Rozdział 57

1.2K 48 0
                                    

Christian

Gdy obudziłem się rano byłem sam w łóżku a gdy dotknąłem miejsca, w którym powinna leżeć szatynka ono okazało się zimne. Zastanawiałem się, o której wstała i gdzie poszła zwłaszcza, że z łazienki nie dochodziły żadne odgłosy prysznica a gdy zerknąłem na zegarek ten wskazywał 7 godzinę. Postanowiłem, że pójdę jej poszukać i w momencie, kiedy miałem wstawać z łóżka do pokoju weszła Vici trzymając w ręku tacę, z której unosił się zapach świeżo parzonej kawy. Przypatrzyłem się jej dokładnie i zauważyłem, że ma na sobie w dopasowane dżinsy, które podkreślały jej długie nogi do tego założyła równie dopasowany sweterek z niewielkim dekoltem a włosy pozostawiła rozpuszczone i były jeszcze wilgotne, czyli zdążyła już wsiąść prysznic.

- Wstawaj śpiochu! Przyniosłam śniadanie a potem jedziemy po prezent dla mojego chrześniaka.

- Kruszyno sklepy otwierają za 2 godziny i jeśli pojedziemy nawet za 3 to zdążysz kupić prezent.

Na koniec wypowiedzi poruszyłem brwiami i zjechałem wzrokiem na moją erekcję a ona podążyła za mną i na jej ustach pojawił się zadziorny uśmieszek.
Nic nie mówiąc podeszła do mnie bliżej i po wejściu na łóżko usiadła na mnie okrakiem poruszając się tak, że jeszcze bardziej mnie pobudziła i gdy próbowałem wsunąć jej ręce pod koszulkę ona mnie powstrzymała łapiąc za nie i nachylając się do moich ust powiedziała.

- Tym "problemem" kochanie zajmiemy się po powrocie, bo teraz śniadanie, na następnie idziesz dać Derekowi pobiegać potem prysznic i zakupy.

Pocałowała mnie namiętnie i ucieka z łóżka z śmiechem biorąc do rąk tacę z śniadaniem popatrzyła na mnie.

- Powinienem nazywać cię diablicą a nie kruszyną!

Zaśmialiśmy się obydwoje na moje słowa a ona powoli podeszła do mnie stawiając mi tym razem tacę na kolana. Usiadła obok zabierając z niej swoje płatki a na mnie czekała sterta pancakes z syropem klonowym.

~ Widzisz jak ona o mnie dba?!Bardziej niż ty ! ~

~ O ci chodzi futrzaku?! ~

~ Tylko nie futrzaku - Golasie! ~

~ Golasie?? ~

~ No oczywiście, bo ja bynajmniej mam futro a ty świecisz gołym tyłkiem jak jesteś bez ubrania . ~

~ Derek!!!.. ~

~ Taka prawda i ona dba o to abym się wybiegł a teraz bierz się za śniadanie, bo trzeba spełnić polecenia naszej Luny. ~

~ Dobra dobra już futrzaku. Zachowujesz się tak jakbym nigdy nie pozwalał ci biegać. ~

~ Dajesz...Ale za rzadko mogę ją czuć na swoim grzbiecie. ~

~ Derek...Uwielbiam ją czuć blisko siebie jak jestem człowiekiem i jak jestem tobą, ale wiesz, że to jest niebezpieczne i dlatego tylko czasem to robimy. ~

~ Wiem, ale kocham jak ona się wtedy przytula i gdy drapie mnie za uchem. ~

~ Ej ! Bo będę zazdrosny, mimo że jesteśmy jednością . ~

~ Nie panikuj. Jak powiedziałeś jesteśmy jednością a z tego, co widzę ona woli bardziej golasa niż futrzaka. ~

Zaśmialiśmy się obydwoje z tego jak Derek podsumował nasza rozmowę. Wiedziałem doskonale, że Vici kocha mnie i mojego wilka tak samo jak my kochamy ją bez względu, w jakiej postaci jesteśmy, bo dla nas zawsze będzie najważniejsza.
Obróciłem głowę w stronę dziewczyny, która trzymając w swoją miseczkę z płatkami wpatrywała się we mnie pytającym wzrokiem.

Moja kruszyna ( W trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz