:)

68 3 1
                                    

Słońce świeciło na niebie świecąc w oczy pewnemu brązowowłosemu chłopakowi w oczy.  Wilbur był właśnie w drodze na spotkanie z przyjaciółmi w parku.
- Fundy! - Pobiegł w kierunku rudowłosego obejmując go - tęskniłeś za tatą? - zapytał. Ktoś kiedyś powiedział że zachowuje się jakby był ojcem Fundy'iego i od tego czasu stało się to ich firmowym żartem.
- Oczywiście że tak. - dołączył się Fundy - Jak bym mógł nie tęsknić za najlepszym ojcem pod słońcem - wtedy go odepchnął - KTÓRY NIE ODPOWIADA NA 10 WIADOMOŚCI KTÓRE MU WYSŁAŁEM!
- Em... Przepraszam? - powiedział trochę niezręcznie.
- Trochę za późno na to - zauważył Quackity. - Ten futrzak gadał mi o tym przez pół godziny. - co zaowocowało głośnym "Hej! Nie jestem futrzakiem! " Od Fundy'iego. Według Wilbura Fundy zdecydowanie jest futrzakiem, zawsze robi swoją postać w grach jak najbardziej podobną do lisa jak się tylko da.
Quackity tupał nogą dając znać że jest zły.
- Tommy wparował do pokoju i zaczął mi wszystko przekładać więc jak mogłem widzieć że pisze? - oburzył się brązowooki.
- To już nie jesteśmy na tyle ważni żeby spojrzeć chwilę na telefon? - odpowiedział pytaniem na pytaniem rudy.
- Nie róbcie afery. Przepraszam że nie odpisywałem. Zadowoleni?
- Bardzo. - oznajmił brunet.
- To co robimy ?- westchnął Wilbur. Chłopaki tylko wzruszyli ramionami.
- Może pochodzimy trochę a później znajdziemy jaką fajną knajpkę i coś zjemy. - zaproponował Fundy.
- To dobry pomysł. - potwierdził Wilbur.
Idąc rozmawiali o totalnie różnym rzeczach nie związanych ze sobą.
- A tak swoją drogą to gzpdzie jest Niki. - zapytał Wil zauważając brak różowowłosej .
- Podobno przyjechali do niej jacyś kuzyni i starzy każą jej się nimi opiekować - powiedział Quackity który jest najbardziej zainteresowany z ich grupy.
- Nie zazdroszczę. Mam podobnie kiedy dają mi Tommiego pod opiekę - Aż się wzdryganął na wspomnienie małego blondyna ciągnącego go za włosy. Dorośli mówią że "małe dzieci małe kłopoty , duże dzieci duże kłopoty " ale on się nie zgadzał,im młodsze dzieci tym bardziej irytujące są.
- Ja tam nie mam takich problemów - Fundy jako jedynka nigdy nie dowie się jaki ból sprowadza młodsze rodzeństwo. Szczerze to mu zazdrości.
- Co ty na to że zamienimy się miejscami - spytał błagalnie.
- Wiesz co? Nie. Dobrze mi jest tak jak jest - odpowiedział.
Przez resztę czasu Wilbur próbował go przekonać do zamiany jakby to była jakakolwiek opcja. Aż w końcu zadzwonił telefon. Quackity odszedł trochę żeby odebrać i wrócił po pięciu minutach.
- Sort ale starzy każą wracać bo się robi ciemno czy coś. Na serio ile ja mam lat żeby wracać do domu kiedy lekko się ściemni? - chłopak był widocznie nie zadowolony z fakty że musi wracać tak szybko.
- Ja też będę już wracać - powiedział Wilbur. To jego tradycja, zawsze jak ktoś musi iść od też wraca do domu żeby nie czuli że coś przegapili ( co często nie wychodzi bo reszta zaczyna zaraz gadać co ich ominęło).
Pomachał przyjaciołom kiedy już się rozchodzili. Jutro pewnie też się spotkają.
------------
467 słów.
Jak wam się podoba ten rozdział? Zrobiła coś innego bo mi się nudziło.
To tyle na dziś, pa.

Zwyczajny dzień w rodzinie SbiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz