19.

98 30 64
                                    

Harry planował swoje zniknięcie od kilku dni. Nie wiedział, co miałby ze sobą wtedy zrobić. Chciał po prostu zniknąć. Nie wyobrażał sobie tego, jak wielkim stałby się problemem, zatruwając życie swoich bliskich. Nikt przecież nie lubił patrzeć na to, jak ktoś umiera.

A Harry umierał.

Wiedział to od miesiąca. Po diagnozie całkiem się załamał. Starał się nie pokazywać, że jego serce jest w kawałkach, a dusza każdego dnia ucieka z niego wraz z życiem. Udawał, że to tylko zmęczenie, a nie ból. Że to uczulenie i katar, a nie zapłakane oczy. Że chodził do pracy, a nie do szpitala, przyjmując zastrzyki, które miały przedłużyć jego życie o choćby kilka krótkich dni.

Ale nie umiał już dalej okłamywać swojego narzeczonego. Wiedział, że Louis nie zasługiwał na to wszystko.

Dlatego postanowił uciec. Nie chciał go jednak zostawić bez słowa, więc spisał kilka historii do banalnego dziennika. Chciał, by chłopak dobrze go wspominał, a jednocześnie poznał kilka tych rzeczy, które Harry ukrywał z różnych powodów. Cieszył się jedynie z tego, że wiedział, że Louis choć kilka razy uśmiechnie się na ich wspólne wspomnienia. Może zachichocze, przypominając sobie stare czasy. Może poczuje w sercu ciepło. Może zobaczy w myślach szczęśliwego Harrego.

Bo on już dano nie był prawdziwie szczęśliwy. Nie mógł, odkąd wiedział, że zrani kogoś, kogo obiecał kochać już zawsze, na zawsze...

Dlatego spakował kilka rzeczy do swojej torby i był już gotowy. Rano zachowywał się normalnie. Pożegnał Louisa jak zawsze, długo go całując, uśmiechając się i życząc miłego dnia. Walczył z łzami, gdy zamykał za narzeczonym drzwi, mówiąc nigdy niespełnione ''do zobaczenia, kochanie''.

Później opadł na ziemię i zwyczajnie się rozpłakał.

Chciał więc załatwić to szybko. Nie miał sił już tego wszystkiego ciągnąć. Bolało go całe ciało. Choroba postępowała, a leki tylko chwilowo ukrywały jej objawy. Coraz ciężej się ruszał, coraz więcej mięśni mu drętwiało i uniemożliwiało swobodny krok. Coraz bardziej chudł, coraz bardziej bladł i ginął w oczach. Coraz mniej mówił, a jego głos był coraz cichszy. Nie chciał, by Louis musiał z tym żyć.

Tak naprawdę mógłby odejść już tego dnia. Nie chciał cierpieć i nie chciał sprawiać tego cierpienia innym. Szczególnie Louisowi, który kochał go tak bardzo, że to bolało; bolało, ponieważ Harry wiedział, że złamie mu serce, a Louis nigdy nie powinien mu tego wybaczać.

Kochał go, dlatego odszedł. Posprzątał sypialnię, ubrał się w ulubioną bluzę Louisa, popsikał szyję jego perfumami i poprawił pierścionek zaręczynowy na palcu. Przetarł kurz z ramek z ich wspólnymi zdjęciami, całując to ulubione, na którym Louis niósł go przez plażę, chichocząc w jego loki. Wygładził pościel, w której obudził się rano, z uczuciem pocałunków swojego narzeczonego.

Schował dziennik i wyszedł z domu.

Napisał do Louisa tylko krótkie ''kocham cię, miłego dnia''. Często to robił, a teraz czuł, że musi to zrobić ten ostatni raz. Gdy narzeczony odpisał mu ''też cię kocham, skarbie'', dołączając do tej wiadomości kilka różowych serduszek, Harry uśmiechnął się nikle, po czym wyłączył swój telefon. Nie zamierzał żegnać się z nikim innym. Jeśli Louis mu wybaczy, opowie jego matce i przyjaciołom, dlaczego zniknął.

Szedł wolno, wbijając tępe i puste spojrzenie w płytki chodnikowe. Chciał dotrzeć do parku, w którym często bywali z Louisem na swoich randkach. Chciał usiąść na ławce i popatrzeć w chmury. Chciał odpocząć i poczuć zapach świeżo skoszonej trawy. Chciał pod palcami wyczuć drzazgi i odpryskującą farbę. Chciał zatrzymać tam swój czas.

Chciał wrócić do Louisa.

Gdy Louis wybiegł z domu, dopiero dotarło do niego, w jak beznadziejnej sytuacji się znajdował. Był środek nocy, tuż po pierwszej. Ciemność tylko rzadko była rozrywana przez poszczególne latarnie i światła w oknach bardzo nielicznych domów. A on był sam, nie wiedząc, gdzie iść i co robić.

Ale biegł. Ledwo łapał powietrze, pędząc ulicami wokół ich domu. Jego myśli zalały się wtedy setkami scenariuszy – ich wspólnym mianownikiem zawsze był tragiczny koniec tej historii.

Zastanawiał się, co mógł zrobić inaczej. Czy gdyby mógł cofnąć się o kilka tygodni, to czy dostrzegłby ból Harrego na tyle wyraźnie, że drążyłby temat. Czy wpadłby na pomysł, że grypa nie ciągnie się miesiącami, a jego narzeczonemu zagraża coś znacznie bardziej złego niż katar i lekka temperatura. Czy gdyby był bardziej z nim, Harry by mu zaufał..?

Louis nie rozumiał, czemu to go spotykało. Przecież ich życie było idealne. Prowadzili je spokojnie, utykając w bezpiecznej i chcianej rutynie, pełnej miłości, uśmiechu i troski. Byli dla siebie dobrzy, dbali o wszystkich wokół i cieszyli się z najmniejszych rzeczy.

Pomagali i byli swoim wsparciem, a Harry i tak nie chciał powiedzieć mu, że umiera.

Tomlinson wiedział, że nigdy by tego nie przyjął. Nie chciałby rozumieć, że chłopak, którego kocha ponad życie, który jest całym jego światem, odejdzie dużo przed nim. Nie słuchałby go i mówił, krzyczał i płakał, że to nieprawda, że Harry kłamie i nic takiego nie może mieć miejsca. Zrzucałby winę na wszystkich wokół, tłumacząc narzeczonemu, że to pomyłka i że sobie poradzą.

Stwierdził jednak, że kocha go za bardzo, by odpuścić. Wiedział, że Harry go potrzebował, choćby jeszcze o tym nie wiedział. I sam Louis też potrzebował Harrego, by czuć, że robi wszystko to, co w jego mocy, by chłopak uśmiechał się jak najwięcej, a cierpiał jak najmniej. I choćby Louis miał poświęcić całe swoje życie dla kilku ostatnich miesięcy z Harrym, wiedział, że było warto być z nim do końca.

Ale wiedział też, że to zabiłoby go od środka. Każdego dnia martwiłby się coraz bardziej i bardziej, traktując Harrego jak niemowlę. Byłby dla niego na każdym kroku, ale sam też potrzebowałby wsparcia. Potrzebowałby wytłumaczenia, dlaczego to spotyka właśnie ich.

I nadal go potrzebował. Nie rozumiał, co się działo, gdy biegł zapłakany dobrze znanymi sobie alejkami, pokonując kolejne przecznice. Wciąż nie docierało do niego, co przeczytał w dzienniku; w dzienniku kłamstw. Te wspomnienia były dobre, prawda? Każde z nich sprowadzało się do tego, że byli ze sobą szczęśliwi. Mieli się dla siebie, w swoich ramionach i ze swoimi ustami na ciałach. Byli uśmiechnięci i zakochani. Mieli być razem już zawsze, na zawsze...

A teraz Louis był sam i nie mógł tego pojąć.

Potrzebował znaleźć Harrego, zanim będzie za późno na ich zawsze...

Dziennik kłamstw || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz