5.7. Epilogue: The Steppen Runt

83 13 4
                                    

5.7. Epilogue: The Steppen Runt




„Będę zawsze u twojego boku" Chan zwykł mówić. To była jedna z niewielu obietnic, których nie zdołał spełnić, przez ten krótki czas, kiedy byli razem, Seungmin zdążył przywiązać się do tego inteligentnego delty, zawierzył mu swoje całe zaufanie i zaczął wierzyć, że nigdy więcej nie zostanie już sam, że będzie miał swój świat zawsze obok i nigdy nie będzie musiał cierpieć w samotności, bez możliwości otworzenia ust do drugiej osoby, bez możliwości poczucia jej ciepła i zrelaksowania się po ciężkim dniu w jej ramionach.

Chan stał się jego bezpieczną ostoją, oazą, której wydawało mu się, że nigdy nie potrzebował. Sprawił, że na nowo zaczął ufać tym wkoło niego, otworzył się na nowe znajomości i stał się częścią watahy, przed czym wzbraniał się całym sobą, a jego serce wrzeszczało na niego za, chociażby jedną myśl, rozważanie takiej decyzji, nawet gdy czasy były ciężkie, a znalezienie pożywienia niemal niemożliwe.

On go przekonał.

Dokonał czegoś, czego sam Seungmin nie był w stanie. Uzależnił go od swojego ciepłego głosu, od mądrych ciekawostek i niewyobrażalnie ciekawych historii z książek, które dane mu było przeczytać, od jego delikatnego dotyku i nieopisanej ilości szacunku, który okazywał odnośnie do wszystkich barier młodszego.

Uzależnił go od tego wszystkiego, kradnąc jego serce i zatruwając umysł uczuciem, które wydawało się Seungminowi odległe i abstrakcyjne. Dokonał niemożliwego i Seungmin już zaczynał marzyć o ich wspólnej starości. Jak obaj będą podziwiać zachody słońca na ich drewnianym, uroczym patio, siedząc razem na hamaku, opatuleni kocem w swoich objęciach, włosy siwe, a w kącikach oczu utworzone przez czas pajączki.

Chan opowiadałby mu kolejną ze swoich przeczytanych noweli z tak ogromnym zapałem, że Seungmin poczułby się, jak jej postronny bohater, z kolei on opierałby policzek na jego klatce piersiowej z przymkniętymi oczami, wsłuchując się w jego słowiczą pieśń utkaną przez struny głosowe oraz stabilny, rytmiczny stukot życiodajnej pompy w piersi.

Aczkolwiek teraz Seungmin siedział sam na wzgórzu między zbiorowiskiem zbłąkanych dusz, pomarańczowo-złoty gradient uciekającego z horyzontu strażnika dziennego nieba malował przestrzeń nad jego rozczochraną przez wiatr czupryną w przepiękny, ciepły sposób.

Różnorodny las wyrastał pod stopami klifu, niczym ciemno-zielony ocean flory i fauny, kryjącej się tuż pod jego koronami, ptaki ćwierkały radośnie w oddali, przed i za nim, tworząc irytujący oksymoron do paskudnych gorzkich łez, które zdążyły już zaschnąć na jego poczerwieniałych licach.

Stos usypanych kamieni w różnych odcieniach szarości, małych na czubku i większych bliżej soczyście zielonych źdźbeł falującej na letniej bryzie trawy, bransoletka z czerwonej nitki z beżowymi nierówno oszlifowanymi kamyczkami wsunięta między dwoma skałkami na samym szczycie, stabilnie.

Należała do tego, który spoczywał parę metrów pod stosem, należała do złodzieja serca Seungmina, które wdrapało się razem z przemiłym deltą pod ziemię, dotrzymując mu towarzystwa, kiedy on nie był w stanie dotrzymać go Seungminowi.

Chan odszedł na dobre, zabierając ze sobą część Seungmina.

Seungmin opuścił miejsce pochówku Banga, zszedł z ponurego wzgórza ciężkim krokiem z głową spuszczoną smętnie, jego spuchnięte oczy nie roniły już łez, dziura w klatce piersiowej raczej nigdy nie przestałaby krwawić, a wspomnienia o nim oraz dwóch irytujących omegach, którym zawdzięczał zmianę kierunku swojego życia, miał zamiar chronić za wszelką cenę, cenić je, jak największy skarb tego świata, w końcu tylko one mu teraz pozostały.

✔Steppen Runt | Stray KidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz