11.

128 31 192
                                    

Pamiętasz może te wszystkie razy, gdy wpadałem na Ciebie w przejściu, wychodziłem z łazienki owinięty krótkim ręcznikiem albo wyciągałem się dosłownie przed Twoim nosem, bo akurat musiałem coś zdjąć z wysokiej półki? Pamiętasz te często dwuznaczne sytuacje, które nagle zaczęły przydarzać nam się prawie codziennie?

Louis zachichotał, uśmiechając się naprawdę szczerze.

Oczywiście, że pamiętał. Pamiętał, jak Harry niemal dręczył go i kusił, a Louis próbował sobie wmawiać, że to przypadki. Próbował nie odbierać tego zbyt dwuznacznie, choć podniecenie przejmowało kontrolę nad jego ciałem.

Momentami jedyne, co chciał zrobić, to zerwać wszystkie ubrania z Harrego i po prostu go mieć. Całego dla siebie. Już zawsze, na zawsze.

Cóż, prawie wszystkie z nich prowokowałem bardzo celowo. Z tyłu głowy wciąż miałem Twoje żarty o nieistniejącym 'naszym bromance', jak zwykłeś to nazywać, ale nie zamierzałem się poddać. Zrozumiałem, że jeśli czegoś bardzo się pragnie, to w końcu można to osiągnąć, jeśli wystarczająco się postara. Więc robiłem wszystko, byś ciągle na mnie parzył, żebym Ci się podobał, i żebyś pragnął mnie tak, jak ja pragnąłem Ciebie.

Louis powoli przyzwyczajał się do tego, że Harry niemal u niego zamieszkał. Kochał to, ale każdego dnia był zaskakiwany setkami dziwnych zbiegów okoliczności, które powodowały, że zasychało mu w ustach, kręciło mu się w głowie albo jego szczęka lądowała na podłodze.

Dlatego wcale nie był zdziwiony, kiedy słyszał, że od kilku minut w łazience leje się woda. Nie zauważył nawet, by Harry ostatnimi czasy opuszczał jego małe mieszkanie, ale nie potrafił narzekać. Chłopak był niezastąpiony, poprawiając Louisowi nastrój przez cały czas, gdy chociaż siedział obok. Uśmiechał się, gotował im smaczne obiady i zawsze potrafił powiedzieć coś, co sprawiało, że Tomlinson coraz bardziej zapadał się w wielkiej otchłani swojego zauroczenia Harrym.

Nie spodziewał się jednak, że gdy wyjdzie z sypialni, by w końcu zjeść śniadanie, Styles akurat wyjdzie z łazienki.

- Oops – zachichotał, szczerząc się do oszołomionego Louisa. Stał tam niemal całkiem nagi, z przykrótkim ręcznikiem zasłaniającym jego pośladki. Jego umięśniona pierś była jeszcze wilgotna, a gdzieniegdzie spływały po niej kropelki wody.

- Um... hej – sapnął, ledwo potrafiąc nabrać powietrza. Gdy jego wzrok zawiesił się na wytatuowanych na ciele Harrego liściach, niemal zemdlał.

Gapił się na niego przez kilka dobrych minut, a Styles tylko się uśmiechał, nie wyglądając wcale na zawstydzonego. Louisowi wręcz wydawało się, że był dumny z tego, że zderzyli się w korytarzu. Był dumny też z siebie, swojego pięknie prezentującego się ciała, które sprawiało, że kolana szatyna ledwo trzymały go w pionie, a jego oczy błyszczały, pochłaniając każdy centymetr nagiej skóry.

Gdy Louis nieświadomie oblizał usta, Harry zachichotał pod nosem. – Pójdę się ubrać. W kuchni jest dla ciebie śniadanie.

Tomlinson bez słowa tam poszedł, próbując zrozumieć, co właśnie się wydarzyło, i jakim cudem jego spodnie stały się tak ciasne jedynie od patrzenia na nagi tors chłopaka. Nie byle jakiego chłopaka. Tego, który od dłuższego czasu cholernie mu się podobał, udając, że nie dostrzega tego, jak Louis się o niego stara.

Myślał, że Harry wcale go nie chciał.

Ale wtedy wszedł do kuchni, z tym swoim nieprzyzwoicie głębokim dekoltem rozpiętej koszuli, zaczesanymi do tyłu włosami i zagryzioną, zaróżowioną wargą, i Louis znów stracił dla niego rozum...

Dziennik kłamstw || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz