Rozdział 22 (poprawiony)

3K 91 2
                                    

Christian

Jessica zabrawszy ode mnie tace zamknęła mi drzwi przed nosem odcinając mnie tym samym od mojej mate. Stałem przed nimi jak słup soli czekając sam nie wiem, na co. A może na jakiś cud w postaci Vici otwierającej ponownie tą drewnianą przeszkodę między nami?... Z mojego otępienia ocknąłem się w momencie, kiedy poczułem za sobą Grega.

- Chodź Chris nic tu po nas. Musimy poczekać a stanie tu nie ma żadnego sensu.

- Masz rację Greg...Masz rację poczekamy...

Jeszcze raz zerknęłam w tamtym kierunku, po czym ruszyłem za nim. W tym momencie nie przypominałem Wielkiego Alfy tylko zbitego szczeniaka. Usiedliśmy w salonie, ale nikt z nas nie odezwał się, bo w tym momencie słowa nie były potrzebne.
Cisze, która panowała w całym domu przerwał odgłos otwierania a następnie zamykania drzwi. Domyśliłem się, że ktoś musiał wychodzić z pokoju Luny i czym prędzej zerwałem się z kanapy wbiegając na drugie piętro. Mój przyjaciel widząc moje nagłe zerwanie do biegu nie pozostał w tyle i ruszył natychmiast za mną. Po dotarciu tam na korytarzu zauważyłem idąca w kierunku schodów Jessicę. Gdy nas zobaczyla przystanęła z zdziwioną miną.

- Co wy to robicie?

- Usłyszałem jak ktoś wychodzi z pokoju i miałem nadzieje że to jest Victoria.

- Przykro mi bracie to tylko ja.

- Jak... Jak ona się czuje?

- Lepiej. Zjadła i wzięła tabletkę a teraz poszła się kąpać.

- Czyś ty zwariowała?! Ona jest za słaba na to, aby sama się kąpać! A jak zasłabnie i coś się stanie?!

Wkurzyła mnie jej nieodpowiedzialność. To, że Vici zjadła i wzięła tabletkę nie oznaczało, że jest dobrze. Wciąż była słaba i mogła się utopić, jeśli zdecydowała się na kąpiel w wannie. Popatrzyłam na blondynkę, która zrobiła się blada jak ściana. Gdy ja używałem na niej głosu Alfy jej mate znalazł się obok przytulając ją do siebie.

- Alfo...Prze... Przepraszam. Nie pomyślałam o tym. Już do niej wracam.

Obróciła się do nas tyłem z zamiarem odejścia, kiedy usłyszałem głośne myśli kruszyny.

„Jak do cholery mam ściągnąć te ciuchy jedną ręką?! Kurczę! Kurczę!... Czemu złamałam nadgarstek a nie np. palec?!"

Mimo woli zaśmiałem się słysząc, o czym myśli. Wiem, że nie powinienem, ale zaciekawiony słuchałem dalej.

„ JUPI! Udało się wydostać z spodni a to już jest sukces. Teraz koszulka i stringi ...Udało się! Cholera jeszcze biustonosz! Kurczaki przydałaby się pomoc. Kto wymyślił, że kobiety to muszą nosić?!..."

Moją pierwszą myślą było że chętnie bym pomógł jej ściągnąć to i nie tylko to. Odrzuciłem ją od siebie na chwilę obecną, bo na takie myśli przyjdzie czas potem. Nie umiejąc się już powstrzymać zacząłem się głośno śmiać. Widocznie te leki były mocniejsze niż mi się wydawało. Mimo połamanego nadgarstka, co znacznie ograniczało jej możliwości rozebrania się humorek jej dopisywał.
Stojąca obok mnie para dziwnie na mnie popatrzyła nie wiedząc, o co mi chodzi. Nie wdając się w szczegóły krótko skwitowałem swój wybuch śmiechu mówiąc.

- Vici całkiem nieźle sobie radzi, czyli te tabletki muszą być mocniejsze niż się nam wydawało. Jess przepraszam że na ciebie naskoczyłem, ale się martwię o nią zwłaszcza że ja nie mogę tam wejść bez jej zgody.

- Rozumiem i przyjmuję przeprosiny.

- Czemu tak właściwie zostawiłaś ją samą?

- Ona poszła się kąpać a ja chciałam przynieść jej czyste ubrania od siebie.

Moja kruszyna ( W trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz