3.6. Mating gown

130 10 0
                                    

3.6. Mating gown




Krawiec zarządzał swoimi asystentami bezsłownie, krótkimi gestami dłoni kierował ich po kolejne materiały, kazał przykładać je do konkretnych partii ciała zdecydowanie naburmuszonego wilka.

Tiul falował na wietrze, kiedy blondwłosy chłopak mający zaledwie piętnaście lat biegł z nim z magazynu na rozkaz starszego delty z kozią, siwą bródką, którą uwielbiał pocierać w zadumie, gdy lustrował pospinane ciało Kima.

Cała kompania ludzi głównego alfy pilnowała jego bezradnej osoby. Dwóch żandarmów na bokach, podpierało ściany, gdzie nie znajdowały się żadne półki lub wieszaki, pozostałych dwóch pilnowało wejścia do budynku, z zawziętością rozganiając każdego potencjalnego klienta, pozostawiając cały biznes pusty, do użytku tylko i wyłącznie przyszłej pary oraz sprawujących nad nimi pieczę strażników.

Seungmin raz po raz przeganiał krzątających się asystentów gardłowymi warknięciami oraz morderczym spojrzeniem, raz nawet o mało nie uderzył bruneta wyglądającego na starszego brata wcześniej wspomnianego blondyna za ukłucie go szpilką w pierś przy łączeniu białego materiału jego gorsetu.

Minho udawał zainteresowanego, aby w oczach przyszłych podwładnych wyglądać jak wykreowany w ich głowach przywódca, lojalny i kochający wobec własnego partnera, któremu miał pomóc przygotować się w danym momencie na ceremonię zaślubin, lecz jego gra aktorska była na tyle oczywista w oczach Seungmina, że tym razem był skory odpuścić sobie zgryźliwych komentarzy na jego temat.

To nie tak, że Minho podjął ową zgubną decyzję czy miał jakikolwiek wpływ na działania własnego ojca. Jego autorytet był zbyt wielki, aby ot tak go podważał.

- Paniczu Minho, słyszał panicz o zamieszkach w stolicy?

Kolejny tiul objął jego ściśniętą do porzygu talię, gorset ograniczał jego płuca, ściskał żebra boleśnie, lecz jedyne jak mógł na niego zareagować to znikome warknięcia ignorowane przez dosłownie każdego w pomieszczeniu.

Minho skinął lekko, skupił wzrok na zagajającym starcu w wyszukanym garniturze w odcieniach fioletu.

- Jeśli królestwo upadnie, co będzie z naszym biznesem?

Krawiec obszedł Seungmina dookoła, poprawił kilka fałd materiału u jego stóp, przyszpilił do niego odpowiednio nałożony wcześniej tiul. Noga stepowego wilka aż świerzbiła, by zderzyć się z jego haczykowatym nosem mało delikatnie.

Tak dla rozrywki.

- Stolica jest wystarczająco daleko, aby jakakolwiek bitwa nas ominęła. Jeśli zmieniłby się król dowiedzielibyśmy się o tym przez gońca i nowe regulacje prawne. Plotki niczego nie zmienią, Hogong.

A mogłyby, przemknęło mu przez myśl. Kto wie, może w taki sposób uwolniłby się od podzielenia losu reszty omeg. Od pozostania jedynie niewolnikiem do zaspokajania potrzeb wyżej urodzonych statusów. Wbrew własnej woli, wykorzystany i bez najmniejszego prawa głosu.

- Może i ma panicz rację – starszy westchnął, wyprostował sparciałe kości i potarł kozią bródkę, mrucząc pod nosem, gdy jego ciemne ślepia zeskanowały sylwetkę Seungmina. – Co o tym panicz myśli? W sam raz na zaślubiny, z najdroższych i najelegantszych materiałów. Chciałem podkreślić szerokość bioder oraz delikatną stronę, gdyż nie należy do najdrobniejszych, jak na omegę. Nie ukrywam, że ścisnąłem gorset najciaśniej jak się da, aby cokolwiek zaznaczył.

Zaznaczyć to mógł mu Kim wszystkie żyły na skórze własnymi zębami, gdyby tylko miał do tego okazję. Wyrwałby wszelkie organy i oskórowałby na żywca, aby zaspokoić wrzący wewnątrz żołądka gniew.

✔Steppen Runt | Stray KidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz