- Boisz się skakać? - spytał Bucky, zerkając na swoją ukochaną. Ta odwróciła do niego głowę, prychając po prostu i wracając wzrokiem przed siebie.
- Pytasz, bo sam się boisz?
Ana uśmiechnęła się szeroko, dając tym znak Bucky'emu, że wiedziała, co robić. To nie był pierwszy raz, kiedy została postawiona w takiej sytuacji, robiła to już. I dlatego też oboje przyspieszyli nagle, by po chwili gwałtownie zahamować. Bucky poleciał prosto na stojącego przed nim chłopaka, a Anastasia umiejętnie znalazła się na dachu jednego ze samochodów.
Barnes zaczął walczyć z ów chłopakiem, a Ana obserwowała zaistniałą sytuację, czekając na rozwój wydarzeń. Wiedziała, że jej ukochany sobie poradzi, ale nie sądziła, że Karli i kilka jej ludzi podpali nagle jeden ze samochodów.
- Tam są ludzie! Oszaleliście!
Dopiero wtedy Kafli ją dostrzegła, ale nie przejęła się tym zbytnio. Sama Anastasia i Bucky, który do niej dołączył, natychmiast zaczęli się poszkodowanymi uwięzionymi w pojeździe.
- Otwieram! - krzyknął Bucky, siłując się z otworzeniem drzwi, by wypuścić zakładników. Nie mógł pozwolić im zginąć.
- Morgenthau! - wrzasnął nagle Walker, zjawiając się tam znikąd.
Wszyscy odwrócili się w jego stronę, nie spodziewając się, że w ogóle się tam zjawi.
- Nie wierzę. Ten pierdolony idiota ma jeszcze czelność się tu pokazywać. I to w stroju Kapitana. - wysyczała Anastasia, mierząc mężczyznę nienawistnym spojrzeniem. Sama miała wielką ochotę się z nim zmierzyć i zabić przy okazji, ale były ważniejsze rzeczy.
- Pomóż mi, później się nim zajmiemy. - odezwał się Bucky, siłując się z drzwiami.
Anastasia, trochę wbrew samej sobie, odpuściła i zaczęła pomagać otworzyć Bucky'emu drzwi samochodu. Nie chciała wiedzieć, jak bardzo ludzie cierpieli w środku i jak przerażeni byli.
- Dajesz, Bucky. Dasz radę. - powiedziała An, kiedy jej ukochany zaczął walić w ustrojstwo, przez które nie mogli otworzyć drzwi. Wreszcie to rozleciało się, ku ich uciesze, a oni bez problemów mogli otworzyć i wypuścić niewolników. - Już, wychodźcie. Ostrożnie, ale szybko. Już, już!
- Biegiem, już. - dodał Bucky, również pomagając wyjść ludziom ze samochodu.
- Dziękuję. Chcieli nas spalić. - powiedział jeden z uwolnionych mężczyzn, po czym prędko uciekł z miejsca zdarzenia.
- Nie ma za co.
Czarnowłosa sama nie wiedziała, dlaczego Bucky postanowił pomóc Walkerowi po tym wszystkim, co ten zrobił. Patrzyła na niego, sama nie ruszając się z miejsca. Nie zamierzała pomagać mężczyźnie z superżołnierzami, chociaż korciło ją strasznie, by pomóc Barnesowi.
- An! - zawołał Bucky nagle, a ona poczuła, jak coś ściska ją od środka.
- Nie pomogę mu, rozumiesz?! Nie po tym wszystkim. - odkrzyknęła, ale serce zaczęło walić jej w piersi, jak oszalałe. Odwróciła głowę w bok, zauważając, że Karli zamierzała zaatakować jej ukochanego. - Oj, nie, kochana. Tak się nie bawimy.
Ruszyła na dziewczynę, po czym kopnęła ją, przez co ta upadła na ziemię, wypuszczając parkometr z rąk. Spojrzała jednak na nią, dostrzegając w niebieskich oczach Any wściekłość.
- Chcieliśmy po dobroci, ale możemy pobawić się w twoją grę. - mruknęła czarnowłosa z jakimś jadem.
Już po chwili znów rozpoczęła się między nimi walka, ale nie trwała ona zbyt długo. Ktoś kopnął nagle Bucky'ego, a ten, próbując się jeszcze ratować, ostatecznie spadł z dużej wysokości. Dość szybko dołączyła do niego również Anastasia, która prędko znalazła się koło swojego ukochanego, wpadając na niego w locie. Ale niestety nie zostali długo sami, bo jeden z superżołnierzy skoczył za nimi z jakimś metalowym odłamkiem czegoś, po czym zaatakował Barnesa. Ten osłonił zarówno siebie, jak i Anę swoją metalową ręką, ale chwilę później znów zaczęli walczyć. Ostatecznie chłopak padł nieprzytomny na ziemię.
- Oni zaraz zginą. - odezwała się Anastasia, słysząc nad swoją głową jakiś hałas. Oboje spojrzeli w górę, dostrzegając drugi ze samochodów, który wisiał nad przepaścią, jeszcze jakoś się trzymając, aczkolwiek powoli zaczynając spadać. - Musimy im pomóc, już!
Nie ruszyli się jednak z miejsca, dostrzegając, że samochód zaczął się nagle cofać. Prędko dowiedzieli się, dlaczego, gdyż tarcza Kapitana, a bardziej Walkera spadła tuż u ich stóp, wygnieciona w każdą możliwą stronę. Nie trwało to długo, bo zaraz zarówno John, jak i kilku innych superżołnierzy spadło na ziemię, a samochód zwrócił na swoje wcześniejsze miejsce. Anastasia i Bucky obserwowali to wszystko z dołu. Patrzyli jak Sam pcha cały pojazd na górę, dzięki swoim skrzydłom, próbując powstrzymać go przed całkowitym spadnięciem i przed śmiercią kilku osób. Nie było to jednak wcale takie łatwe, jak mogłoby się wydawać i mężczyzna posłał dwa drony, by te również mu jakoś pomogły.
- Dajesz, Sam! - zawołała Anastasia, niezwykle dumna ze swojego przyjaciela. Zaraz odwróciła się do Bucky'ego, dostrzegając na jego twarzy szeroki, szczery uśmiech. Szturchnęła go w ramię, nie odzywając się nawet, ale on wiedział, o co chodziło.
Tamta chwila mogła trwać wiecznie, ludzie na górze krzyczeli ze szczęścia, wiwatowali, ale to na dole wciąż ludzie się atakowali. Karli wzięła leżący na ziemi pręt, po czym rzuciła go w stronę Johna, Bucky'ego i Anastasii. Barnes odruchowo złapał ów pręt, ku zaskoczeniu dziewczyny. I nagle, zarówno ona, jak i pozostali jej znajomi, upadli na ziemię, powaleni przez tarczę Kapitana Ameryki, którą rzucił Sam, a który już po chwili wylądował przed nimi. Karli ściągnęła swoją maskę i spojrzała na mężczyznę.
- Też się złapałeś na tą propagandę? - spytała, jakby z pretensją.
- Próbuję czegoś nowego. Może ty też powinnaś. - odparł jej Sam. Dziewczyna pokręciła delikatnie głową.
I zaraz usłyszeli mały wybuch. Zaczęli rozglądać się na boki, podczas gdy wokół nich zaczął unosić się dym. Dość prędko "zniknęli" w chmurze dymu, nie widząc przed sobą kompletnie nic.
- Tędy, za mną. - powiedział po chwili Sam, widząc na noktowizorze swoich okularów podgląd na uciekające sylwetki Flag Smashersów. Cała czwórka natychmiast za nimi ruszyła.
CZYTASZ
Obiecasz?
FanfictionTrzecia część przygód Anastasii i jej przyjaciół!!! Anastasia Blake, Sam Wilson i Bucky Barnes łączą siły, aby zwalczyć anarchistyczną grupę o nazwie Flag-Smashers. Ale co jeśli siostra Sama ma problemy finansowe? Co jeśli Bucky musi zmierzyć się...