiła ciasto — odpowiedziała Ewa i pociągnęła matkę za rękę.
Obie weszły do środka i przeszły przez kuchnię do salonu, gdzie starsi państwo siedzieli przed telewizorem jedząc świeżo upieczone ciasto.
—O, Ewa, właśnie miałam cię wołać — zwróciła się łagodnie do swojej wnuczki Urszula. – Ewelina, ciebie także jest miło widzieć. – dodała obrzucając córkę ciepłym, uważnym spojrzeniem. – Ciężki dzień w pracy?
— Tak — odpowiedziała kobieta.
— Napijesz się kawy? Usiądź i zjedź z nami kawałek ciasta — zaproponowała.

Renata wracała właśnie do domu, kiedy ujrzała starszą panią z siatkami. Widywała tę panią już kilka razy odką się wprowadziła do mieszkania po babci. Satruszce zawsze towarzyszył młody mężczyzna – zapewne wnuk – który zawsze nosił za nią siatki z zakupami i pomagał we wszystkim, ale tym razem nigdzie Renata nigdzie go nie dostrzegła. Postanowiła więc pomoc staruszce.
— Przepraszam, może pomogę? — zapytała spokojnie i uprzejmie. – Te siatki są ciężkie, a ja mieszkam drzwi obok.
Staruszka spojrzała na Renatę z wdzięcznością i uśmiechnęła się.
— Dziękuję ci młoda damo — odpowiedziała cicho, ze znudzeniem. — Dzisiaj mój wnuk nie mógł przyjechać, a jeść coś trzeba.
Renata przejęła od staruszki reklamówki i razem wolnym krokiem udały się w stronę bloku, w którym mieszkały.
— Jak się nazywasz? — zapytała staruszka z błyskiem w oczach.
— Renata — odpowiedziała kobieta z delikatnym uśmiechem.
— Piękne imię — stwierdziła kobieta i pokiwała głową. — Ja jestem Róża.
— Miło mi — odpowiedziała uprzejmie Renata. — Zawsze pomaga pani, pani wnuk. Czemu go dzisiaj nie ma?
— Zgadza się, ale dzisiaj akurat coś mu pilnego wypadło — powiedziała pani Róża. — Mówił, że jutro przyjedzie, ale ja go zapewniłam, że sobie poradzę. Powiem ci moja droga, że przeceniłam trochę swoje możliwości.
— Nie ma problemu. Zawsze pani może do mnie zapukać — zaoferowała się kobieta,
kiedy wspinały się po schodach. – Naprawdę, gdyby pani potrzebowała pomocy, to jestem chętna. Może pani mnie nawet odwiedzić, jak będzie się pani nudziło. Zapraszam na herbatę.
— Miło z twojej strony — pochwaliła ją staruszka. — Z chęcią cię odwiedzę.
Renata wniosła siatki z zakupami do mieszkania sąsiadki i postawiła je na blacie w
kuchni. Obie pożegnały się i ta wróciła do siebie. 

------------------------------------------------------------

LICZBA SŁÓW: 1091.

Rozdział wleci dzisiaj, z okazji Dnia Kobiet. Miłego czytania!
Pozdrawiam serdecznie.

Życzenie. (ZAKOŃCZONE).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz