Przyznam Ci, Lou, że to mnie bolało. Kłamałem, że to śmieszne i głupie, gdy w rzeczywistości byłem cholernie załamany i nie wiedziałem, co mam robić. Czułem, jakbym stracił swoją jedyną szansę.
Zapytasz: Harry, o czym Ty mówisz?
A ja będę musiał się głupio przyznać, że bałem się, że Cię straciłem...
Gdy kolejnym razem poszli się napić, skończyli na podłodze w pokoju Nialla, popijając piwa i śmiejąc się z najgłupszych rzeczy. W tle leciała cicha muzyka, na stole stało pełno pustych butelek po alkoholu, a na podłodze leżał Harry, opierając swoją głowę o udo Louisa.
- Oh, pamiętam tę piosenkę! – Tomlinson zawołał głośno, wyrzucając ręce do góry. – Harry, tańczyliśmy do tego na imprezie!
Po ciele Stylesa przebiegł dreszcz. Wciąż było mu głupio, gdy wspominał swoje zachowanie na parkiecie. To, jak próbował uwieść Louisa, i to, jak cholernie był o niego zazdrosny. Przed chłopakiem nadal udawał, że nie pamięta nic z tamtej nocy, ale oboje doskonale wiedzieli, że kłamał.
- Dałeś się zaciągnąć na parkiet przez najebanego Harrego? – Liam parsknął śmiechem, trącając nogą siedzącego niedaleko Louisa. – Jesteś odważny, stary.
- Myślę, że w tym przypadku, to Harry był całkiem odważny – mruknął Niall. Wciąż się nie poddał i wciąż próbował rozwikłać to coś, co łączyło dwójkę jego przyjaciół. Bacznie im się przyglądał, zadawał prowokacyjne pytania i próbował ich przyłapać na czymś, co byłoby bardzo jednoznaczne.
- Zdecydowanie był! – Louis zaśmiał się głośno, ściskając palcami ramię Stylesa, który z czerwonymi policzkami wpatrywał się w jego twarz. – To moja mała baletnica! – dodał, a Harry prawie zemdlał. To, że Tomlinson głośno się śmiał, wcale nie pomagało, by chłopak nie poczuł bolesnego ukłucia w swoim sercu.
Jego uśmiech od razu zniknął. Próbował zachowywać się tak, by nikt nie zauważył zmiany w jego humorze, ale to nie było proste. Miał ochotę się rozpłakać, gdy jego podpity umysł stwierdził, że Louis perfidnie się z niego nabija; nabija i nabijał przez cały ten czas, kiedy starał się być blisko i mówił do niego zdrobniale.
Całe jego nadzieje, że Tomlinson kiedyś poczuje do niego coś więcej niż przyjaźń, całkiem przepadły.
- Możecie mi zazdrościć! Tylko ja, młody Harold i nasz bromance – kontynuował, co jakiś czas ściskając zaczepnie ramię Harrego. Niall i Liam głośno się śmiali, a Styles walczył z łzami, które kłuły w kąciki jego oczu. – Nie wiedziałem, że to taka słodka tancereczka! Zdecydowanie uwiodłeś mnie tymi bioderkami, Styles!
- Świetnie – syknął przez zaciśnięte zęby, podnosząc się z nogi Louisa, na której wygodnie opierał głowę. – Idź do klubu, skoro tak kochasz tancereczki – prychnął, a jego głos zadrżał. Podniósł się z ziemi, otrzepał spodnie z niewidzialnych pyłków i skierował w stronę drzwi.
- A ty gdzie? – Niall wrzasnął, gdy udało mu się powstrzymać napad głośnego śmiechu.
- Właśnie, moja baletnico – wybełkotał zbyt pijany Louis, który z ociąganiem próbował podnieść się z podłogi. – Mieliśmy wracać razem!
- Cóż, teraz wracasz już sam – prychnął i zatrzasnął za sobą drzwi. Zbiegł po schodach na niższe piętro i dopiero tam się rozpłakał, zalewając gorzkimi łzami, których nie potrafił opanować przez długie minuty.
Był pewien, że Louis cholerny Tomlinson go nienawidził.
Louis poczuł, jak wielki wstyd i smutek wlewa się do jego ciała. Zawsze miał świadomość swojej niewyparzonej gęby i niestosownych tekstów. Wiedział, że czasem przesadzał i przekraczał pewne granice, szczególnie gdy był pijany. Myślał jednak, że jego przyjaciele – i najbliższy jego sercu Harry – rozumieją jego humor i żarty. Przecież nie raz się śmiali...

CZYTASZ
Dziennik kłamstw || Larry Stylinson
FanfictieBo są na tym świecie rzeczy, na które nie mamy wpływu. Możemy tylko kochać. Już zawsze, na zawsze. #1 zawsze