12.

124 32 176
                                    

Kochanie, jeśli kiedykolwiek myślałeś, że byłem nieśmiałym chłopakiem, to porzuć to natychmiast! Wiem, że teraz na pewno tak nie uważasz, ale kiedy byliśmy młodsi...

Louis uśmiechnął się pod nosem. Zdecydowanie nie uważał swojego narzeczonego za kogoś, kto byłby nieśmiały. Na pewno nie w jego towarzystwie. Co prawda nierzadko się rumienił albo peszył, ale gdy byli sami w pokoju, to...

Mimo tych wszystkich sytuacji, które prowokowałem i które były dwuznaczne, starałem się wyglądać nieśmiało. Oczywiście obaj wiemy, że zdarza mi się takim być. Choć jesteśmy tyle lat razem, wciąż potrafisz mnie zawstydzić albo sprawić, że czuję się jak zakochana nastolatka!

Ale gdy byliśmy młodsi, zawsze udawałem przesadną nieśmiałość, gdy na mnie patrzyłeś, siadałeś obok, łapałeś za rękę... To była moja kolejna strategia, by Cię... uwieść? Coś w tym stylu.

Te wszystkie sytuacje, które Harry prowokował tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę Louisa, zaczęły stawać się ich codzienną rutyną. Nie były aż tak dziwne i peszące dla Stylesa, który przyzwyczaił się do maślanego spojrzenia czy braku oddechu Tomlinsona, i dla niego samego, który pokochał te wszystkie chwile, gdy Harry był odważniejszy i bliższy jego ciału.

Dlatego też Louis postanowił, że nie może tak lekceważyć starań chłopaka, od czasu do czasu uciekając tylko do łazienki, by się uspokoić, chlapiąc sobie zimna wodą w rozgrzaną twarz. Nie zawsze wiedział, jak reagować, by jednocześnie pokazać Harremu to, jak mu się podobał, i to, że Louis szanuje go i troszczy się, niezależnie od wszystkich łączących ich sytuacji.

Mimo wszystko chciał też dać coś od siebie, robiąc coś więcej, jak rzucać tandetne teksty, rumienić się i podniecać na widok Harrego Stylesa.

- Oh, oczywiście - prychnął Niall, przechodząc przez próg mieszkania Louisa. - Harold już tu jest - wywrócił oczami, niemal rzucając na blat paczki chipsów.

- Przyszedłem przed chwilą! - Harry zawołał z kanapy, rumieniąc się nieco pod czujnym spojrzeniem Tomlinsona. - Zdążyłem zdjąć płaszcz i usiąść!

- Yhym - mruknął Liam, uśmiechając się pod nosem. - W porządku. I tak ci nie wierzymy.

- Chciałbym, by był tu wcześniej, ale nie był - odparł Louis, puszczając oczko w kierunku Harrego.

Czy kłamał? Jak z nut.

Harry spędził w mieszkaniu Louisa już poprzedni wieczór, kiedy to obiecał chłopakowi, że przyrządzi mu najwspanialszą studencką kolację jaką kiedykolwiek w życiu widział. Gdy skończył, lejąc piwo do wysokich szklanek, by nadać ich dniu trochę elegancji, zrobiło się już późno. A gdy zjedli, Louis zabronił mu samemu wracać do akademika, i zaproponował, by brunet został tak jak zawsze. Harry bez chwili zawahania się zgodził.

Pół nocy grali w FIFĘ, przepychając się na kanapie. Śmiali się i wygłupiali, aż w końcu Louis zaproponował, by poszli spać, odkąd następnego popołudnia Niall z Liamem mieli wpaść na maraton filmowy.

Więc poszli, pakując się do tego samego łóżka, i przykrywając się tą samą kołdrą. I choć zasypiali odwróceni do siebie plecami, Harry obudził się z policzkiem na ramieniu Louisa. Szybko stamtąd uciekł, ale nie musiał wiedzieć, że szatyn nie spał już od dłuższej chwili, zdecydowanie to wszystko widząc i czując, uśmiechając się przez cały ten czas.

- Jesteście zbyt oczywiści - Niall znów wywrócił oczami. - Harold, na litość boską, masz na sobie jego koszulkę!

- Umm... to moja koszulka - chrząknął.

Dziennik kłamstw || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz