To był jeden z tych momentów gdy Phil zabierał chłopców gdzieś na weekend. Kiedy tylko usłyszeli że jadą zjeść rybę odrazy się ucieszyli.
- Ry-by, Ry-by, Ry-by! - krzyczeli Wilbur i Tommy całą drogę. Młodsi praktycznie skakali na swoich siedzeniach. Techno też się cieszył lecz nie okazywał tego tak bardzo. Jedyne co mogło go zdradzić to lekki uśmiech na twarzy.
Kiedy otarli już na miejsce wszyscy wyskoczyli z auta w przeciągu sekundy.
- Gdzie ryby? - zapytał Tommy zawiedziony.
- Musimy tam najpierw dojść. - poinformował go Phil.
- Ry-by, Ry-by, Ry-by - wrócili do skandowania chłopcy. Techno starał się zignorować rozbawione lub współczujące spojrzenia jakie dawali im ludzie przechodzący obok.
Wtedy zobaczy pomost a na nim stoliki, duże parasole i niewielki budynek. Weszli do tego budynku podchodząc do lady. W tym momencie Techno położył ręce na blacie wystukując tylko sobie znany rytm (gdyby go spytać pewnie powie że nic nie pamięta). Gdy zorientował co zrobił natychmiast przestał.
- Pójdę poszukać stolika. - zaoferował zażenowany.
- Pójdę z tobą. - powiedział Wilbur starając się dotrzymać mu tępa. Wybrali pierwszy lepszy stolik z odpowiednią ilością miejsc. Po chwili Phil i Tommy dołączyli do nich.
- Zamówienie będzie gotowe za około dziesięć minut. - poinformował ich najstarszy.
- Łabędzie! - Tommy pokazał na piękne białe ptaki pływające po jeziorze.
- Tam są małe. - Phil pokazał na mniejsze, brązowe łabędzie.
- Numer 3! - zawołała głośno pani przy ladzie.
- Techno, możesz mi pomóc z tacami? - zapytał Phil lecz miało to znaczyć coś typy "musisz to zrobić".
- No dobrze. - westchnął różowo włosy.
Trudno musiał przyznać że ryba była naprawdę smaczna. Mimo że to dość głupie zaraz później poszli na lody. Wilbury i Tommy wybrali czekoladowe, Techno śmietankowe a Phil pistacjowe.
- Ludzie którzy lubią pistacjowe lody są starzy. - powiedział Wilbur na co Phil się tylko zaśmiał.
- A ci co lubią śmietankowe są nudni. - dodał Tommy. Techno tylko na niego spojrzał, zdecydowanie za zmęczony żeby odpowiadać na tak głupie zaczepki.
Później przeszli ( Wilbur i Tommy raczej przebiegli ) się jeszcze po parku.
Skończyli to drogą do domu z najmłodszymi śpiewającymi do każdej piosenki która leciała. Strasznie fałszowali i często zapominali słów ale nikt im o tym nie powie. To był udany weekendowy wypad
-------------
354 słów
Zgadnijcie kto miał taki wypad.
To tyle a dziś mam nadzieję że wam się podobało pa.
CZYTASZ
Zwyczajny dzień w rodzinie Sbi
RandomOne-shoty głównie z Sbi jakimś cudem w jednym uniwersum