2.9. Happiness

127 13 5
                                    

2.9. Happiness




Wilgotne z nerwów wnętrze dłoni spoczęło płasko na zaokrąglającym się pomału brzuchu, głośny, drżący oddech rozdął na moment płuca, a okrągłe zlęknione oczy wpatrywały się w wyraźny, biały napis na drewnianej tabliczce obok wykonanych z tego samego budulca drzwi.

Razem z Jisungiem miło spędzali poranek drugiego dnia bez ich wiecznie niezadowolonego alfy, stołówka w hangarach armii serwowała całkiem smaczne śniadania, więc nie mieli na co narzekać, szczególnie, że dzięki... Przypadłości Felixa dostawali większą i o wiele bogatszą we wszystkie potrzebne składniki porcję.

Gdy nie chcieli wydać tego samego również Jisungowi, czy Seungminowi, Lee wyciągał swoją kartę przetargową i zarzucał im, iż mają tupet, by denerwować omegę w ciąży, upewniając się, że położył wystarczająco duży nacisk na ostatnim słowie.

To podczas śniadania posłaniec z ośrodka przyniósł im wiadomość o wizycie u Seokhwy, toteż tuż po zjedzeniu posiłku wybrali się właśnie tam.

Felix stresował się, jak jeszcze nigdy dotąd, jego stan zaczynał być już zauważalny przez coraz to więcej wilków, a przez sam fakt, iż nikt nie ukrywał jego statusu omegi; Minhan nawet wyprawił drobne święto z tej okazji; mieszkańcy obserwowali go na każdym kroku.

Część z dzikim i obleśnym pożądaniem widocznym w głodnych oczach, część z serdecznymi uśmiechami i ulgą wymalowaną na twarzach, jakby cieszyli się z ujrzenia potencjalnie wymarłego statusu, nim rzeczywiście by wyginął.

Nie obyło się też bez szeptów o jego ulgowym traktowaniu.

Zazdrościli Seungminowi, rzadziej Jisungowi, mimo iż to on był zarówno jego partnerem, jak i ojcem, lecz obaj należeli do Kima według innych. Trzymali się wersji, że to właśnie jego ugryzienia stacjonują na ich szyjach i Felix zaczynał coraz częściej łapać się na myśleniu, że może tak byłoby łatwiej, a w szczególności bezpieczniej.

Obawiał się przedyskutować tego z Jisungiem, byli partnerami już dobre kilka lat, nie chciał zepsuć ich relacji.

Ba, nie wiedział nawet czy posiadanie ugryzienia większej ilości wilków niż jednego było fizycznie możliwe.

- Lix?

Jego głowa momentalnie wystrzeliła do boku, zmartwione, mieniące się żółcią ślepia wpatrywały się w niego, czoło zmarszczone w konsternacji.

Nie zauważył nawet kiedy Han zdążył chwycić jego dłonie w swoje, ściskając pokrzepiająco.

- Będę cały czas obok, nie musisz się denerwować. Jeśli zrobią coś, co ci się nie spodoba od razu wyjdziemy – Jisung uniósł jego ręce na wysokość swojej twarzy, po dwa całusy spoczęły na rozpalonych knykciach. – Obiecuję.

- Boję się, że coś będzie nie tak... - szczere wyznanie padło z ust Lee, po czym zęby ponownie zamknęły się wokół dolnej wargi, niespokojnie.

Jagody wypełniły jego zmysły sekundy później, uspokajające feromony otuliły zestresowane ciało, niczym kurtyna, oddzielając go przynajmniej powierzchownie od zjadających go zmartwień.

- Ej, ma nasze geny, co może być nie tak? Spójrz jakie z nas silne omegi – Jisung uraczył go szerokim uśmiechem i Felix nie mógł oprzeć się, aby go odwzajemnić, nieco niepewniej.

Blondyn oblizał usta i skinął nieśmiało, wzrok powędrował do zamkniętych przed nimi drzwi i sięgnął dłonią do klamki z lekkim zawahaniem się.

✔Steppen Runt | Stray KidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz