2.3. Help us

135 13 0
                                    

2.3. Help us




Ich pokój był zimny. Nie tylko dzięki położeniu w głębszej części wydrążonego w granitowej skale hangaru wojsk Jaq'ra Zar, lecz również przez to jak niewiele się w nim znajdowało.

Dwa piętrowe łóżka z kufrem przypisanym do każdego z miejsc pod jedną z nagich ścian, niewielkie stojaki na świeczki na prowizorycznie zbitych etażerkach oraz dwa uchwyty na pochodnię przy metalowych drzwiach.

Przypominało to bardziej więzienie niż pokój, lecz w przypadku Seungmina były to jedne z najlepszych warunków, w jakich dane mu było wypoczywać. Nie mógł narzekać.

Szczególnie, że Hanmin obiecał im coś o wiele lepszego, pasującego do normalnych mieszkańców w niedalekiej przyszłości. Jeśli Seungmin spisywałby się na polowaniach na pewno zostałby za to nagrodzony niemałą sumką, dzięki której opuściliby ten imitujący pomieszczenie żart i przenieśliby się do miejsca odpowiedniego dla czterech wilków.

Nie pogardziłby miejscem, które nie pachniałoby tak wieloma betami oraz alfami, ich wonie doprowadzały jego zmysły do szaleństwa, miał ochotę wepchać sobie glinę do nosa i zablokować go na dobre, aczkolwiek byłby to dla niego spory uszczerbek w umiejętnościach, nad którymi pracował latami.

Jego ruja musiała się zbliżać, co czyniło kolejny kłopot.

Był wrażliwy na wszelkie zapachy, łapał się na pogardliwych spojrzeniach, gdy tylko przechodził koło niego wyraziście pachnący alfa, podrażniało to jedynie jego wyczulony nos i skręcało kiszki.

Obecność Felixa i Jisunga oraz ich przesłodzone wilcze odory pomagały mu uziemić umysł, myśleć logicznie w imieniu dobra ich trójki.

Z kolei unoszący się w pomieszczeniu poddenerwowany cynamon, wyjątkowo drapiący, kiedy delta przechadzał się w zadumie po raz chyba setny w ciągu ostatniej godziny w te i z powrotem przed samym nosem zaniepokojonego Kima, był już irytujący.

Nogi nosiły go w nerwach po całym pomieszczeniu, ręce splecione były na torsie, a głowa pochylona lekko, kiedy zamglone oczy przekopywały odmęty rozumu w poszukiwaniu idealnego rozwiązania ich drobniutkiego problemu.

Seungmin dojrzał pobielałe opuszki Jisunga, jego dłoń ściskana przez przerażonego nieuchronną konkluzją, jaka mogła w każdej chwili wyrolować się z do tej pory jedynie kontemplująco mruczącego języka.

Omegi siedziały całe spięte na przeciwnym do niego materacu, niemalże wciśnięte w swoje flanki, ich pociemniałe w półmroku oczy wędrowały za sylwetką Chana z niecierpliwością.

Podjął idiotyczną decyzję jako ich przywódca, lecz nie wpadłby na nic lepszego, jakby przyszło im stanąć przed urzędem i ich preparatami. Statusy wyszłyby na jaw, a oni najlżejszą z kar jaką mogliby dostać, to śmierć.

Bang był jedynym, któremu Seungmin mógł w pewnym sensie zaufać, chociaż do zaufania to tym odczuciom było daleko, niemniej Kim nigdy nikomu nie ufał i nawet Felix z Jisungiem nie zdążyli zarobić sobie na ten zaszczyt.

- Zdajecie sobie sprawę, jak ciężko będzie to ukryć?

Stepowy wilk przyjrzał się Felixowi, jak jego wyraźne jabłko Adama podskoczyło ze stresu, a w kącikach oczu pojawiły się błyszczące kropelki, białka zaszły się czerwonymi pajączkami.

- Chan, myślisz, że mieliśmy inny wybór niż się ukrywać? – Jisung burknął niemrawo, chciał zabrzmieć o wiele pewniej niż zabrzmiał, lecz niestety mu nie wyszło, jak widać...

✔Steppen Runt | Stray KidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz