Zawsze chciałem zostać tatą. Marzyłem, żebyśmy po ślubie adoptowali dziecko, zamieszkali w małym domku i wiedli tam spokojne, rodzinne życie. Chciałem tej rutyny, tego spokoju, tych rodzicielskich obowiązków, wyzwań i wyrzeczeń. Chciałem stworzyć ciepłą, kochającą rodzinę, w której każdy czułby się dobrze i bezpiecznie, a my bylibyśmy najszczęśliwsi na świecie.
I chciałem przeżyć to wszystko jak najszybciej, ale Tobie zawsze mówiłem, że nie jestem jeszcze gotowy na ten krok. Mówiłem, że chcę się Tobą nacieszyć, mój narzeczony...
Narzeczeństwo według Louisa to był kosmos. Jego życie towarzyskie zamieniło się w jedną wielką celebrację jego odważnego kroku, gratulacji z powodu kolejnego etapu, oraz wznoszenia toastów za Harrego, którym Louis chwalił się na lewo i prawo. Kochał to uczucie.
Tak samo jak kochał swojego narzeczonego, czasem nie dowierzając, że ma go przy sobie i całkiem dla siebie. Często mu to mówił, a Harry chichotał, całował jego policzek i przytakiwał, bo czuł się dokładnie tak samo.
- Więc... oto on – zaśmiał się Louis, wskazując ręką na pusty plac otoczony jedynie prowizorycznym płotem.
- Jak zamknę oczy, to umiem go sobie tu wyobrazić! – Harry ścisnął mocniej rękę Louisa, opierając policzek na czubku jego głowy. – Nie mogę uwierzyć, że budujemy dom, Lou... To było moje wielkie marzenie.
- Moje też, kochanie – mruknął, poruszając kciukiem po delikatnej skórze na dłoni swojego narzeczonego. – Jeszcze trochę zajmie, zanim się tu przeprowadzimy, ale ja już czuję ekscytację. Wyobrażasz sobie, jak będziemy razem pić kawę na tarasie? To takie nierealne!
- Oh, już wiem, jak będziesz mi narzekał nad uchem, gdy będziemy kupować meble i dekoracje – jęknął ze śmiechem. Nie puścił ręki Louisa, ale trochę ich przesunął, obejmując chłopaka od tyłu, by położyć podbródek na jego ramieniu. – I wiem też, że pokłócimy się o kolory ścian – zachichotał.
- Zawsze możemy mieć dwie sypialnie. Jedną na parzyste, a drugą na nieparzyste tygodnie w roku – odparł, rozluźniając się i wnikając w uścisk Stylesa. Jeszcze Stylesa. – Póki nie mamy dzieci, na pewno jeden z pokojów będzie stał pusty.
- Myślisz już o dzieciach? – Harry zapytał cicho, zaciskając ramiona na talii Louisa, przyciągając go możliwie najbliżej siebie.
- Czemu nie? Skoro nasz dom się buduje, a my jesteśmy zaręczeni, to... myślę, że po ślubie chciałbym adoptować dziecko.
- To dość odległe – westchnął, przymykając oczy. – Nie jestem jeszcze na to gotowy, ale najchętniej już wziąłbym jakieś maleństwo do nas. Myślę, że byłbyś najlepszym ojcem na świecie.
- Gdyby nie to, że teraz będziemy zajęci i przejęci budową domu, naprawdę bardzo bym to rozważał – zachichotał. – Cholernie bardzo chciałbym mieć z tobą dziecko, Harry. Ono byłoby najszczęśliwsze na świecie, mając takiego tatę.
- Dwóch super tatuśków – poprawił go, całując nieogolony policzek. – Ale masz rację. Chciałbym poświęcić dziecku sto procent czasu, a nie martwić się, że musimy ciągle zajmować się budową, kupnem mebli, a potem przeprowadzką...
- Nie martw się, skarbie – Louis uśmiechnął się i obrócił w uścisku swojego narzeczonego. – Na pewno będziemy mieli dziecko. A ten czas minie nam cholernie szybko.
- Wiem – zaśmiał się, cmokając delikatnie usta chłopaka. – Po prostu jestem niecierpliwy!
- A wyobraź sobie święta w takim gronie... Zaprosilibyśmy wszystkich naszych bliskich do naszego domu i zrobili wielką wigilię!
CZYTASZ
Dziennik kłamstw || Larry Stylinson
FanfictionBo są na tym świecie rzeczy, na które nie mamy wpływu. Możemy tylko kochać. Już zawsze, na zawsze. #1 zawsze