Rozdział 19 (poprawiony)

2.9K 95 0
                                    

Christian

Zostawiłem parę w kuchni i ruszyłem na nasze piętro za strażnikami. Mijając pierwsze zauważyłam jak inni przeszukują już pokoje po jednej stronie korytarza. Zarówno na tym jak i moim znajdowała się główna sypialnia oraz po 5 pokoi z łazienkami. Na parterze natomiast duża kuchnia połączona z jadalnią, spiżarnia, trzy pokoje gościnne, mój gabinet oraz ogromny salon. Była jeszcze piwnica, której były lochy i piwniczka na wina. Ale tam na pewno nie było szatynki, bo żeby się tam dostać musiałaby przejść przez kuchnie o ile znalazłaby w ogóle ukryte drzwi do niej. Chłopakom kazałem sprawdzić inne pokoje a sam wróciłem do sypialni rozejrzeć się za jakimiś wskazówkami lub znaleźć ją po zapachu. Niestety nie udało mi się to i coraz bardzie się martwiłem się o nią a jednocześnie zastanawiałem się jak to możliwe, że wyszła z łóżka i ja tego nie usłyszałem. Co jakiś czas ci, którzy jej szukali zdawali mi relację przez połączenie myśli i prawda była taka, że nic nie znaleźli. Żadnych śladów tak jakby się zapadła pod ziemią. Rozglądałem się po sypialni, ale wszystko było na swoim miejscu włącznie z butami, które sam ściągnąłem po ułożeniu jej w łóżku. Słyszałem każde otwieranie i zamykanie drzwi oraz słowa strażników miedzy sobą że niema jej. Byłem wściekły sam na siebie ...

~ Po co wczoraj tyle wypiłeś?! ~

~ Potrzebowałem, chociaż na chwilę się odprężyć! To coś złego?! ~

~ Nie, ale już jest ciężko a teraz ona zniknęła! ~

~ Czy ty jak uważasz, że to moja wina? ~

~ Tak! Jakbyś poprzedniej nie pił to teraz nie trzeba było jej szukać! ~

~ Mam ci przypomnieć, kto zmusił mnie do oznaczenia. ~

~ To nie ma z tym nic wspólnego. ~

~ Oj ma .Ja bym zrobił to inaczej i nie byłoby teraz tego bałaganu. ~

~ Tak sobie tłumacz. ~

Miałem już dość mojego wilka i chciałem go wysłać do diabła, by nie ciągnąć tej bezsensownej dyskusji, kiedy usłyszałem krzyk na korytarzu oraz szybką myśl mojej mate „ZNALEŹLI MNIE". Wybiegłem w momencie, kiedy strażnicy krzyknęli „ ...LUNY". No tak, jaki byłem głupi. Szukaliśmy jej wszędzie, ale nie tam. Przecież ona widziała go i sam powiedziałem jej, że jest Luną. Jak to mówią najciemniej pod latarnią. Odesłałem chłopaków postanawiając dać szatynce jeszcze czas i sam wróciłem do pokoju odwołując wszystkich pozostałych szykujących dziewczyny. Potem połączyłem się tylko z moim Betą dając mu znać, że się znalazła i za 15 minut ma być na górze. W tym czasie sam ruszyłem pod prysznic by zmyć z siebie stres i zapach wczorajszej imprezy. Po 5 min czułem się wiele lepiej ruszyłem w samym ręczniku do garderoby. Założyłem czyste bokserki, jeansy i jasną koszulkę a na nogi trampki. Słysząc już na korytarzu Grega i Jess wyszedłem do czekającej na mnie pary.

- Vici jest w Pokoju Luny. Mówiliście jej coś o nim?

- Nie. Ona jest mądra i pewnie domyśliła się, że to jest „jej" pokój, dlatego tam się schowała, zwłaszcza iż wspominałeś że jest Luną stada.

- A tak w ogóle on nie powinien być zamknięty?

Jess miała rację. Pokój był zamknięty od momentu, kiedy to ja zostałem Alfą a nasi rodzice wyprowadzili się z tego domu.

Moja kruszyna ( W trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz