Rozdział 43.

22 4 19
                                    

Minął kolejny tydzień. Na zewnątrz pogoda coraz bardziej zbliżała się do jesiennej aury. Na drzewach coraz więcej pojawiało się kolorowych liści, a wiatr sprawiał, że liście wznosiły się ku górze tworząc wir. Ewa wyszła ze szkoły i opatuliła się szczelniej ciemną, kolorową kurtką z białym futerkiem. Poprawiła czapkę na uszy i zbiegła ze schodów wraz z innymi uczniami szkoły. Kilka koleżanek z jej klasy pomachało do niej na pożegnanie.

Stanęła na ostatnim stopniu i patrzyła jak matka nieznajomej uczennicy tuli córkę i pomaga wsiąść do wysokiego, żółtego samochodu. Dziewczynkę ogarnął smutek i żal. Jej mama już tyle czasu spała. Po policzku poczuła łzy spływające w dół. Zawstydzona otarła dłonią. Bała się i miała ogromne poczucie winy. To wszystko nie zdarzyło by się gdyby nie uciekła, a mama nie musiałaby jej szukać w tak złych warunkach.

Wzięła kilka głębokich, niespokojnych oddechów aby się uspokoić. Poprawiła ciężki plecak.

— Ewa, zaczekaj!

Dziewięciolatka odwróciła się w stronę głosu. Z góry zbiegała Amanda Craft. Niska, pulchna dziewczynka o ciemnych włosach w nieładzie. Piegowate policzki płonęły czerwienią, a zielone oczy błyszczały podekscytowanie.

— Wracasz do domu? — zapytała ochryple. Dość mocno sepleniła, co utrudniało zrozumienie co mówiła.

— Nie, idę do szpitala — odpowiedziała Ewa i uniknęła spojrzeniem w bok.

— Idziesz na autobus? — Ewa pokiwała głową. — To pójdę z tobą.

Dziewczynka wzruszyła ramionami. Wraz z niższą koleżanką ruszyły w stronę przystanku.

— Jak się czuje twoja mama? — zapytała Amanda nieśmiało.

— Nadal nie odzyskała przytomności — mruknęła Ewa.

— Przykro mi — oznajmiła koleżanka z nutką współczucia w głosie.

Ewa spojrzała na dziewczynkę, która usiadła na białej, popisanej ławce. W milczeniu Ewa usiadła obok. Bawiła się sznurkiem od szelek plecaka.

— Ewa?

— Hmm?

— Twoja mama na pewno się obudzi — oznajmiła z przekonaniem koleżanka. — Nie może być inaczej.

Ewa zacisnęła usta w wąską linię i próbowała powstrzymać łzy cisnące się do oczu.

— Hej, dziewczynki, co wy tutaj robicie? — Męski głos rozległ się ze znajomego samochodu, który zaparkował na pustym przystanku.

— Pan Jacek, Tato? — zawołały równocześnie.

— Wsiadajcie — nakazał tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Amanda posłała zaskoczone spojrzenie Ewie. Obie wgramoliły się na tylne siedzenie.

— Podrzucę cię do domu, dobrze? — zwrócił się do Amandy.

Dziewczynka pokiwała głową. Obie położyły plecaki obok siebie.

— To twój tato? — Koleżanka nachyliła się do Ewy.

Ewa pokiwała głową.

— Nieźle. A ja myślałam, że nie masz ojca — powiedziała Amanda podekscytowana.

— No. Jednak żyje — przytaknęła Ewa zmieszana.

Jacek puścił z radia muzykę i przez kilkanaście następnych minut dziewczynki podśpiewywały wraz z wykonawcami. Obojgu ulżyło, kiedy dziewczynka zniknęła w dwupiętrowym, czerwonym domu ogrodzonym żywopłotem.

Życzenie. (ZAKOŃCZONE).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz