3.5. A suitable tactic

123 11 0
                                    

3.5. A suitable tactic




Zakłopotanie odzwierciedlało się w jego niespokojnych ciężkich krokach niesionych echem po opustoszałej już sali tronowej jego ojca.

Straż wywlekła Seungmina za wraki dobrą godzinę wcześniej, pozostawiając jedynie niespokojną piątkę wilków w pomieszczeniu.

Musieli obmyśleć dobry plan, jeśli wszystko miało się udać, nie mogli tak po prostu wykraść go spod czujnego oka głównego alfy bez jego wiedzy. To skończyłoby się makabrycznie dla każdego poza Minho, który krążył w tę i z powrotem, niczym sęp nad padliną.

Chan skubał palcami dolną wargę, oczy utkwione w jednym punkcie przed nim, konsternacja wypełniała całe jego ciało, rozpraszała spore ilości cynamonu po sali, jakby starała się udusić wszystkich dookoła.

Seungmin nie był na tyle twardy, na ile się kreował i Chan był tego świadkiem tuż przed osądem głównego. Kwestią czasu było to, jak długo wytrzymałby jako więzień w posiadłości. Bez najmniejszych praw oraz swobód, dopóki nie przystanąłby na orzeczenie Minhana, co raczej nie nastąpiłoby zbyt szybko.

Musieliby go całkowicie złamać, a to do najprostszych nie należało.

Ze wszystkich zebranych zastanawiała ich jedynie jedna persona.

Jakie powódki zmusiły go do pozostania z nimi zamiast odejść razem ze wszystkimi i kontynuować ze swoim życiem, jak zwykł robić, odkąd się znali, odkąd było wiadome wszem i wobec, że to Minho zostanie następnym przywódcą, nie żaden z jego braci, a w szczególności nie Yang.

Bękart Minhana, o którego istnieniu wiedzą wszyscy w Jaq'ra Zar, lecz nikt nie ma śmiałości pisnąć, chociażby słówka na ten temat w obawie gniewu głównego.

Jeongin zawsze wędrował własnymi ścieżkami, stronił od innych i jedyną osobą, jaka mogła powiedzieć, że coś o nim wie był Hwang Hyunjin.

Nim stepowy wilk pojawił się na obrazku, Hyunjin był jedynym, który rozmawiał z Jeonginem, chociaż nieraz wyglądało to bardziej, jak znęcanie się czerwonowłosego nad niczego winnym strażnikiem.

Tylko on wiedział, co dokładnie siedzi w głowie Yanga oraz co się z nim dzieje. Nikt inny.

- Jeongin – Minho przystanął dobry metr przed swoim bratem, jego brwi ściągnięte w niezadowoleniu – dlaczego dalej tu jesteś? Zebranie skończyło się dawno, jaki masz interes siedzieć tu z nami?

- Jestem ciekaw waszej reakcji, jak powiem wam, że to ja uratowałem mu dupę od śmierci. Jemu i jego omedze.

- Co?

Uwaga wszystkich pozostałych w sali skupiła się intensywnie na uśmiechającym się cwaniacko wilku o czerwonych włosach oraz tajemniczym błysku w lisich oczach.

- Wziął na siebie ich młode. Ich młode i to, że kazał mu udawać alfę – Changbin wtrącił bezemocjonalnie, odbił się nogą od filaru, stanowiącego jego podporę od dłuższego czasu.

Stukot ciężkiego obuwia o marmurową posadzkę korytarza przerywał ciężarną z napięciem atmosferę pomieszczenia w rytmicznych cyklach, wyłaniał się z gęstwin głuszy stopniowo, płynnie, nabierał na głośności zupełnie jak ich podenerwowane bicia serc, po czym nikł w ciemności równie naturalnie.

- O tych minach mówiłem – Jeongin zarzucił nogę na nogę, duma wyraźna na jego facjacie, gdy lustrował z satysfakcją szok wykrzywiający ich twarze w przekomiczne dla niego grymasy. – Co jest, delto? Nie wyglądasz na zadowolonego. Uratowałem życie twojemu omedze.

✔Steppen Runt | Stray KidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz