Rozdział 40/8

1.9K 66 4
                                    

Christian


Ten mały uparciuch nie pozwolił sobie pomóc i wziąć się na ręce. Stałem obok i obserwowałem jak powoli przesuwa się na skraj łóżka z pomocą Liz krzywiąc się z bólu. Po paru minutach stanęła na nogi lekko się chwiejąc. Doskoczyłem do niej w mgnieniu oka łapiąc ją za przedramię jednocześnie chroniąc przed upadkiem. Popatrzyła na mnie posyłając mi uśmiech a w miejscu, w którym ją trzymałem poczułem przyjemne dreszcze.

Trzymając ją dalej dałem znać Gregowi, aby szedł po jej drugiej stronie aby w razie czego ją przytrzymać. Szła powoli robiąc malutkie kroczki i czasem Greg pomagał przytrzymać Vici , na co z mojego gardła wydobywało się warczenie, na które on kręcił głową uśmiechając się pod nosem. Sam poprosiłem o pomoc a teraz na niego warczałem za każdym razem kiedy jej dotknął ale takie są uroki bycia Alfą.


Dojście do drzwi wyjściowych zajęło nam 10 min. Kilka razy w ciągu tej krótkiej drogi proponowałem, że wezmę ja na ręce a ona uparcie obstawała przy swoim postanowieniu. Widziałem jak przy każdym ruchu zaciska zęby, ale szła dalej a ja zastanawiałem się, dlaczego uparła się, aby zrobić to sama skoro dopiero co mówiła się, że boi się że tak długo ma jechać w jednej pozycji.

Zatrzymaliśmy się przed wyjściem z budynku. Była moją partnerką, Luną naszego stada i jako jedyna miała prawo kwestionować moje zdanie, ale teraz to ona będzie musiała posłuchać mnie. Beta wyminął nas, aby przytrzymać drzwi. Wykorzystałem moment stając na wprost dziewczyny i jednym sprawnym ruchem zanim zorientowała się, co się dzieje podniosłem ją do góry. W porównaniu do mnie i nawet do wilczycy była malutka a jej ciało zareagowało automatycznie chroniąc się przed upadkiem, do którego i tak bym nie dopuścił.

Złapała mnie za szyję owijając ręce wokół niej a nogami owinęła mój pas.

-Vici nawet nie próbuj się oswobodzić. Widziałem jak każdy krok sprawiał ci ból a szarpanie jest niewskazane.

Nic nie odpowiedziała, ale wpatrywała się we mnie z złością w swoich zielonych oczach marszcząc przy tym słodko nosek. Starałem się nie wybuchnąć śmiechem, co ona zauważyła i robiąc tym razem obrażoną minę schowała twarz w zagłębieniu mojej szyi. Poczułem jej ciepły oddech na niej a mój "przyjaciel " w spodniach automatycznie zareagował . Miałem nadzieję, że nie poczuje tego jak na mnie działa jednak nadzieja okazała się złudna, kiedy usłyszałem jej głośne myśli.

"Zabiję go...Ja umiem chodzić i nie musi mnie nosić... Jeśli myśli, że nie czuję jego męskości to się myli... Jemu tylko jedno w głowie...Co on sobie myśli...

DUPEK...DUPEK...DUPEK..."

Jeszcze bardziej zachciało mi się śmiać. Do listy jej cech mogłem dopisać kolejną - mała złośnica.

Powstrzymałem się przed wybuchnięciem śmiechem i wykorzystując fakt, że ona nie wiedziała, że słyszę jej myśli postanowiłem się z nią podrażnić. Nachyliłem się nad jej uchem i zaciągając się jej cudownym zapachem szepnąłem.

- Vici może jestem i dupkiem, ale twoim dupkiem.

- ŻE CO?! Z SKĄD...?!

- Ja wiem wszystko mała.

Poczułem jak nagle spina się na moją odpowiedź i zrozumiałem, że wcześniej musiało się coś wydarzyć, o czym mi nie powiedziała. Czy dotyczy to jej życia zanim ją odnalazłem czy może coś wydarzyło się u niego?..

Drogę do samochodu pokonaliśmy już w ciszy . Cały czas była napięta jak struna mocno trzymając się mojego ciała. Zaraz za nami szedł Greg, Jansen i Liz. Będąc już na podjeździe ostrożnie postawiłem ją na ziemi. Oparła się bokiem o zaparkowane auta a przodem do Liz i zaczęła z nią rozmawiać. Do mnie podszedł Janson, któremu dopisywał humor odkąd dowiedział się, że zostanie ojcem oraz Greg.

Moja kruszyna ( W trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz