4.

160 31 108
                                    

Lou,

gdy to piszę, jest pierwszy dzień czerwca - miesiąca dumy. Widziałem, jak rano zakładałeś skarpetki z motywem tęczy, a zanim wyszedłeś do pracy, wyglądałeś cholernie dumnie, dając mi długiego buziaka. Kocham je. Kocham, gdy każdego dnia rozstajemy się długim pocałunkiem, a wieczory spędzamy na tak bardzo rozgrzewających moje serce uściskach. Nawet nie wiesz, jak cieszę się, że przez te wszystkie lata nasze życie pozwoliło nam być sobą. Przy Tobie nie mogłem być bardziej szczęśliwy, Lou!

Ale teraz powiem Ci o czymś, o czym kiedyś nieśmiało Ci się przyznałem. A chodzi właśnie o moją orientację. Bo widzisz, Lou, przez długi czas nie chciałem, by ktokolwiek mógł mnie określać. Próbowałem to wszystko ukrywać, ale kiedy Cię poznałem...

Harry wariował. Naprawdę wariował i to z każdym dniem coraz bardziej i bardziej, zakopując się w tym szaleństwie po same uszy.

Nie wiedział i nie rozumiał, co tak właściwie się z nim działo. Tak, nie raz potrafił docenić przystojnego faceta, skomplementować wyrzeźbione ciało czy zachwycać się eleganckimi garniturami, które prezentowali modele na wybiegach. Ale żeby tak przepaść dla drugiego chłopaka?

Louis był pierwszym, który spodobał się Harremu tak bardzo. Na tyle mocno, że myślał o nim w każdej chwili swojego dnia. Rano, gdy jadł, zastanawiał się, czy spotka szatyna podczas przerwy między zajęciami. Na zajęciach dumał, czy chłopak chciałby wyjść z nim na obiad czy wspólną imprezę. Gdy się widzieli, nie potrafił oderwać od niego wzroku, a jego mózg zamieniał się w papkę, ciągle zmuszając go do chichotu. A kiedy kładł się spać, myślał, czy Louis choć trochę go lubił.

Całkowicie nie rozumiał tego, jakim cudem ten przystojny, idealny i cholernie pociągający Louis Tomlinson zawładnął wszystkimi jego myślami. Pojawiał się w nich zawsze; zawsze jako pierwszoplanowy bohater, powalając Harrego swoim uprzejmym uśmiechem, troską w głosie i słodkimi słowami, jakie do niego kierował.

Jednak teraz się nie widzieli. Harry wciąż wymyślał wymówki, by widywać się z przyjaciółmi dość rzadko – wciąż bał się, że stanie się pośmiewiskiem, gdy któryś z nich zobaczy to maślane spojrzenie, którym ciągle obdarzał Louisa. Najczęściej mijali się gdzieś na kampusie, witając się krótkim uściskiem, pytając o samopoczucie i życząc miłego dnia. Później pisali krótko wieczorami, śmiejąc się z Nialla, który wysyłał im zdjęcia z różnych chwil swojego życia.

Ale to pokój w akademiku był miejscem, w którym Harry spędzał najwięcej czasu. Czasu, który poświęcał na myślenie o wielu rzeczach – głównie o perfekcyjności Louisa – i robieniu wielu rzeczy, do których wolałby się nie przyznawać.

Jedną z nich było oglądanie porno, które właśnie odpalił na swoim laptopie.

Czuł się dziwnie, szukając filmu z dwoma facetami w roli głównej. Nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad tym, co oglądał. Po prostu włączał coś, co podobało mu się na niewielkiej miniaturce, dysząc później w zaciszu swojego pokoju. Nigdy nie miał wyrzutów sumienia, gdy oglądał coś zdecydowanie nieheteroseksualnego.

Cóż, do dzisiaj.

Poczuł dziwny ścisk w żołądku, gdy to do niego dotarło. Gdy mu się podobało. Poczucie winy rozlało się po jego ciele, kiedy obserwował dwójkę facetów namiętnie całujących się na szerokim łóżku, z dłońmi sunącymi po rozgrzanych, nagich ciałach, z cichymi pojękiwaniami w tle, które uzupełniał o te własne, sięgając do gumki swoich bokserek.

Próbował zapomnieć o uczuciu, które osiadało ciężko na jego sercu. Próbował pozbyć się nagminnej myśli 'to cholernie mnie podnieca', kiedy wpatrywał się w podrapane plecy faceta w krótkich, karmelowych włosach. Próbował nie myśleć, gdy sapał i jęczał.

Dziennik kłamstw || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz