rozdział 10

109 7 0
                                    

Wszystkiego najlepszego, Annie! ❤️🎉

~~~~~~~~~~
Berlin, Niemcy.

Anastasia, Bucky i Sam szli przez korytarz razem z ochroniarzem prosto do celi Zemo. Mieli plan, by z nim porozmawiać. A przede wszystkim jakoś uwolnić, bo miał się im przydać. Musieli coś wykombinować, by się udało.

- Korytarzem do końca. - oznajmił ochroniarz, wskazując przed siebie, jak gdyby nigdy nic. Nie podejrzewał nawet, że coś mogło się niedługo wydarzyć.

- Świetnie. Poradzimy sobie. - odparł mu Bucky, nieco znudzonym tonem. Zaraz stanął twarzą w twarz z mężczyzną, który kiwnął do nich głową i odszedł, zostawiając ich samych. - Wchodzę bez ciebie. - dodał, patrząc znacząco na Sama.

- Dlaczego? - spytał zdezorientowany Wilson. Myślał, że obaj tam wejdą i z nim porozmawiają. Łącznie z Anastasia oczywiście.

- Jesteś Avengerem. Wiesz, co o was sądzi.

- Ale za to ciebie kocha bezgraniczną miłością. - odpowiedział mu Sam z przekąsem.

- Ma obsesję na punkcie HYDRY. - przypomniał Bucky, chcąc postawić na swoim. - Sporo nas łączy. Zaufaj mi, ogarnę to.

- Zanim się dogadacie, który z was pójdzie... - zaczęła Ana, wywracając oczami i niemalże od razu kierując się w odpowiednią stronę. Nie zamierzała tam stać niewiadomo ile. - Wejdę tam bez was, jeśli będzie trzeba.

W końcu ruszył za nią Bucky, doganiając ją szybko.

Wreszcie usłyszeli dźwięk, który zwiastował otworzenie się drzwi. Natychmiast weszli do środka tuż za ochroniarzem, który ich tam przyprowadził. Mężczyzna wystukał numer kogoś i przyłożył telefon do ucha, czekając na otworzenie się kolejnych drzwi.

- Dyrektor Schlogl. - odezwał się po niemiecku, patrząc w kamerę znajdującą się naprzeciwko. Małżeństwo o dziwo go zrozumiało. - 72.

Siedząca po drugiej stronie kobieta, otworzyła drzwi, a oni bez problemu podążali dalej. Ochroniarz przepuścił ich, dzięki czemu stanęli naprzeciwko Zemo, który znajdował się po drugiej stronie ogromnej szyby, zamknięty w celi, niezdolny nic im zrobić.

- Tęsknota. - zaczął Zemo po rosyjsku, a ich przeszły jakieś dreszcze na tamto słowo. Doskonale wiedzieli, co mężczyzna zamierzał zrobić. - Zardzewiały.

Wstał i podszedł do szyby, by lepiej ich widzieć.

- Siedemnaście.

- Skończ to przedstawienie, Zemo. - mruknęła Anastasia, znudzona jego zagraniem. Próbował aktywować program Zimowego Żołnierza, który już został usunięty, co było co najmniej nie na miejscu. - To już na niego nie działa.

- Wiem. - stwierdził mężczyzna z delikatnym uśmiechem, spoglądając na nią. - Chciałem tylko sprawdzić, czy pamięta stare dobre czasy. - dodał, podchodząc jeszcze bliżej, na tyle, na ile pozwalała mu szyba. Przyjrzał się Bucky'emu z bliska, ale on stał nieruchomo, czekając na rozwój wydarzeń. - Coś tam jednak zostało.

Bucky zerknął ukradkiem na Anastasię, ale żadne z nich się nie odezwało.

- Przynajmniej ty nie byłeś przytomny, kiedy trzymali cię w klatce.

- Piknik to to nie był. - stwierdził Barnes, czując nieprzyjemne deszcze na samo wspomnienie. Pamiętał wszystko, wszystko.

- Szczerze, bardzo mi przykro.

Zemo zaczął krążył po niewielkiej celi bez większego celu.

- Nic do ciebie nie miałem. - stwierdził, odwracając się do nich przodem. Małżeństwo nie odrywało od niego wzroku ani na moment. - Potrzebowałem narzędzia, żeby osiągnąć cel.

Obiecasz? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz