6.

137 30 130
                                    

Oh, Lou... Nawet nie wiesz, jak kłamałem, żeby udawać obojętnego! Wiesz, że przez wiele tygodni uznałem to za świetne wyjście? To był mój genialny plan. Jest się czym chwalić, prawda?

Szatyn zachichotał na to wspomnienie. Harry niejednokrotnie komentował bohaterów komedii romantycznych, gdy decydowali się na bycie niedostępnymi. Denerwował się na nich i mówił, jak wiele tracą, decydując się na tak głupi plan.

Louis od zawsze wiedział, co było na rzeczy. Pamiętał te chwile, gdy jego narzeczony starał się być zdystansowany, a później zdradzał się uśmiechem lub zauroczonym spojrzeniem. Może nie umiał wtedy się przemóc i powiedzieć tego wprost, ale doskonale widział, jak chłopak próbuje go tym zmylić. I choć wtedy wziął to za próbę podrywu, nie miał sobie tego za złe.

W końcu skończyli razem, prawda?

Postanowiłem udawać, że jesteś mi obojętny. Starałem się wyglądać na takiego, co wszystko ma w dupie, nikt go nie obchodzi i nikt dla niego nic nie znaczy. Ile mi się to udało utrzymać? Tydzień? Może dwa...

Po swoim powrocie, Harry nie wiedział już, co powinien zrobić, żeby wybić sobie Louisa z głowy. Od chwili, gdy ściskali się na lotnisku, kiedy przyjaciele przyjechali go odebrać, Styles myślał o nim jeszcze więcej niż zazwyczaj. Innymi słowy - myślał o nim c a ł y czas.

Stwierdził, że jedynym wyjściem z tej sytuacji będzie obrzydzenie sobie chłopaka w jego oczach. A skoro nie potrafił tego zrobić wcześniej - bo Louis idealny Tomlinson był po prostu idealny, a jego wady całkiem nie istniały - musiał zachowywać się jak dupek. Miał nadzieję, że szatyn znudzi się jego humorkami i też zacznie traktować go gorzej, a wtedy zauroczenie Harrego przejdzie.

Czy to było głupie? Bardzo.

- Opowiadaj! - Louis krzyknął, podając Liamowi piwo z lodówki. Jego spojrzenie jednak ciągle spoczywało na Harrym. Na jego opalonej skórze, błyszczących oczach, lekko rozchylonych ustach i znacznie dłuższych włosach, które kręciły się przy karku. Był tym zauroczony.

- Nie mam wam już nic do opowiedzenia - wzruszył ramionami, kręcąc metalową słomką w swojej szklance. Nawet drink, który uwielbiał, wcale mu nie smakował, gdy musiał udawać kogoś, kim nie był.

- Harry, nie było cię trzy miesiące! Musisz coś mieć - parsknął Niall, klepiąc jego plecy.

- Dostawaliśmy pełno zdjęć, ale niektóre historie chcę usłyszeć na żywo - dodał Liam, rozsiadając się niemal na całej kanapie. Louis, który wracał z kuchni, był zmuszony usiąść bardzo blisko Harrego. Nigdy mu to nie przeszkadzało, ale dziś widział, że chłopak był zdecydowanie nie w humorze. Właściwie był taki od kilku dni i to martwiło Tomlinsona.

- Jesteś naszą gwiazdą, Harry - zaśmiał się, obejmując go lekko ramieniem.

- Nie prosiłem się o to - prychnął i zrzucił z siebie ramię Louisa. Szatyn zmarszczył brwi i już chciał się odezwać, ale zobaczył wtedy, jak smutne spojrzenie ma Harry. Postanowił więc to przemilczeć. - Włączmy jakiś film. To na pewno będzie ciekawsze niż cokolwiek, co miałbym do powiedzenia.

- Jesteś pewny, Hazz? - Niall zapytał po chwili ciszy, czując gęstą atmosferę między nimi.

- Tak - odparł oschle, choć po jego twarzy przebiegła łuna smutku i bólu. - Wybierzcie coś ciekawego, a ja skoczę do kuchni po piwo.

Gdy tylko wstał, Louis zerwał się z miejsca, łapiąc go za ramię i zmuszając, by spojrzał mu w oczy. - Co jest? - zapytał.

- O czym mówisz? - prychnął, próbując wyrwać się z wcale nie tak silnego uścisku Louisa. - Możesz mnie puścić? Chcę wziąć tylko piwo - westchnął. Już ledwie utrzymywał swoją groźną minę i bał się, że jeszcze chwila tego wnikliwego spojrzenia chłopaka, a on całkiem się rozklei.

Dziennik kłamstw || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz