Rozdział 20

26 4 17
                                    

Niewielka, zatłoczona lodziarnia w pewnym stopniu zapewniała anonimowość. W powietrzu  wyczuwało się swobodną, radosną atmosferę. Nowi goście przeszli tylko połowę drogi do lady z lodami, kiedy przez hałas przebił się głos: „Panie Jacku, super pana widzieć". Oboje z Renatą zatrzymali się w pół drogi. Zaintrygowany mężczyzna szukał wzrokiem kogoś znajomego. I po chwili dostrzegł przy jednym ze stolików swoją małą znajomą w towarzystwie dwóch kobiet. Ta młodsza miała ciemne włosy opadające luźno na plecy. Kobieta spuściła głowę i wbiła się w fotel jakby za wszelką cenę nie chciała być zauważona. Jacek nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Odmachał Ewie i wraz z Renatą udali się by zakupić lody.

—Znasz tą małą? To twoja córka? —zapytała z wyrzutem Renata. Nie miała zamiaru wiązać się i marnować czasu z mężczyzną ze zobowiązaniami. To nie dla niej. Już to przerabiała. Jeden z facetów, z którymi się spotykała, okazał się być zadurzony. Liczył na to, że kobieta pomoże mu spłacić jego długi. Na początku z chęcią mu pomagała, ale kiedy okazało się iż mężczyzna jest uzależniony od gier hazardowych. Najpierw chciała z nim zerwać, ale okazało się iż coś do niego czuła. W ostateczności postawiła mu ultimatum. Miał przestać grać, znaleźć pracę i zacząć się leczyć. I faktycznie przez pewien czas wydawało się iż dotrzymuje słowa, ale to wszystko było tylko złudzeniem. Pewnego dnia znalazła list pożegnalny. Odszedł. I zabrał kilka cennych rzeczy z jej mieszkania.

—Znam, ale to nie jest moja córka —odpowiedział spuszczając na nią wzrok. Napotkał roziskrzone podejrzliwością, zielone oczy. —To jakie chcesz te lody?

Nie odpowiedziała od razu. Zacisnęła dorodne usta pomalowane różową szminką. Już wiedział, że polubi to jej zacięcie. Wtedy jej łagodne rysy stawały się bardziej ostre i twarde. Teraz zmarszczyła brwi. Lustrowała go przez krótką chwilę. Rozważała czy mówi prawdę. Czy nie wyjść. Na szerokim czole poprzecinanym rudymi kosmykami włosów pojawiły się zmarszczki, by zaraz zniknąć.

—Czekoladowe z posypką —odpowiedziała szorstko Renata.

Jacek westchnął i zamówił. Sobie miętowo-orzechowe z polewą czekoladową.

—Chodź, przywitamy się —oznajmił stanowczo z wesołym uśmiechem.

Przecisnęli się do stolika przy, którym siedziały trzy kobiety. W końcu stanęli przed nimi i trzy spojrzały na nich wyczekująco.

—Część, Ewa —powiedział ciepłym głosem. —Przedstawisz mnie?

—Tak, pewnie —Dziewczynka nerwowo poprawiła ciemne włosy. —To jest moja mama Ewelina i babcia Ula.

Mężczyznę przeszedł zimny dreszcz i złapał się za głowę.

—Jacek, wszystko w porządku? —zapytała zatroskana Renata.

—Słabo panu? Proszę zając moje miejsce —Usłyszał dojrzały, melodyjny głos.

Po chwili Renata delikatnie posadziła go na twardym krześle. Napotkał brązowe, wystraszone oczy. Podobne do tych jakie miała dziewczynka. Ewelina ukryła część twarzy za włosami, ale Jacek dostrzegł czerwoną, ładną twarz. Spuściła głowę jakby chciała uciec przed jego spojrzeniem.

—Czy my się znamy? —zapytał skonsternowany Jacek.

—Wydaje mi się, że mógł pan widzieć moją mamę w pensjonacie –jak przez mgłę usłyszał głos Ewy. —Razem z ciotką prowadzą pensjonat, w którym się pan zatrzymał.

Jacek sam nie rozumiał swojej reakcji. Podskórnie jednak miał dziwne uczucie. Nie potrafił go jednak sprecyzować. Nabrał kilka wdechów, by uspokoić skołatane nerwy

Życzenie. (ZAKOŃCZONE).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz