Zwyczajny Dzień

257 12 6
                                    

Techno został obudzony w dość szokujący sposób. A dokładniej mówiąc Tommy jego dwóletni brat skoczył prosto na jego brzuch a teraz śmieję się jakby to była najzabawniejsza rzecz na świecie. W myślach przeklinał tego małego potwora który pojawił się w jego rodzinie mimo że tego nie chciał. Westchnął wiedząc że kolejne próby snu skończą się tą samą pobudką zanim nawet dobrze zdąrzy zasnąć.
- Nie rób tego nigdy więcej - powiedział zanim wstał z łóżka.
- Wilbur mial lację to est naprade sabawne - mały blandyn ciągle chihotał w najlepsze.
No tak Wilbur jego drugi, siedmioletni brat. Nikt inny nie wpadnie na tak idiotyczne pomysły jak on. Westchnął drugi już, dzisiaj raz.
- Wyjdź z mojego pokoju chcę się przebrać - praktycznie że zarządał. Niebieskooki  wyszedł jak poprosił nie przestając się śmiać nawet na sekunde. Techno po raz trzeci już westchnął. Czemu jego rodzina musi być taka irytująca? Po przebraniu zszedł na dół. Pierwsze co zauważył to to ,że Wilbur i Tommy wzięli poduszki z kanapy i zaczęli wojnę. Zignorował ich idąc dalej do kuchni.
- Hej Techno - przywitał się z nim starszy blondyn
- Hej Phil - Phil adoptował ich i jak jego młodsi bracia lubią nazywać go tatą, Techno nie potrafi. Wilbur i Tommy  zostali porzuceni przez rodziców. Nie pochodzą z potologcznej rodziny gdzie słowo "tato" zawsze przychodzi z błaganiem o litość i płaczem. Nie rozumieją jak to jest. To zostawia rany na zawsze, fizyczne i mentalne. Nigdy o tym nie zapomni. Nawet jeśli o tym nie myśli to zawsze będzie z tyłu jego głowy niszcząc jego szczęście.
- Co jest dzisiaj na śniadanie? - spytał.
- Jajecznica - po czym pod nosem dodał - Jak jej nie spalę.
W tym momencie Wilbur i Tommy z impetem wlecieli do pomieszczenia wskakują na krzesła najszybciej jak potrafią.
- WYGRALAEM! - krzyknął najmłodszy ucieszony.
- To nie feir zaczełeś wcześniej - oburzył się brunet.
- Czy to naprawdę wasz największy życiowy problem? - Techno przewrócił oczyma. (n/a tak pisze się oczyma nie oczami i koniec)
- Tak! - wykrzyczeli jego bracia jednocześnie.
Całe szczęście że Phil właśnie dał im na talerze jajecznicę (której nie spalił) co sprawiło że odrazu zapomnieli o kłótni z przez pięciu sekund. Gdy młodsi skończyli jeść poszli na dwór. Pewnie wymyślili kolejny sposób na najgłupszą zabawę jaka istnieje. Ostatnio Tommy wybyślił grę w której on miał zjeść błoto a Wilbur piasek.
- Pójdę zobaczyć czy już się pozabijali - powiedział kiedy samemu skończywszy jeść.
Wyszedł na dwór rozglądając się po ogrodzie. Na jego nieszczęście i ogród jest OGROMNY i nigdzie ich nie widział. Przeglądał wszystkie krzaki zaglądał na każde drzewo ale ciągle oni widu ani słychu po jego rodzeństwie. W tym wypadku zaczął trochę ponikować. A co jak naprawdę sobie coś zrobili? A on ich tak wypuścił jakby nigdy nic? Nigdy by sobie tego nie wybaczył. Wtedy usłyszał cichę brzdęki. Podeszedł bliżej do miejsca z którego wydobywał się dźwięk. Teraz było wiadoma że to gitara. Podeszedł jeszcze bliżej i bliżej aż zobaczył Wilbura z gitarą w rękach przesuwając struny grał melodię. Skąd on wogóle ma gitarę? Szczerze to Techno bardzo lubił pieśń. Mógł z przyjemnością uznać ją za najlepszą jaką słyszał. Wreście brunet przestał grać
- Jesce! Agraj os jesce! - Tommy uradowany skakał wokół.
- Nie umiem jeszcze zbyt dużo ale kiedyś napiszę piosenkę sam bez niczyjej pomocy i zadedykuję ją tobie - powiedział pewny siebie.
Techno nie wiedział że Wilbur chcę być muzykiem. Teraz czuł się okropnie. Powinien zwracać większą uwagę na swoich braci.
- Co to zdetkule? - spytał blondyn sepleniąc że ledwo go zrozumiał.
- Zadedytkuje - poprawił go - oznacza że napiszę ją z myślą o tobie.
- Cy kedys to dugo? - ciągnął pytania.
- Dość długo - odpowiedział  brązowooki.
- Ak dugo? - chłopiec wyglądał na naprawdę zainteresowanego kiedy usłyszy prawdziwą piosenkę Wilbura.
- Nie wiadomo. Może być za pięć lat albo za dziesięć a może i dwadzieścia.
- Ja Pocekam - oznajmił.
Różowowłosy zdecydował się wyjść z ukrycia.
- Techno! - zdziwil się kiedy jego figura wyszła za drzew.
-J-jak długo tam byłeś - Wilbur dość jasno zaczął panikować.
- Od jakiejś połowy piosenki. - przyznał. Teraz Wilbur praktycznie że się tsząsł ze zdenerwowania.
- Powinieneś ćwiczyć dalej. Kiedy opanujesz to do perfekcji ludzie będą przyjarzdżać z drugiego końca świata żeby posłuchać twojej muzyki - przekonywał go.
- N-naprawdę tak myślisz? - brunet widocznie się uspokoił.
- No pewnie! Już Ci idzie genialnie a co dopiero w przyszłości
- Dziękuję. Będę ćwiczyć na pewno - obiecywał.
- A jeśli mogę spytać to skąd masz tą gitarę? - Czerwonooki modlił się żeby nie okazała się kradziona.
- Kupiłem za kieszonkowe. - Na tą odpowiedzi jakby kamień spadł mu z serca. - specjalnie szukałem najtajszej, używanej gitary jaka jest u okolicy. - dopiero teraz dostrzegł że gitara wygląda bardzo staro i ma parę wgnieceń.
Wtedy Tommy pociągnął brązowookiego za rękaw. Nie lubi być zapominany.
- Le agras os jesce? - zapytał błagalnie.
- No dobrze - zaśmiał się. - jedna piosenka i to koniec na dziś.
Słuchanie gry Wilbura jest jak przeniesienie się do innego świata, czuję się fizycznie doznania które autor próbował przekazać, czuję się emocję które osoby przeżywały. Zupełnie jak magia. Zwyglę na myśl o magi by się roześmiał ale nie tym razem. Tak, muzyką Wilbura jest magią.
-------------------------------------------------
No hej. To moja pierwsza prawdziwa historia której nie wyrzuciłam do kosza. Nie wiem jak się ludzią spodoba ale mam nadzieję że wyszło całkiem dobrze. Jeśli widzicie jakiś błąd to śmiało mnie informujcie postaram się go poprawić. I przepraszam wszystkich którzy przyszli od Jooneq ale nie lubię kejpopu ( pewnie nawet to źle napisałam) w tym się akurat różnimy. Ale wracjąc dajcie znać czy wam się podoba i czy mam pisać part 2.
Pa pa.

Zwyczajny dzień w rodzinie SbiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz