26.

93 32 131
                                    

Gdy Louis oświadczał się Harremu, nie spodziewał się, że ich wesele będzie tak wyglądać.

Ogród zalewały tłumy ich przyjaciół i rodziny – nie spodziewali się, że przyjdą tak licznie, przez co bali się, że ich dom nie wytrzyma takiego oblężenia. Każdy był ubrany bardzo elegancko, trzymając w ręku kieliszek szampana i uśmiechając się, gdy siostry młodej pary wygłaszały swoje wzruszające przemowy. Później wielokrotnie krzyczeli ''gorzko!'', oczekując długich pocałunków Harrego i Louisa.

- Spodziewałeś się, że ta impreza tak się skończy? – Louis szepnął przy uchu swojego męża. Stał za krzesłem, na którym Harry spokojnie siedział i odpoczywał, popijając lemoniadę przez słomkę.

- Myślałem, że przyjadą tylko nasi rodzice, rodzeństwo i Niall z Liamem – zachichotał, dotykając palców Louisa, które przyjemnie masowały jego ramiona. – Nie wiedziałem, że zaprosiliśmy tylu gości!

- Ja to zrobiłem – wtrącił się Niall, wypinając dumnie pierś. – Wiedziałem, że nie chcecie wielkiego wesela, ale nie mogłem pozwolić na nudę! Obiecuję, że zajmę się sprzątaniem, gdy już pojadą.

- Wszyscy dobrze wiemy, że tego nie zrobisz – prychnął Louis, wywracając oczami na przyjaciela. – Pierwszy skończysz całkiem pijany w naszej wannie.

- Nie – zaśmiał się, przeciągając samogłoski. – Dziś pilnuję gości.

- Oczywiście – Harry zaśmiał się głośno, zerkając na niego z dołu. – Pokażesz im, gdzie jest alkohol, i tyle cię widzieli.

- Ale nie martw się, Lottie posprząta – Louis puścił oczko w stronę przyjaciela. Niall prawie zaczął skakać ze szczęścia. – Chyba że zdemolujesz nam ogród... Wtedy osobiście sprawię, byś codziennie pielił kwiaty!

- Um... chłopaki – zaśmiał się niezręcznie, wycofując się do tyłu. – Chyba ktoś mnie woła... Tak, tak, to na pewno coś ważnego. Do później!

I poszedł, a młode małżeństwo wybuchło głośnym śmiechem. – Wiemy już, kiedy sobie pójdą? – Harry zapytał w końcu, mówiąc na tyle cicho, by tylko Louis go zrozumiał.

- Oh, nie – westchnął szatyn, kucając, by oprzeć dłonie na kolanach swojego męża, i spojrzeć mu prosto w oczy. – Gorzej się czujesz? Chciałbyś się położyć?

- Nie, kochanie – zaśmiał się, poprawiając palcami kołnierzyk Louisa, przypadkowo dotykając opuszkami jego szyję. – Po prostu wiesz... liczę na długą noc poślubną – mrugnął.

- Harold – szatyn syknął ze śmiechem, klepiąc go w kolano. – Dopiero co się pobraliśmy!

- I co z tego – zachichotał, ciągnąc chłopaka do pocałunku. – Noc poślubna to jedno z moich skrytych marzeń.

- Więc będziemy musieli wyrwać się stąd krótko po północy – uśmiechnął się i pochylił, łącząc ze sobą ich usta w długim pocałunku.

Goście znów zaczęli wiwatować i klaskać. Wszyscy wydawali się być szczęśliwi, widząc Louisa i Harrego razem, całujących się w ciasnym uścisku.

I wszyscy próbowali udawać, że nie wiedzą o chorobie pana młodego...

Nikt nie chciał o tym myśleć. Rodzina i przyjaciele cały czas byli blisko Harrego i Louisa, składając im gratulacje, komplementując ich garnitury i wystrój ogrodu. Razem jedli i pili, śmiali się i wzruszali, gdy któraś z mam wspominała o tym, że jej synek przed chwilą chodził jeszcze w pieluszce, a teraz ma pięknego męża.

I później zaczęła się zabawa. Louis i Harry stanęli na środku zaimprowizowanego z dykty parkietu. Muzyka przybrała na sile, a wolna melodia rozniosła się po ogrodzie. Zadbali nawet o maszynę do dymu, by gościom wydawało się, jakby obaj tańczyli gdzieś w chmurach.

Dziennik kłamstw || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz