rozdział 22

74 5 0
                                    

- Co powiedziała? - spytał Sam, rozmawiając z siostrą przez telefon. - Czekaj, chwila, posłuchaj. Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy i znikajcie stamtąd.

- Co jest? - spytał Bucky nagle, bo tak naprawdę nie wiedział, co się stało. Ton głosu przyjaciela trochę go martwił.

- Karli dzwoniła do Sary, groziła jej synom. - odpowiedział Wilson, po czym znów przyłożył telefon do ucha. - Ukryj się gdzieś, płać tylko gotówką. Daj znać, jak dotrzesz. - polecił, próbując wierzyć, że jego siostrze i siostrzeńcom nic się nie stanie. - Wiem, kocham cię. Nie pozwolę skrzywdzić ciebie i chłopców. - powiedział, a Anastasię coś ścisnęło w sercu na tamte słowa. Nie odezwała się, a jedynie złapała dłoń Bucky'ego, ściskając ją lekko. - Okey. Pa.

Stanęli na chwilę, widząc, że Sam tego potrzebował. Ana widziała, że coś było na rzeczy, był dziwnie zdenerwowany, musiała mu pomóc.

- Karli chce się spotkać. Zostawiła namiary. - oznajmił pokrótce. Zaraz jego telefon zawibrował nagle, więc mężczyzna od razu przeczytał wiadomość, która dostał. - Mam być sam.

- Idę z tobą. - powiedział Bucky, czując, że nie mógł puścić go tam samego.

~*~

Cała trójka wróciła prędko do kryjówki, by tam w spokoju się przebrać. Musieli być gotowi i zwarci. Ryzykowali, idąc tam w trójkę, ale co innego mogli zrobić?

- Ana? - spytał Sam, kiedy Bucky poszedł do łazienki za potrzebą. Kobieta odwróciła się w jego stronę, dając mu tym znak, że go słuchała. - Cokolwiek by się nie działo, pomożesz? Nie ważne, jaka by była sytuacja?

- Pomogę. - zapewniła od razu, nie widząc innej opcji. Musiała mu pomóc za wszelką cenę.

- Obiecasz? - spytał z nadzieją, wyciągając w jej stronę mały palec. Ana bez zawahania za niego złapała, patrząc mężczyźnie prosto w oczy.

- Zawsze.

Już po chwili wyszli z budynku i skierowali się w odpowiednią stronę.

~*~

- Karli! - zawołał Sam, kiedy wreszcie dotarli na dziedziniec, gdzie mieli spotkać się z dziewczyną.

Ta dobrze ich słyszała, dlatego też wystawiła głowę z balkonu, by mogli bez problemu ją zobaczyć. Cała trójka natychmiast skierowała się w jej stronę, chcąc pogadać. Nie przejmowali się nawet faktem, że byli na widoku i że Sam wcale nie był sam..

- Straszysz mi siostrę? Tak chcesz to rozegrać? - spytał Wilson ze złością, kiedy znaleźli się już na balkonie. Ana i Bucky rozeszli się, by lepiej widzieć zaistniałą sytuację.

- Nic bym jej nie zrobiła, chciałam cię zrozumieć. - odpowiedziała mu Karli zgodnie z prawdą. Zaraz oderwała się od balustrady i stanęła naprzeciwko Sama, ale w odległości kilku metrów. - Widzę, że nie jesteś sam. - dodała, wskazując głową na jego towarzyszy, czym się jednak żadne z nich nie przejęło.

- Musisz to zakończyć. - oznajmił Sam, nie nawiązując nawet do jej ostatnich słów.

- Nie chcę ci zrobić krzywdy. Jesteś tylko narzędziem wrogiego reżimu. - powiedziała Karli, zerkając ukradkiem na znajdujące się nieopodal małżeństwo. - Nie chowasz się za tarczą. - dodała, czemu nie dało się zaprzeczyć. - Jeśli cię zabiję, nic to nie zmieni.

Sam spojrzał na swoich przyjaciół przez ramię, sprawdzając, czy stali na miejscu. Czuł ich wsparcie, szczególnie że nie wiedział już, jak odpowiednio zachować się przy dziewczynie, była nieobliczalna.

- Możesz się do mnie przyłączyć. Albo zrób światu przysługę i mnie puść.

Nagle w słuchawce, którą miał Sam w uchu, odezwała się Sharon, z którą wciąż współpracowali. Tylko on słyszał, co Carter do niego mówiła.

- Hej, Sam. Kapitan się przemieszcza. Chyba ich znalazł. A może oni jego. - poinformowała, a mężczyzna od razu spojrzał na niewielki monitor na swoim nadgarstku, który miał przy stroju.

- To Walker. - powiadomił Sam, a Ana i Bucky natychmiast zeskoczyli z balkonu na sam dół.

I może by im się to udało, gdyby Karli również nie zeskoczyła, kopiąc w Barnesa, który odbił się od jednej z podpór i wylądował twardo na ziemi. Już po chwili dziewczyna zaczęła walczyć z Samem, podczas gdy Ana pomogła wstać Bucky'emu.

- Prześlę wam współrzędne, idźcie!

Małżeństwo natychmiast ruszyło, a Sam wzbił się w powietrze, kierując się w odpowiednią stronę. Karli nie zostawała jednak w tyle i ruszyła za nimi. Dość szybko znaleźli się w odpowiednim miejscu, gdzie znajdował się John i Lemar. Znalezienie ich nie było trudne, bo Walker i Flag Smashers szybko znaleźli się na ich drodze.

Sam przez chwilę patrzył na bijących się mężczyzn, aż w końcu jeden z nich uciekł, a on został sam na sam z Walkerem.

- Coś ty zrobił?

- Mają Lemara. - oznajmił blondyn, kierując się za mężczyzną, z którym przed momentem walczył. Sam pobiegł zaraz za nim.

W tym samym czasie Ana i Bucky zaczęli wdrapywać się po schodach, gdy zaatakował ich jakiś mężczyzna. Pomimo początkowych problemów, Barnes natychmiastowo się nim zajął, podczas gdy Anastasia udała się dalej.

I po chwili wszyscy znaleźli się w jednym miejscu, walcząc ze sobą nawzajem, choć od początku mogli tego uniknąć. Walczenie z superżołnierzami było cholernie trudne, o czym niestety przekonali się jakiś czas wcześniej. Ale nie mogli wtedy nic innego zrobić, tylko jakoś ich załatwić, doprowadzić do nieprzytomności... A najlepiej zabić, ale tego akurat nie chcieli zbytnio robić.

- Nie ma za co. - powiedział Bucky, uderzając jednego z napastników, który chciał uderzyć wtedy Sama, który stał do niego tyłem.

To trwało zaledwie sekundy, gdy w pomieszczeniu pojawił się Lemar, a później też Karli. Nikt do końca nie wiedział, co się stało, dopóki mężczyzna nie uderzył głową o jeden z filarów, po czym opadł bezwładnie na ziemię. Trochę krwi wylało się z jego ust, co znaczyło tylko jedno.

Był martwy.

Wszyscy byli w szoku, zarówno John, Ana, Bucky i Sam, jak i pozostali Flag Smashers. Walker, dysząc ciężko, podszedł do swojego przyjaciela, próbując zwrócić mu przytomność, ale było już za późno. Przeciwnicy natychmiast zaczęli uciekać, kiedy rzeczywiście okazało się, że Lemar nie żył. Tuż za nimi skierowała się trójka przyjaciół, a zaraz po nich również Walker. Mężczyzna był wściekły. Wściekłość i adrenalina owładnęły jego ciało, nic innego do niego nie dochodziło, niż chęć zemsty.

I to miało doprowadził go wtedy do zguby.

Obiecasz? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz