Rozdział 31

2.2K 62 0
                                    

Kochani ten rozdział wyszedł mi na prawdę bardzo długi podań 4500 słów 🤭Jak  zaczynałam go pisać a potem poprawiać  nie sądziłam że tak się rozwinie i nie wiedziałam w którym momencie go zakończyć :P. Mam nadzieje że się wam jednak spodoba. Miłej lektury:)

🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸

Christian


Mieliśmy trop mały i tak naprawdę nie wiedziałem, w którym  kierunku się udać… Ale mieliśmy. Moja mała była wieziona tym autem i czułem, że muszą być niedaleko. I z stąd pozostaje tylko pytanie „GDZIE?”. Podczas gdy część z nas przeszukiwała okolice my zajęliśmy się autami. W dwóch pierwszych nic nie znaleźliśmy, ale właśnie w trzecim na ziemi zauważyłem coś błyszczącego a po podniesieniu tej błyskotki … okazało się, że to łańcuszek Vici. Chwilę po moim odkryciu wrócili ci, którzy przeczesywali teren.
- Alfo wyczuliśmy zapachy innych wilków, które w pewnym momencie „rozdzieliły” się i doprowadziły nas w różne miejsca, ale nigdzie nie wyczuliśmy zapachu Luny. Musieli się rozejść, aby nas zmylić a ona zapewne była niesiona przez Alfę Erica, który skutecznie zamaskował jej zapach.
- Dzisiaj już nic nie znajdziemy, bo nawet nasz wzrok nie pomoże odnaleźć śladów na ziemi. Tropy urywają się w lesie a my musimy przypatrzeć się ziemi wokół pojazdów. Czy są inne ślady opon oprócz tych aut, co tu stoją. Jedziemy do motelu a jutro z rana tu wrócimy.
Chłopaki wrócili do swoich ludzkich postaci i po ubraniu się wróciliśmy do naszych środków transportu. Jansenowi udało się wcześniej zarezerwować pięć  pokoi trzyosobowych jak na razie na dwie noce, tak na wszelki wypadek. Pod motelem ojciec poszedł odebrać klucze z recepcji a my czekając na niego ustaliśmy plan na dzisiaj.
- Mój ojciec zaraz wróci z kluczami. Mamy pokoje trzyosobowe, do których się teraz rozejdziemy i ogarniemy a za godzinę wszyscy spotkamy się w moim pokoju.
- Dobrze Alfo.
W tym samym momencie wrócił ojciec i rozdał klucze. On, ja i Greg postanowiliśmy zająć wspólny pokój, do którego już zmierzaliśmy. Pokój nie należał do najlepszych, ale to nie było istotne. Było łóżko, przyzwoita łazienka z prysznicem i najważniejsze, że było czysto i nie śmierdziało, a my, jako wilki mieliśmy szczególnie wyostrzony węch. Jako ostatni z naszej trójki skorzystałem z prysznica, po którym ubrałem czyste ciuchy zabrawszy je wcześniej z torby. Gdy wychodziłem z łazienki usłyszałem pukanie do drzwi, które otworzył Greg. Do pokoju weszła cała grupa zajmując każde wolne miejsce. Stanąłem z boku opierając się o framugę czekając jak wszyscy już będą siedzieć. Przez cały czas od przekroczenia progu tego lokum próbowałem wymyśleć jakiś sensowny plan. Zastanawiałem się, co mam im powiedzieć i jakie działania podjąć, aby odnaleźć moją mate, ale nic mi nie przyszło do głowy. Jednak teraz, gdy stałem i obserwowałem tych mężczyzn wpatrujących się we mnie i czekających na to, co mam do powiedzenia… Słowa zaczęły same wpadać mi do ust.
- Panowie przez czysty przypadek a może pomoc naszej Bogini Księżyca zauważyłem tamte auta. Teraz patrząc na to gdzie były zaparkowane mam podejrzenia, że resztę drogi gdziekolwiek by ona nie prowadziła musieli pokonać na nogach. Najpewniej chcieli nas zmylić rozchodząc się w różnych stronach w lesie, ale tak naprawdę dopiero jutro będziemy mieli okazje sprawdzić czy mam rację poprzez zbadanie drogi wokół tamtych pojazdów. Musimy sprawdzić czy czasem nie ma innych śladów opon świadczących o odjechaniu innymi autami.
Gdy skończyłem mówić wszyscy się ze mną zgodzili i po ustaleniu szczegółów takich jak godzina wyjazdu i zaplanowaniu, co kto będzie robił już na miejscu, aby nie tracić tam cennego czasu rozeszli się do swoich pokoi. Musieliśmy wszyscy odpocząć, aby mieć jutro „trzeźwy” umysł.
Greg i ojciec od razu poszli do swoich łóżek ja natomiast nie mogąc zasnąć wyszedłem jeszcze na krótki spacer niedaleko motelu. Zastanawiałem się, co się dzieje z Victorią i czy ten drań nic jej nie zrobił. Ból, który czułem był czasem otępiający a e nadzieja, że szybko ją odnajdę, chociaż w niewielkim stopniu go łagodził. Po powrocie do pokoju zauważyłem, że moi współlokatorzy śpią, co potwierdziło ich naprzemienne chrapanie. Położyłem się na wolnym łóżku starając zasnąć, jednak sen nie nadchodził. Starałem się nie kręcić na łóżku, aby ich czasem nie obudzić. W końcu ułożyłem się w wygodnej pozycji wpatrując w okno i sam nie wiem, kiedy zasnąłem. Śniła mi się Victoria, która siedziała nad tym samym jeziorkiem, nad którym spotykała się z Jess i wpatrywała się przed siebie smutnym wzrokiem, który po chwili przeniosła na mnie mówiąc – „pomóż mi Chris on…”.
Obudziło mnie szarpanie za ramię. Otworzyłem oczy gotowy do ataku, ale osobą, która mnie obudziła był Greg.
- Spokojnie Chris. To tylko ja. Mówiłeś coś przez sen i krzyczałeś jej imię.
- Greg? Ona jest w niebezpieczeństwie. Musimy ją uratować zanim będzie za późno.
- Znajdziemy Lunę a on poniesie konsekwencje swojego działania. A teraz wstawaj, bo już świta. Twój ojciec poszedł zorganizować śniadanie dla nas i reszty chłopaków.
- Ok. Już wstaje.  
Czułem się zmęczony, ale ten sen, w której ona prosi o pomoc i wiara w to, że ją możemy dzisiaj odnaleźć dawała mi siłę, aby wstać. Musiałem się całkowicie obudzić, dlatego ruszyłem pod zimny prysznic, który postawił mnie na nogi. Gdy wyszedłem z łazienki do pokoju wszedł mój ojciec trzymając w ręku torby z Mc Donalda.
- Śniadanko chłopaki. Reszta już dostała a za pół godziny spotykamy się na parkingu.
- Dzięki tato. Tego mi trzeba a przede wszystkim kawy.
- Wszytko jest w torbie. Smacznego.
- Myślicie, że ją dzisiaj znajdziemy?
- Taką mam nadzieję synu. Coś mi mówi, że masz dobre przeczucie, co do tego, że jest bliżej niż się tobie wydaje.
Po słowach taty nikt z nas już się nie odezwał tylko zajęliśmy się swoim śniadaniem, po którym wyszliśmy spotkać się z reszta grupy czekającą już na parkingu. Zaraz do nas dołączył Jacson, Etan i James. Będąc już w komplecie wsiedliśmy do aut i ruszyliśmy do miejsca zaparkowanych w lesie pojazdów. Po pół godzinie byliśmy już na miejscu. Zaparkowaliśmy tak jak wczoraj parę metrów od tamtych, aby nie zniszczyć ewentualnych tropów czy śladów. Słońce świeciło coraz jaśniej, przez co my mogliśmy dokładniej przyglądnąć się śladom wokół pojazdów. Jednak oprócz tych, które one zostawiły nie było widać, aby ktoś zawracał lub z stąd wyjeżdżał. Za to wokół nich znaleźliśmy różne odciski stóp włącznie z naszymi. Wczoraj o tym nie pomyśleliśmy i część z nich zadeptaliśmy, ale niektóre były „nienaruszone”. Przyglądałem się jednemu wnikliwie, który szczególnie przyciągnął moją uwagę. Na pewno należał do mężczyzny sadząc po jego wielkości, ale co było w tym dziwne to, że był on głębszy od innych. Jedynym tego wytłumaczeniem było to, że ta osoba zaraz po opuszczeniu auta wzięła kogoś lub coś na ręce. Już wiedziałem… To był ślad należący do niego. W tym aucie znalazłem łańcuszek, więc musiał wyciągnąć Vici i niósł ją od tego miejsca. Ruszyłem ich śladem kierując się odciskami na ziemi.
Idąc powoli patrząc pod nogi wszedłem kawałek do lasu. Tam kierowałem się śladem, który był jeszcze widoczny do momentu, kiedy pojawiły się zarośla. O ile wczoraj można było wyczuć jeszcze ich słabe zapachy dziś tylko pachniało lasem i zamieszkującą go zwierzyną.
Dołączył do mnie Jansen i Conorem, ale oni razem zrobiliśmy jeszcze parę kroków w przód, Wróciłem do czekającej na mnie grupy.
- Ci z was, którzy wczoraj przeszukiwali las rozdzielą się i połączymy się w nowe grupy. Pójdziemy w tych kierunkach, w których wyczuliście ich zapachy szukając jakiś wskazówek. Jeśli jakaś grupa coś wyczujcie lub znajdziecie dajcie od razu dajecie znać pozostałym.
- Tak jest Alfo.
Eric był sprytny i chciał nas zmylić, co niestety mu się skutecznie udało, ale ja się nie poddam tak łatwo.
~ Wiem, że ją dziś znajdziemy…Musimy …~
~ Też tak myślę i mam nadzieję, że się nie mylimy. Derek dam ci teraz przejąć nad moim ciałem kontrolę, ale nie do końca ~
~ Dobrze. Bo jak zajdziemy Erica to się mogę nie powstrzymać i rozszarpie go zanim cokolwiek powie.~
Po tej krótkiej rozmowie z moim wilkiem obróciłem się do reszty dając znać, że pora się zmienić i ruszać. Przybraliśmy wszyscy swoje wilcze wcielenia i w trzyosobowych grupach ruszyliśmy w las.
Krążąc po nim musieliśmy w końcu na coś trafić, bo te auta nie zostały porzucone tutaj bez przyczyny zwłaszcza, że nie było śladów odjeżdżania z stąd. Z każdym krokiem wchodziliśmy głębiej w las rozglądając się po otoczeniu i próbując coś wyczuć w powietrzu. Co jakiś czas komunikowaliśmy się z pozostałymi grupami, aby znać też swoje lokalizacje. Podążaliśmy powoli i ostrożnie kawałek po kawałku szukając jakiejś wskazówki, ale nic nie widziałem. Żadnego odcisku, żadnej złamanej gałązki czy zgubionej przez któregoś z nich rzeczy. Totalnie nic.
Przeszukiwaliśmy już tereny kilka godzin i nikt nic nie znalazł, kiedy usłyszałem jak jeden z tropicieli woła mnie do siebie podając swoją lokalizację. Dałem znać reszcie i ruszyliśmy w miejsce opisane przez niego. Co prawda jesteśmy pod postacią wilków, przez co nasze zmysły są bardziej wyostrzone, ale wiedząc, która grupa gdzie poszła ułatwiło to nam szybsze dotarcie do nich. Będąc coraz bliżej nich w powietrzu wyczułem już zapach pozostałych oraz kogoś nowego, ale nie do końca obcego. Nie czekając ani minuty dłużej przyspieszyłem ruchy wraz z moimi towarzyszami. Okazało się, że grupa chłopak była oddalona od nas zaledwie kilkanaście metrów.
Wyskoczyłem z krzaków i zatrzymałem się na wprost Mata, który za swoimi placami „chował” jakąś przerażoną dziewczynę i dwóch chłopaków. Pozostali z naszej grupy otoczyli ich tak, aby nie mogli uciec cicho powarkując na nich. Czułem ich strach, zapach Erica oraz mojej mate, który był szczególnie silny na tej drobnej brunetce. Wiedząc, że są tacy sami jak my od razu powróciłem do swojej ludzkiej postaci nie przejmując się swoja nagością.
Kiedy ja stałem i zastanawiałem się, co ta trójka tutaj robi i czemu czuję tak intensywny zapach mojej mate, jeden z chłopaków się poruszył chcąc sięgnąć coś z swojej torby. Connor warknął na niego głosem Alfy dając znać, że może w każdej chwili go zaatakować, na co ten się spiął i podniósł ręce w geście podania dodając cicho.
- Ja chciałem dać tylko Alfie Christianowi spodnie, aby moja mate nie oglądała obcego mężczyzny nagiego.
- Dobrze, ale ostrzegam, jeśli coś kombinujesz moi przyjaciele natychmiast cię zaatakują.
Chłopak przytaknął głową na znak, że rozumie i rozpiął torbę wyciągaj z niej spodnie dresowe, które następnie mi podał, po czym wrócił na swoje poprzednie miejsce i stając koło dziewczyny przytulił ją mocno do siebie. Ubrany dałem znać Matowi, aby się odsunął i sam podszedłem do stojącej przede mną grupki.
- To teraz powiedźcie mi, kim jesteście i czemu czuję na was zapach Alfy Erica i mojej mate, zwłaszcza na tobie moja droga?
Ta mała grupa chcąc okazać mi jak i innym Alfą należyty szacunek pochyliła głowy. Podnieśli je dopiero, gdy usłyszeli moją aprobatę na ich zachowanie a wówczas dziewczyna zrobiła nieśmiało krok do przodu odzywając się do mnie.
- Alfo Christianie to, że jesteś Alfą i mate Victorii wiem od Alfy Erica... Bo kiedyś przez przypadek usłyszałam jak mówi o was… a Victoria to potwierdziła.
Zamurowało mnie, kiedy z jej ust padło imię mojej kruszyny. Szybko jednak doszedłem do siebie nie dając nic po sobie poznać. Pokonując w dwóch krokach odległość, która nas dzieliła stanąłem na wprost niej. Skuliła się na mój ruch tak jakby obawiała się, że zaraz coś jej zrobię.
- Mów szybko wszystko, co wiesz!
- Alfo…Nasz przywódca Alfa Eryk przyniósł twoja partnerkę dwie noce temu a wcześniej kazał przygotować dla niej pokój i mnie przydzielił do pilnowania jej. Czuwałam nad nią cały czas, kiedy była nieprzytomna i cierpiała z bólu, który wywołuje rozłąka po oznaczeniu z partnerem… Wychodziłam tylko na krótkie momenty, kiedy ona spokojnie spała… Ale to teraz nieważne. Musisz ją ratować!
- Co on jej zrobił?!!
Do naszej ucieczki nic, ale dzisiaj z rana wraz ze swoim Betą wyjechali z wioski do miasta. Wczoraj przedstawiłam jej plan wydostania się z stamtąd i jak tylko oni wyjechali na główną drogę mój brat dał mi znać i poszłam do niej. Mój mate oraz nasz przyjaciel dzisiaj pilnowali jej pokoju, co ułatwiło nam zrealizowanie planu. Udało się nam bez problemu opuścić jego dom oraz wioskę wbiegając wprost do lasu, ale gdy przekroczyliśmy ledwo granicę jego terenu nagle pojawił się Alfa Eric i od razu złapał ją a jego Beta stanął przed nimi. Chłopaki chcieli jej pomóc i ruszyli na nich. Nasz przyjaciel powstrzymał ich stając sam do walki z Camem – Betą Erica. Luna kazała nam uciekać, ale my za pierwszym razem jej nie posłuchaliśmy obserwując ich oraz walczące wilki. Dopiero, gdy za drugim razem kazała nam uciekać, aby ratować dziecko posłuchaliśmy jej. Alfo ona może tego nie przeżyć, może nie przeżyć kary, jaka wymierzy jej Alfa, bo ona jest człowiekiem. Dla niego nie ma to znaczenia a kary są…Są brutalne…
Nie wiedziałem, o jakim dziecku ona mówi skoro byli tylko oni, ale kiedy spuściła ręce na swój brzuch delikatnie go masując zrozumiałem. Victoria kolejny raz udowodniła, że jest doskonałą Luną dla naszego stada stawiając swoje bezpieczeństwo nad innych, poświęcając siebie, aby ocalić nienarodzone dziecko, które dodatkowo nie należało do naszej watahy. Jednak to, co mnie najbardziej przeraziło to, że ona może nie przeżyć kary. Przypomniał mi się mój sen i zrozumiałem. To była informacja, że musze się spieszyć.
- Gdzie jest wasza wioska?
- Alfo Chrystianie zaprowadzę was, ale gdy on mnie zobaczy od razu zabije.
Odezwał się mate brunetki stając dumnie przede mną i przytulając swoją partnerkę do piersi. Popatrzyłem na niego i byłem pełen szacunku za odwagę mimo grożącego mu niebezpieczeństwa. Widziałem strach w jego oczach i zrozumiałem, jaki groźny jest Eric dla swojej watahy skoro nawet mężczyźni się go bali.
- Dobrze zaprowadzisz nas tak abyśmy widzieli wioskę a potem wrócisz do swojej mate i jej brata. Wasza dwójka natomiast zostanie tutaj z moim strażnikiem i tato z tobą. Po powrocie tutaj pojedziecie do motelu gdzie będziecie na nas czekać.
-Tato zgadzasz się ze mną?
-Tak. Niech Mat zostanie ze mną, dziewczyną i jej bratem a gdy wróci jej mate zrobimy jak mówisz. Uważajcie na siebie.
- Dziękuje i będziemy ostrożni.
Jednak za nim ruszyliśmy w stronę wioski postanowiliśmy najpierw wrócić do aut, aby kilku z nas powróciło do swoich ludzkich postaci i mogli się ubrać przed drogą. W razie niebezpieczeństwa część już będzie mogła walczyć a my zawsze zdążymy przemienić się w wilki.
Po zaspokojeniu również pragnienia ruszyliśmy za chłopakiem z powrotem przez las do wioski Alfy Erica.

Moja kruszyna ( W trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz