2.10. What happened?

124 15 3
                                    

2.10. What happened?




Seungmin był nieobecny dobre cztery dni.

Jak Jisung nie przejmował się tym zbytnio, zapewniony przez Chana o standardowej długości wypraw za szerokie wody zrównujące się ze szczytem granitowych skał Jaq'ra Zar oraz braku większych zagrożeń, jakie mogliby napotkać po drodze, tak Felix podrygiwał nogą i skubał dolną wargę, zmartwiony, coraz częściej.

Han był w stanie wyczuć jego niepokój i robił co tylko mógł, aby pomóc mu się rozluźnić, od spełniania jego zachcianek, po masowanie stóp, ramion oraz pleców, gdy tylko sobie tego zażyczył.

Bez Kima obok mieli okazję zanurzyć się w tafli intymności, gdy mrok zarzucał kurtynę na całe miasto, za co po części rudowłosy był wdzięczny, gdyż każda partnerska więź, wymagała czasem wrażliwych i czułych momentów łączących dzielących ugryzienie w jedno.

Lee coraz częściej gładził swój uwypuklony brzuch okrężnymi ruchami i kilka razy został przyłapany na szeptanych rozmowach z rozwijającym się w jego wnętrzu szczenięciem, co urzekło Hana kolosalnie i błyskawicznie wciągnął blondyna w swoje ramiona, szczelnie, z serdecznym uśmiechem kojąc jego skrępowanie.

Felix wstydził się wyjść na niepoczytalnego, rozmawiając samemu ze sobą.

Pomimo zapewnień Seokhwy o tym, jak rzekomo ich nienarodzone dziecko było w stanie usłyszeć każde słowo rodziców, wciąż wydawało mu się to niekomfortowe i ciężko było mu przełamać otaczające go mury, aby całkiem swobodnie rozmawiać z własnym brzuchem.

Oczywiście ten stan nie trwał zbyt długo, gdyż po uwolnieniu go z niedźwiedziego uścisku, Jisung opadł twardo na kolana i chwycił jego boki delikatnie.

Usta Hana ułożyły się w ledwo słyszalne „Bądź miły dla mamy, maluchu" po czym wycisnęły motyli pocałunek na samym środku, jedynie cienki materiał za luźnej różowo-białej koszulki w pionowe paski dzielił ich miękką powierzchnie od rozgrzanej skóry Felixa.

- Mamy? – Lee prychnął pod nosem, spoglądając na pustą ścianę ich pokoju w hangarze, pojedyncza pochodnia przy drzwiach dawała wystarczająco mało światła, aby ukryć jego zalane soczystą czerwienią piegowate poliki. – Jestem chłopakiem, Ji, jak mogę być mamą?

Kolana jego partnera strzeliły, kiedy wyprostował się do pionu, ich drobne nosy niemalże na równi, a cichy chichot wypełnił pomieszczenie, o mało całkowicie nie zagłuszając mamrotania zawstydzonego omegi.

- Jak to jak? Skoro ja jestem tatą, to ty mamą, w końcu to w tobie siedzi, nie we mnie. We mnie siedział jakieś trzy miesiące temu.

Felix rozszerzył oczy i uderzył go w ramie, dosadność Hana spłoszyła dreszcz zdegustowania wzdłuż jego kręgosłupa, lecz nie powstrzymała głębokiego śmiechu rozbawienia, jaki rezonował w jego piersi.

- Chcesz iść ze mną odebrać Seungmina?

Jak na zawołanie w oczach Felixa rozpaliły się płomienie ekscytacji, ulga spłynęła na Jisunga poprzez dzieloną więź i momentalnie spletli razem ręce, Lee ponaglił ich do wyjścia, prawie zapominając o własnych butach, gdyby nie przypomnienie drugiego omegi.

- Wrócili?

- Podobno.

- Skąd wiesz?

- Po drodze do ciebie słyszałem rozmowę dwóch żołnierzy, według nich zadokowali łodzie jakieś piętnaście minut temu – o ile była to prawda, tak nie cała i Jisung zagryzł swój policzek od środka, woląc nie wtajemniczać Felixa w pełną treść zasłyszanej rozmowy, aby niepotrzebnie go nie denerwować.

✔Steppen Runt | Stray KidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz