Rozdział 32

2.1K 78 2
                                    

Ten rozdział oznaczam, jako  18+. Jest tu opis kary wymierzonej Vici.

🌸🌸🌸🌸🌸🌸

Eric

 Nie mogę się doczekać, kiedy posmakuje jej ciała i da mi potomka. Wiedziałem ze Samanta zaniosła jej jakiś czas temu śniadanie, więc postanowiłem iść sprawdzić czy je zjadła.
Wszedłem do pokoju a ona siedziała na łóżku. Zauważyłem na jej buzi uśmiech, ale kiedy zorientowała się, że to ja przymknęła oczy a jej mina uległa zmianie. Udałem, że tego nie zauważyłem i podszedłem do stolika, na którym stała taca z kanapkami i pusty kubek. Gdy zobaczyłam, że zjadła zaledwie jedną złość we mnie się zagotowała, ale nie mogłem jeszcze pokazać jej, jaki jestem.
- Czemu nie zjadłaś?
- Zjadłam i jestem już najedzona.
- Skarbie jesteś za szczupła. Jeśli masz mi dać zdrowego potomka musisz trochę przytyć… Ale dobrze tym razem ci odpuszczę, jednak to pierwszy i ostatni raz. Na obiad zejdziesz na dół a ja dopilnuję abyś normalnie zjadła… Teraz odpoczywaj.
Skończyłem mówić i podszedłem do niej chcąc znowu poczuć pod palcami jej miękka skórę i napawać się tym, co niedługo posiądę, ale ona odsunęła się na koniec łóżka, gdy tylko wyciągnąłem w jej stronę dłoń. Jej zachowanie ponownie mi się nie spodobało, co na pewno odczytała z mojej twarzy, ale powstrzymując się przed ukaraniem jej obróciłem się na pięcie i wyszedłem od niej zamykając na klucz.
Wkurzony udałem się do gabinetu zastanawiając się, jaką jednak karę mogę jej wymierzyć za takie olewanie mnie. Usiadłem w fotelu odkładając na chwile myśli o karze i skupiłem się na tym, co muszę jej kupić. Moja siostra przed porwaniem szatynki kupiła jeden komplet bielizny i dres na moja prośbę i tylko, dlatego że ja sam chciałem wybrać to, w czym ona będzie chodzić. Wyjazd do miasta zaplanowałem na jutrzejszy dzień, bo dziś Vanessa opuszczała za moją zgodą naszą watahę. Jej mate był moim wojownikiem i pochodził z watahy mojego przyjaciela. To, że jest mate mojej siostry okazało się przez przypadek, kiedy pojechałem z nią tam, aby poszukać u niego nowej partnerki dla siebie. On jest jego Betą, ale kiedy żadna wilczyca mi nie przypadła mi do gustu podzieliłem się moim planem poszukania gdzie indziej on zaoponował, aby pojechał z nami póki nie znajdę kogoś dla siebie. Był moim najlepszym wojownikiem, bo podzielał takie same wartości jak ja, moja siostra i mój Beta. Teraz przyszła pora na ich powrót do jego stada i moja siostra jechała z nim. Kochałem ją jak nikogo i zawsze mogliśmy na siebie liczyć, ale ja zdobyłem partnerkę, miałem swojego Betę a zarazem przyjaciela on był potrzebny tamtemu Alfie. Oczywiście wszystko, co miało tu miejsce i czego byli świadkami lub brali w czymś czynny udział zostało między nami.
Vanessa przyszła się pożegnać życząc mi powadzenia i przypomniała o trzymaniu szatynki krótko. Odprowadziłem ich do miejsca gdzie stało jej auto. Kiedy odjechali postanowiłem iść pobiegać, bo złość na szatynkę mi jednak nie chciała przejść. Wróciłem wpierw do domu skontrolować o robi i powiedzieć jej, kiedy zjemy obiad.
Gdy otworzyłem drzwi do jej pokoju ona siedziała na łóżku ubrana w dres z mokrymi włosami. Przypatrywałem się jej chwilę, po czym powiedziałem jej o posiłku a sadząc po jej minie nie była zadowolona, ale mnie to nie obchodziło. Ma mi się podporządkować czy jej się to podoba czy nie. Zamknąłem drzwi zostawiając pod nimi straże informując, że tylko Samanta może do niej wejść i sprawdzić, co u niej. Wyszedłem na zewnątrz nie przejmując się niczym i zmieniłem się z czarnego wilka. Zawyłem głośno a po chwili stał już obok mnie brązowy wilk… Przyjaciel a jednocześnie mój Beta Cam. Doskonale wiedziałem, że inni słuchają mnie tylko, dlatego że się boją o swoich bliskich. Po intensywnym biegu w lesie i sprawdzeniu terenu wokół wioski wróciliśmy do domu i po powróceniu do swoich ludzkich postaci ruszyliśmy każdy do swojego pokoju. Po szybkim prysznicu ubrałem na siebie czarne spodnie i taką samą koszulkę. Psiknąłem się perfumami i poszedłem po moja nową partnerkę. Będąc pod jej drzwiami dowiedziałem się od strażników, że Samanta była raz i siedziała u niej około 10 min. Wybrałem tą dziewczynę, aby mieć ją na oku. Podejrzewałem, że ona od pewnego czasu coś kombinuje z swoim mate oraz bratem a każda chwila utwierdzała mnie w tym przekonaniu.
Odesłałem mężczyzn i sam wszedłem do środka. Victoria leżała skulona na łóżku. W pierwszej chwili chciałem ją zostawić, ale wiedziałem, czego od niej chcę, więc musiała wstać i iść zjeść obiad.
Podszedłem do niej dotykając jej policzka, na co ona otworzyła lekko oczy a gdy zobaczyla, że to ja momentalnie się obudziła uciekając na drugi koniec łóżka. Widziałem w jej oczach strach, co z jednej strony mi się podobało, bo wiedziałem, że łatwo będzie mi nią dyrygować. Zachowując jednak pozory, że jestem dobry odezwałem się do niej spokojnie.  
- Zasnęłaś i nie chciałem cię budzić, ale musisz coś zjeść, więc chodź skarbie, bo obiad już czeka.
Patrzyła na mnie swoimi wielkimi oczami, ale nie odpowiedziała nic i nie wykonała żadnego ruchu. Wyciągnąłem do niej rękę chcąc pomóc jej wstać i poprowadzić do jadalni, ale ona ponownie jej nie przyjęła. Po raz kolejny dzisiejszego dnia mnie zdenerwowała, ale prócz okazania jej mojego zdenerwowania przez zaciśniecie ust nic nie zrobiłem. Cofnąłem rękę wiedząc, jaką karę już jej wymierzę.
- Dobrze. Skoro nie chcesz mojej pomocy to sama zejdź z łóżka i idziemy do jadalni.
Zebrałem całe pokłady spokoju, aby na nią nie krzyknąć i obracając się bokiem do niej wskazałem jej wyjście. Posłuchała mnie i zachowując dystans między nami ominęła mnie i wyszła z pokoju stając na korytarzu. Podążałem za nią krok w krok a gdy minąłem ja za drzwiami warknąłem, że ma iść za mną. Wcześniej połączyłem się z Camem, że ma przynieść kajdanki do jadalni i zaczepić je na krześle od niej. Szła za mną z spuszczoną głową wciąż milcząc. Słyszałem jak szybko bije jej serce. Bała się mnie a jeszcze nie poznała mojej prawdziwej natury, ale o tym wkrótce się przekona. Jutro, gdy wrócę z miasta pozna moje prawdziwe oblicze i zacznę od kary za jej zachowanie. Wieczorem przygotuję w piwnicy cele, w której spędzi jutrzejszą noc przypiętą do ściany a może wówczas nie będzie odmawiać fizycznego kontaktu
W jadalni wskazałem jej miejsce, które ma zająć, a gdy to zrobiła podszedłem do niej i schyliłem się koło jej nóg. W mgnieniu oka przypiąłem jej kostkę do krzesła tak, aby nie mogła mi uciec.
Podniosłem się zadowolony z swojego pomysłu a widząc jej zaskoczoną minę powiedziałem.
- To w ramach bezpieczeństwa. Jest pora obiadu i żeby nie przyszło ci do głowy uciekać, bo ja nie mam ochoty cię gonić …Chociaż patrząc na ciebie wątpię, aby ci się to udało. Poza tym masz zjeść wszystko, co ci dam i radzę dla swojego dobra mnie posłuchać.
Niechętnie wzięła łyżkę do ręki i zaczęła jeść. Potem podałem jej drugie danie na widok, którego łzy stanęły jej w oczach. Zmusiłem ją do zjedzenia całego podanego jej przeze mnie posiłku grożąc, jeśli tego nie zrobi poniesie konsekwencje.
Kiedy skoczyliśmy posiłek odprowadziłem ja do pokoju i zostawiając tam powiedziałem, że wrócę po nią w porze kolacji.
Ta dziewczyna dzisiaj tyle razy zaszła mi za skore odmawiając dotknięcia jej, że napięcie, które uwolniłem podczas biegu z Camem powróciło dwa razy silniejsze a jedynym rozwiązaniem w tym przypadku było wezwanie do sobie dziewczyny, dzięki której się rozluźnię. Kazałem Camowi przeprowadzić jakąś do siebie, bo napięcie również seksualne nie dało mi spokoju. Po 15 min przyprowadził do mnie młodą blondynkę. Zostawił mnie z nią i wyszedł. Dziewczyna w siedziała, po co tu jest i nie bawiąc się w niepotrzebne gadanie wziąłem ją w obroty. Gdy skończyłem się zabawiać wygoniłem ją od siebie wzywając jednocześnie do siebie przyjaciela.
Po paru minutach wszedł do mojego gabinetu bez żadnego zaproszenia, ale tylko on i moja siostra mieli ten przywilej.
- Jak tam twoja nowa partnerka Eric?
- Olewa każdy mój gest pomocy, ale za to już wymyśliłem dla niej karę, którą zrealizuję jutro. Potem poczekam jeszcze parę dni i posiądę ją czy będzie tego chciała czy nie. Nie będę czekał w nieskończoność, aby się przekonała do mnie czy udawał, że jestem dobry, bo taki nie jestem.
- A jak było na obiedzie?
- Gdybym nie wpadł na pomysł z kajdankami uciekłaby od stołu szybciej niż przy nim usiadła. Prawie wybuchła płaczem, kiedy zobaczyła ilość jedzenia i kiedy zmusiłem ją do zjedzenia go.
Zaśmialiśmy się obje na moje wspomnienie obiadu z szatynką. Brałem i robiłem, co chciałem i kiedy chciałem a ona wkrótce zrozumie, że mi się nie odmawia i będzie się słuchać. Cam wiedział, jaki jestem, bo był podobny do mnie i tak jak mnie i jego kobiece łzy nie ruszały. One maja być nam posłuszne, spełniać nasze zachcianki zwłaszcza seksualne i rodzić dzieci.
- A jak poszukiwania twojej mate przyjacielu?
- U nas jest nie ma. Może wezmę z ciebie przykład i sobie jakąś przygrucham.
- Znajdź sobie taką, która będzie ci posłuszna i nie będziesz miał takich akcji jak ja. Chociaż z ukaranie jej w łóżku może być przyjemne…Dla mnie.
- W sumie Eric mam już kogoś na oku i to z naszej watahy.
- Kogo?
- Chciałem poszukać gdzie indziej, ale ostatnio spodobała mi się Samanta.
Wiedzieliśmy, że ma partnera i spodziewa się dziecka. Cam wiedział, że podejrzewam ją o to, że coś knuje z swoimi bliskimi. Szczerze mówiąc było mi to na rękę. Cam zabije jej mate oraz brata podporządkuje ją sobie tak jak powinno być a dziecko wychowa jak swoje oraz postara się o niemałą gromadkę.
Spędziliśmy w gabinecie jeszcze parę godzin dopóki nie przyszła pora kolacji, podczas której powtórzyła się sytuacja z obiadu. Siedziała przypiętą do krzesła i wmuszałem w nią jedzenie, które jadła ze łzami w oczach.
Po kolacji odprowadziłem szatynkę spowrotem do pokoju pod drzwiami życząc spokojnej nocy i wepchnąłem ja do środka. W głowie już planowałem odwiedzenie jej w nocy i skontrolowanie, co robi. Z ta myślą wróciłem do swojego pokoju i po szybkim prysznicu położyłem się do lóżka, aby odpocząć.
Było już grubo po północy, kiedy postanowiłem iść do niej. Przekraczając próg pomieszczenia wiedziałem ze leży nieruchomo starając się unormować oddech udając, że śpi. Byłem ciekawy, co zrobi jak podejdę do niej i ją dotknę. Stałem chwilę przyglądając się jej marnym próbom udawania, po czym postanowiłem działać. Wszedłem na łózko i kładąc się obok niej. Dotknąłem jej długich włosów i zjechałem dłonią na jej oznaczenie ukryte pod cienkim dresem lekko. Nie zareagowała na mój ruch, ale czułem jak się spięła. Zastanowiło mnie, czemu się nie przebrała, ale w tym momencie to nie był jakiś problem. Nachyliłem się nad jej uchem i wiedząc, że mnie słyszy powiedziałem.
- Już niedługo to zniknie skarbie … już niedługo zastąpi je moje…
Zadowolony z siebie zabrałem rękę i szybko wstałem zostawiając ją sama wyszedłem wracając do siebie.. Chciałem się trochę przespać, bo rano wraz z Camem wybieraliśmy się do miasta. Cam postanowił podobnie jak ja kupić jakieś ubrania dla swojej przyszłej partnerki. Takie, które jemu się podobają. Zasnąłem myśląc o jej słodkim ciele, które wkrótce posiądę i o moim przyszłym potomku.
Rano obudziłem się wcześniej niż zawsze. Postanowiłem zjeść śniadanie z przyjacielem, bo nie miałem dzisiaj czasu na „zabawę” w grożenie jej i zmuszanie do jedzenia.
Nasze inne auta były zaparkowane poza naszymi terenami. Była tam nieduża polana z drogą dojazdową gdzie miałem wybudowane dwa garaże i tylko my mieliśmy do nich dostęp.Za nim opuściłem wioskę rozkazałem jej mieszkańcom pozostanie w domach do momentu, kiedy wrócimy. Wychodząc z domu wraz z Betą wiedziałem, że posłuchali mojego rozkazu. Wioska była pusta i nie było nawet słychać bzyczenia muchy. Taką zasadę wprowadził mój pradziadek, dziadek potem ojciec a teraz ja. A czemu?  Z prostej zasady. Żeby panował spokój i nikt nie planował pozbycia się mnie. Owszem mogli to robić, gdy ja byłem na miejscu, ale nikt się nie odważył nigdy tego zrobić, bo wiedzieli, że jak to wyjdzie życie straci najpierw rodzina zdrajcy a na samym końcu on sam umierając w męczarniach.
Wsiedliśmy do auta, którym kierował Cam i ruszyliśmy w stronę głównej drogi. Jadąc już nią naszło mnie jakieś dziwne przeczucie, że coś jest nie tak. Nawet mój tworzysz zobaczył, że coś mnie gryzie.
- Eric w porządku? Co się dzieje?
- Nie wiem Cam. Wydaje mi się, że Vici i Samanta coś wykombinowały i teraz to realizują.
- Zawróćmy i sprawdźmy to.
- Masz racje. Zawracaj.
Cam nie patrząc na innych ostro zmienił kierunek wbijając się na przeciwległy pas i dociskając gaz do dechy ruszył w kierunku domu.  Nie kłopocząc się wjeżdżaniem do garażu zostawiliśmy auto przed nim i biegiem ruszyliśmy przez las w kierunku wioski. Byliśmy już blisko granicy, kiedy wyczułem zapach wilków z mojej watahy oraz Victorii. Dałem znać Camowi, aby się rozdzielić i ukryliśmy się w krzakach. Obserwowałem jak dwie dziewczyny i trzech mężczyzn, z których dwóch miało jej pilnować. Szatynka nie miała takiej kondycji jak pozostali, przez co zostawała lekko z tylu. To była dla mnie doskonała okazja. Wyszedłem cicho z krzaków i dopadłem ją w dwóch krokach szarpiąc za włosy i przyciągając do swojego torsu. Objąłem ją unieruchamiając ręce i podnosząc nad ziemię. Szarpała się i kopała w ten sposób pogarszając tylko swoją sytuację a mi jej uderzenia nie sprawiały żadnego bólu. Jej ucieczka zdenerwowała mnie bardziej niż tamtych, ale jej nie zabije póki, co a tamtych tak. Trzymając ją unieruchomioną nachyliłem się do jej ucha i zapytałem.
- A ty, dokąd skarbie?!!
Uspokoiła się na chwilę wpatrując się w grupkę stojącą przed nami. To była Samanta z swoim mate, bratem oraz ich przyjacielem. Obserwowali mnie i choć byli przerażeni ta trójka słabeuszy chciała ruszyć jej na pomoc.
Wtedy za krzaków wyszedł mój Beta i stając przed nami zmienił się wilka przyjmując od razu pozycje do walki. Jeden z chłopaków, którzy mieli jej pilnować również się zmienił i stając w obronie pozostałych rozpoczęli walkę z Camem.
Wzrok wszystkich powędrował na walczących. Od samego początku mój beta miał przewagę nad swoim rywalem. Victoria wpatrywała się w nich i czułem jej starach.
- Patrz skarbie jak kończą zdrajcy.
Znając już wynik walki, który z góry był wiadomy zwróciłem się do pozostałych.
- Najpierw zginie on a następnie wy. Jeśli nawet teraz uciekniecie i tak was znajdziemy.
Szatynka znowu zaczęła się wiercić próbując się wyswobodzić, ale mój chwyt był na tyle silny, że nie miała szans się mi wyrwać a tak tylko traciła energie.
Obserwowałem ją z góry, kiedy ona obróciła głowę i popatrzyła wprost na dziewczynę i pozostałych chłopaków każąc im uciekać. Z początku jej nie posłuchali, ale gdy ponownie kazała im to zrobić posłuchali jej. Zanim jednak zerwali się do biegu Samanta powiedziała jej „WRÓCIMY PO CIEBIE”, a ja miałem nadzieję, że tak zrobią, bo oszczędzą mi biegania i szukania ich po lesie. Tych dwóch sam zabiję a dziewczynę zostawię Camowi i on zadecyduje, co z nią się stanie.
Uciekli jak tchórze a my obróciłem głowę gdzie jeszcze przed chwilą toczyła się walka a teraz panowała cisza. Cam stał dumnie nad swoją ofiarą a z jego pyska kapała krew.
Czułem jak dziewczyna w moich rękach słabnie z każdą chwilą. Straciła wolę walki będąc świadkiem tego wszystkiego.
- Za to, że chciałaś uciec i że im się na razie udało to ty dostaniesz karę a potem jak dojdziesz do siebie wezmę cię choćby siłą. Chciałem ci dać czas, ale właśnie zmieniłem zdanie. Przez to wszystko najpierw dasz mi potomka a potem cię zabiję.
Wiedziałem, że mi nie ucieknie, więc poluzowałem uścisk stawiając ją na ziemi chwytając za jedno ramię. Cam powrócił do swojej ludzkiej postaci i podszedł do mnie chwytając ją z drugiej strony. Była już na tyle słaba, że ledwo stawiała kroki, dlatego można powiedzieć, że większość drogi ją ciągnęliśmy. Przekazałem mu w myślach, że zabieramy Vici do piwnicy, bo nie zasłużyła na to, aby iść do swojego pokoju.
Znieśliśmy ją po schodach mocno trzymając za ramiona i kierując się do jednej z cel. Otworzyłem drzwi i wrzuciliśmy szatynkę do niej a ona upadła na kolana. 
- Teraz skarbie poczekasz sobie tutaj aż wrócę i wymierzę ci karę.
Zmierzyłem ją jeszcze wzrokiem wiedząc już, jaką karę wymierzę, po czym zamknąłem z hukiem drzwi i ruszyłem do tej części piwnicy gdzie trzymałem moje „zabawki”. Wziąłem z stamtąd kajdanki i bata. Nie daruję ucieczki nawet przyszłej matce moich dzieci i zdrady. A dlatego że oni uciekli to ona poniesie karę za siebie i za nich.

Victoria

Nie miałam siły iść, więc ciągnęli mnie praktycznie całą drogę do jego domu. Tam zamiast na górę skierowali się w przeciwna stronę znosząc mnie trzymają mocno za ramiona po schodach, które prowadziły do piwnicy wręcz mnie znieśli. Tam Eric otworzył jedne z wielu drzwi i rzucili mnie na zimną podłogę. W środku śmierdziało wilgocią i było bardzo zimno. Zwinięta w kulkę wciąż płakałam prosząc w myślach o pomoc. Prosząc, aby ktoś mnie z stąd zabrał, bo bałam się tego, co on dla mnie szykuje.
Z każdą minutą było mi coraz zimniej i chciało mi się spać. Byłam wykończona psychicznie i fizycznie, a dokuczanie, że jestem gruba i wyzwanie mnie od grubasów w porównaniu do tej sytuacji, której teraz jestem wydaje mi się błahostką. Nie miałam siły już dłużej trzymać otwartych oczu, więc je przymknęłam, przez co nie zarejestrowałam momentu, kiedy drzwi celi się otworzyły. Poczułam ponowne szarpniecie za włosy, które sprawiło mi niesamowity ból. Krzyknęłam, ale jego to nie obchodziło i gdy postawił mnie przed sobą jego pomocnik przytrzymał mnie w pionie a Eric złapał moje nadgarstki i zapiał na nich kajdanki. To samo zrobił moimi nogami z ta różnica, że na każdej kostce zapiał osobną parę. Przez mój zamglony umysł docierał jego szyderczy śmiech.
Cam pociągnął mnie i ustawił przodem do zimnej ściany wciąż przytrzymując abym nie upadła. Eric podszedł do mnie i łapiąc za ręce podniósł je nad moją głowę przyczepiając do jakiegoś haka. Próbowałam je opuścić, ale blokada na nim skutecznie mi to uniemożliwiała. Z każdą minutą byłam coraz bardziej przerażona tym, co się zaraz stanie. Poczułam jak jego ręka dotyka mój policzek, szyję i schodzi na ramię poprzez talię zsuwa ją do paska od spodni…Złapał za nie ściągając je jednym ruchem a mnie przeszedł strach, że chcą mnie zgwałcić. Odrzucił na bok i sunąc ręką po mojej nodze złapał kostkę i szarpnął w nią w bok zaczepiając drugi koniec kajdanek w podobnym zatrzasku jak ten nade mną.. Podobnie zrobił z druga noga. Stałam teraz przodem do ściany z rękoma nad głową i rozstawionymi nogami bez możliwości wykonania żadnego ruchu.
- Cam wiesz, co masz robić.
Przeszedł mnie dreszcz, bo myślałam ze już nic gorszego mnie nie może spotkać a jednak się myliłam. Mężczyzna podszedł do mnie trzymają w ręku nóż. Przejechał jego tępa krawędzią najpierw po moim policzku a następnie podniósł moja bluzę i ja rozciął na plecach . Jej połówki zwisały teraz po moich bokach a on złapał za mój biustonosz  który podzielił los bluzy z ta różnicą że leżał na ziemi. Odsunął się zwracając się Erica . „GOTOWE”.
Ten zbliżył się ponownie do mnie nachylając się nad moim uchem szepnął.

- Najpierw kara skarbie, a potem przyjemność…Dla mnie.
Odsunął się ode mnie a jak katem oka zauważyłam jak jego towarzysz podaje mu …Bata z mnóstwem sznurków, po czym poczułam na plecach pierwsze mocne uderzenie.
Krzyknęłam czując niesamowity ból, tak jakby miały na końcach tych sznurków było coś, co rozrywało moją skórę. On mnie uderzył… Uderzył tym batem, który podał mu jego przyjaciel. Uderzał mnie raz za razem a ja coraz bardziej krzyczałam nie mogąc nic zrobić. Czułam jak ciepła ciecz spływa po moich obolałych plecach, słyszałam ich głośny śmiech za każdym razem, kiedy on uderzał mnie coraz mocniej. Pierwsze, drugie, trzecie, piąte, siódme …przestalam już liczyć. Nie wiedziałam ile razy ma zamiar mnie jeszcze uderzyć, ale ledwo się trzymałam. Plecy paliły mnie niemiłosiernie a moje ręce robiły się słabsze. Nie miałam siły już płakać a obraz przed moimi oczami robił się coraz ciemniejszy. Nie wiem ile razy jeszcze mnie uderzył zanim straciłam przytomność a może już umierałam…

🌸🌸🌸🌸🌸🌸

Wstępnie ten rozdział miał mieć około 800 słów a kiedy go przepisywałam  i przeszedł korektę zrobiło się ponad 3000 🤣

A teraz prośba.Jesli ktoś wychwyci gdzieś błąd lub literówkę proszę o informację w komentarzu 😉

Moja kruszyna ( W trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz