Rozdział 27.

25 5 24
                                    

Następnego dnia Ewelina z Ewa zeszły na dół na śniadanie. W korytarzu, na którym zajmowali pokoje dwójka trenerów zbierała całą grupkę dzieciaków. W sumie w zawodach ze szkoły Ewy brało udział sześciorga dzieciaków. Ewelina dała tylko znać dłonią trenerowi i wraz z córką zniknęła w windzie. Obie poczuły się nieswojo. Jakiś czas temu winda, która jechały zawiesiła się. I od tej pory dziwnie niepewnie się czuły. Z ulgą wyszły na parterze i udały się do restauracji.

Goście hotelowi powoli schodzili na śniadanie. WE dwójkę podeszły do recepcji i po dały numer pokoju. Ewa usadowiła milczącą córkę na wolnym krześle przy stoliku w rogu. Sama kobieta podeszła do bufetu w postaci stołu szwedzkiego i nałożyła najpierw Ewie Jajecznicę, szynkę i kilka kromek. Sok pomarańczowy. To wszystko postawiła pred dziewczynką.

— Dziękuje mamo — mruknęła pod nosem. Ewa spojrzała na talerz, a jej żołądek ścisnął jeszcze większy węzeł. Denerwowała się przed zawodami. Pierwszy raz w swoim młodym życiu brała udział w tak prestiżowych zawodach i martwiła się, że zawiedzie. Matkę i trenera. Od niechcenia.

— Jedź, bo ci wystygnie — powiedziała mama pogodnie wsypując do małej szklanki biały cuker.

Ewa zaczęła jeść.

— Jak samopoczucie? — zapytała Ewelina jedząc kanapkę z szynką.

Umalowała się dzisiaj i ubrała elegancko w szarą sukienkę z dużym, żółtym tulipanem. Długie, ciemne włosy związała w elegancki kog.

— Denerwuję się — wyzanała Ewa z trufdem przełykając ślinę.

— Nie martw się — powiedziała Ewelina patrząc na córkę z uczuciem i miłością. — Niezależnie jak ci pójdzie, ja jestem z ciebie dumna. Wiesz o tym, prawda.

— Naprawdę? — zapytała Ewa upijając łyk soku.

— Tak, dla mnie zawsze będziesz najlepsza we wszystkim co robisz — oświadczyła z przekonaniem.

Ewa poczuła ulgę. Mama kochała ją niezależnie od tego czy wygra czy przegra. Ale mimo wszystko zamierzała dać z siebie sto procent. A co wyjdzie, to się okaże. Ewa uśmiechnęła się radośnie do matki. Wiedziała, że Ewelina nigdy nie przestanie kochać swego skarbu.

— Jesteś moim skarbem — wyszeptała jakby czytając w myślach dziewczynki.

Ta rozbawiona zachichotała. Napięcie, które czuła od późnego wieczora zniknęło.

Do restauracji weszły pozostałe dzieciaki i opiekunowie z dwójką trenerów. Ewelina obserwowała dzieciaki. Widziała podekscytowanie i zdenerwowanie. Wierciły się stojąc na swoich miejscach.

— Nie tylko ty się denerwujesz — rzuciła Ewelina wskazując głowa na grupkę dzieciaków.

Ewa spojrzała w tamtym kierunku.

— Dla nich także jest to ważne — stwierdziła z napięciem w głosie.

— Wszyscy uczestnicy turnieju przyjechali tutaj by wygrać, ale miejsca na podium są tylko trzy — przypomniała kobieta pogodnie. — Ciesz się zawodami, a ja i tak będę z ciebie dumna.

— Kocham cię — odpowiedziała wzruszona Ewa.

Dziesięć minut później grupka kolegów i koleżanek Ewy, wstała od stołu. Poganiani przez trenera zaczęli wychodzić. Ewa i Ewelina zrobiły to samo. Przy czym kobieta dopiła jeszcze pospiesznie ka-wę.

Dołączyły do grupy na korytarzu. Trener kazał się dzieciom ustawić w rzędzie. Szybko potoczył po zebranych wzrokiem. Poruszał cicho ustami. Liczył. Gdy mężczyzna upewnił się, że wszyscy są, ruszył do wyjścia. Reszta podążyła za nim.

Życzenie. (ZAKOŃCZONE).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz